Przez dwa dni pobytu w szpitalu Piotr schudł kolejne dwa kilo, to od zawału razem już 13 kilo mniej. Chcąc więc nadrobić zgubioną wagę, nie wiedzieć czemu w Ikei wziął sobie potężne śniadanie, większe niż do tej pory.
Obżartuch. Przypominam tobie, że za tydzień masz operację, a nie zawody sumo.
Nawet mnie tym nie rozśmieszył, ponieważ wczoraj znaleźliśmy w internecie informację, że operacja dotycząca tętnicy przedniej zstępującej wymaga, by pacjent był co najmniej szczupły.
Ale numer … – wypalił Piotr, gdy to przeczytał.
To dlatego On ciągle mi mówił i to od wielu lat …
Schudnij, będzie łatwiej ciąć.
Wtedy tego nie rozumiałem …
To jest nie-praw-do-po-do-bne … Doszło do mnie kolejny raz, że Oni to wszystko zaplanowali już znacznie wcześniej …
To po co ci tyle jedzenia teraz ?
…….. – spojrzał na talerz i go odsunął.
Słyszałem w szpitalu, że wątróbkę powinienem jeść, bo tam jest dużo żelaza. Może kupimy w Carrefourze …?
No nie wiem … Ich wątróbka kompletnie nie ma zapachu, spytaj się Homiela …
Ja bym tego nie jadł.
Powtórzę za Wokulskim …
Tyle w tym…,ile trucizny w zapałce.
Myślałam, że żartuje, ale sprawdziłam natychmiast w telefonie, bo absolutnie nie pamiętałam tego cytatu. W oryginalne brzmi; W panu jest tyle demona, ile trucizny w zapałce.
Takie to złe ?
Nie jest złe, ale wrogie.
Ale jesteś dosadny.
Bo nie wiem, jak do tego łba przemówić.
……. – ryknęłam śmiechem na krótko, bo doskonale Go rozumiem.
Jesteśmy kumplami przecież, dlaczego tak mówisz ?
Właśnie dlatego. To wyrób zakładów chemicznych Police – Homiel zacytował powiedzenie Piotra, które często powtarza, gdy zdarzy mu się zjeść coś niedobrego.
Nie jedz tego Synu.
Nie jestem Twoim synem ! – Piotr już zirytowany.
………. – zastygłam.
Skąd wiesz?
A Ty skąd wiesz, że to dziadostwo ? Przecież nie jadłeś ?
Z Domu Mi pisali.
A co sądzisz o jedzeniu z Ikei ? – spytałam.
Ogólnonarodowy poziom.
Spisując tę rozmowę z zeszytu do komputera wyłam ze śmiechu. Z Domu Mi pisali– super żart na miarę wielkiego anioła, choć nie jestem pewna do końca, czy to akurat z Nim rozmawialiśmy. Uwielbiam takie rozmowy.
Jadąc do naszego kościoła oczywiście rozmawialiśmy o wyjeździe do Bielska. Ponieważ mamy tam być przed 12.00 , musimy wyjechać co najmniej 5 godzin wcześniej.
Szkoda, chciałabym zajrzeć do Częstochowy, ale chyba się nie uda – myślałam o obrazie Chrystusa.
Nie trap się tym, zawsze jesteście razem.
Boję się tej operacji – Piotr przyznał otwarcie.
To klucz programu.
Homiel, w takim razie zaczynam się bać bardziej.
To Mnie nie dziwi, zawsze byłeś tchórzem– i śmiech.
Wszyscy na to czekają ? – myślałam o Niebie.
Tak.
Dlaczego ?
Po to żyjesz, żeby stało się to, co ma się stać tutaj i teraz.
Kiedy wrócisz do swojej postaci, zrozumiesz po co ty jesteś i co masz zrobić.
……. – spojrzeliśmy na siebie, bo już bardziej zagadkowo się nie dało ?
W kościele nic się nie wydarzyło, wychodząc złapałam Piotra za rękę …
Chcesz się przylepić do gospodarza ? – i mrugnął do mnie okiem.
Sam bym się chciał do takiego gospodarza przylepić.
Przy tobie żadna krowa nie schudnie.
Znowu wyłam ze śmiechu, ale to święta prawda. Piotr ma coś takiego w sobie, że ktokolwiek jest pod jego kuratelą, musi być najedzony. Zawsze lodówka powinna być pełna, to daje mu jakieś dziwne poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że jako mężczyzna spełnia należycie swój święty obowiązek.
Mieliśmy sporo czasu, z którym nie wiedzieliśmy co zrobić, więc pojechaliśmy do Konstancina. Jadąc ulicą Wiertniczą w pewnej chwili położył rękę na wysokości mostka …
Czuję policję – … i natychmiast mocno zwolnił.
10 sekund dalej skręcając w prawo faktycznie zobaczyliśmy wóz policyjny, który namierzał jadące samochody. Auto, które właśnie nas wyprzedzało, zostało zatrzymane.
Widzisz ?! Widzisz ?! A czułem, mówiłem policja, ale mam zmysł !
Gdybym cię nie dotknął, nic byś nie wiedział.
A moja intuicja ?
Niech ci będzie intuicja.
27. 02. 17 r. Warszawa.
Spotkaliśmy się na kawie „simple better”.
Miałem wczoraj niesamowitą wizję. Widziałem jak ten „alabastrowy” na platformie otwierał powoli oczy …
Budzi się.
… ??? …
A teraz ktoś krzyczy ...
Wróć do nas … Na razie to skorupa …
… Bez ducha … – dokończyłam i nie wiem skąd przyszło mi to do głowy.
Duch używa sobie na ziemi, kawę pijesz i to z kim !
Z jednym z kwiatów z ogrodu Ojca.
… ???!!! … – zrobiłam wielkie oczy, ciekawość mnie zżerała co to znaczy.
Ten alabastrowy mieni się cały na biało i złoto, jaki to kolos …! – Piotr opisywał, co teraz widzi.
Stoi na platformie po środku, platforma jest przezroczysta i wisi gdzieś w przestrzeni nad przepaścią, ci czterej … Każdy stoi w kącie platformy, to dziwne … Ona jedzie jakby do góry, z każdym metrem ten pośrodku robi się większy, stał się większy z 10 razy od tych czterech, a oni tylko to obserwują. Platforma idzie do góry jakby na wierzch …
Słuchając miałam skojarzenie ze sceną amfiteatru. Aktor wyłania się spod ziemi na powierzchnię i ma odegrać swoją rolę. Nie byłabym tym zdziwiona, gdyż Homiel często porównuje nasze życie do przedstawienia. Użył do tej pory słowa stage, antrakt, amfiteatr, gremium …, a teraz ta wychodząca na wierzch platforma.
Po co go budzicie ? – pytam.
Zaufaj Ojcu. Zrozumiesz później.
Rozmawialiśmy dalej o tej wizji rozkładając ją na części, nasze rozważania przerwał Ojciec …
Czy jesteś gotowy pójść za Mną ?
… Tak, ale jak to rozpoznam kiedy to będzie, jak… ? – Piotr zaczął się jąkać.
Kiedy otworzą się wrota, będziesz wiedzieć.
Wrota ? Przypomniałam sobie otwierane wrota, które zobaczyłam w mojej wizji, wrota pod ziemią. One były otwierane, ale widocznie nie otworzono ich jeszcze do końca. Czy to o nie chodzi ?
Dopisane 21. 10. 2017 r.
Duch używa sobie na ziemi, kawę pijesz i to z kim! Z jednym z kwiatów z ogrodu Ojca.
Wiem, że osoby, które czytają ten blog zastanawiają się kim tak naprawdę jest Piotr. Będzie mi coraz trudniej to ukryć pisząc, więc za zgodą samego Boga Ojca zostanie to w końcu odkryte. Jeśli ktoś się zastanawia dlaczego w jednym człowieku skupiło się tak wiele… wtedy to zrozumie. Ale jeszcze nie dzisiaj i nie jutro.
Pojechaliśmy do „naszego krzyża”. Nie było nikogo, kto byłby w potrzebie i nawet z tego powodu poczułam lekkie rozczarowanie. Wrzuciliśmy więc pieniądze do metalowego pojemnika, na którym stało kilka palących się świeczek. Z trudem zapaliliśmy swoje, ale w końcu zaczęły płonąć pełnią swojego blasku. Piotr przechyli lekko głowę i już wiedziałam, że słucha.
Jezus mówi …
Nigdy nie zgaśnie to, co ma się palić.
Idź w tę drogę, którą ci Ojciec wyznaczył.
….. Chyba chodzi o operację…? – spojrzał na mnie pytająco, ale ja nie byłam tego taka pewna.
Zacząłem się modlić słowami, które sam wymyśliłem… Bądź pochwalony Synu Boga Ojca, niech wielbią cię wszystkie stworzenia … i wiesz co usłyszałem ?
Dziękuję ci za słowa prawdy.
Ponieważ w kościele było bardzo zimno, Piotr nie mogąc się przeziębić przed operacją chciał nałożyć czapkę, szybko jednak z tego zrezygnował.
No załóż, Jezus to zrozumie.
Nie mogę założyć, nie jestem Żydem ! – powiedział z wyrzutem.
…….. – spojrzałam na niego zaskoczona i śmiać mi się zachciało, bo miał tyle w sobie oburzenia, że starczyłoby dla wszystkich.
… Ależ jesteś.
Historycznie patrząc …, to jesteś.
???? – no to teraz zdębieliśmy.
Piotr musiał poczuć się dość nieswojo słysząc taką informację. Jeszcze przed chwilą nie chciał być utożsamiany z Żydem, a tu się okazuje, że nim był … kiedyś. Przypomniała mi się jego wizja i to nie jedna, w której widział siebie jako Hebrajczyka. Czyżby to była prawda …?
Kochaj ludzi, kochaj ten świat, walcz o niego.
Usłyszeliśmy na koniec. Kochaj ludzi … i tu zaczyna się problem … Ma kochać też Żydów? Trochę śmiać mi się znowu zachciało, bo z tego powodu Piotr chyba dzisiaj nie uśnie … Raz nazista, raz Żyd … Naprawdę … Niezbadane są wyroki Boga i historie, które pisze …
Postaliśmy jeszcze chwilę i wyszliśmy. Pojechaliśmy na kawę.
Wczoraj, gdy odprawiałem nowennę …, zobaczyłem Alicję w łóżku. Położyłem jej rękę na głowie i na płucach … Poprosiłem Ojca … Boże daj jej zdrowie i życie.
Hmm …
Kurcze … Może się uda. To byłby cud, ale jeśli się nie uda …? A może Ojciec chce ją już u Siebie widzieć ? – mam wielkie wątpliwości, czy się uda.
…. Zobaczyłem teraz twój rozbity świecznik.
Podeszłam do zlewu, zaczęłam zmywać naczynia, trwało to może 5 minut. Odwracam się i widzę na kaflowej posadzce pod moimi nogami pół wielkanocnego świecznika, którego przed chwilą przecież schowałam. Zesztywniałam… zaczęłam natychmiast analizować sytuację w głowie; kiedy ja to zbiłam? Skąd się to wzięło? Dlaczego nie słyszałam rozbijającego się szklanego świecznika o podłogę? Dlaczego nie słyszał tego Piotr, którzy siedział 3 metry obok? Otworzyłam szafkę, wyciągnęłam z głębi miskę, a w niej… druga połowa świecznika Piotr podszedł i tak oboje patrzyliśmy na rozbity świecznik nic nie rozumiejąc. Jak Oni to robią ?! – spytałam nie będąc do końca pewna kto za tym stoi – Spytaj jednak Homiela, czy to Oni są za to odpowiedzialni – poprosiłam Piotra mając mętne przeczucie. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/07/20/jak-bedziesz-widzial-ze-stoja-miedzy-nami-to-nie-boj-sie-isc-do-mnie/- My nie niszczymy, my budujemy.
Ale dlaczego zbity, a nie na przykład kwiatek ? – pyta mnie Piotr zdumiony.
Przecież to był gacek, on dał nam znać wtedy – przypominam mu.
… Wiesz co teraz słyszę ?
Przeprowadzając się nie uwolnicie się od mnie …
Piotr machnął ręką, jakby się chciał uwolnić od natrętnej muchy. Natychmiast zmieniliśmy temat rozmowy, nie mając zamiaru wdawać się w dyskusję. Byłam jednak zaskoczona, że i on przysłuchuje się naszej rozmowie. Ciągle o tym zapominam, że jest tak blisko.
Nikt w to nie uwierzyłby …
To, że nie wierzą, nie znaczy, że się nie dzieje.
W zdjęcie Chrystusa też nie wierzą …
Nie zrażaj się, że inni nie widzą.
Oni widzą nic poza sobą w lustrze.
….. To będzie bardzo ciężka operacja – Piotr zaczyna swoje czarnowidztwo …
Homiel ratuj, nie chce Ci się już wymiotować słysząc ciągle to samo ? – zaczynam się śmiać.
Wytrzymajmy to, bądźmy z nim.
A ja wam mówię, że to jest ciężka operacja ! Muszą mnie cewnikować, a ja się nie zgadzam ! Wyobrażasz sobie to ?!!! Nie dam się …
…….. – wybuchłam śmiechem.
Aaaa … To o to ci chodzi … Przestań ! Chrystusa prawie nago krzyżowali … Wyobrażasz sobie to !!! – powiedziałam już całkiem poważnie.
Nie wiem dlaczego, ale dopiero teraz widząc wielkie rozgoryczenie i poniżenie Piotra zrozumiałam w pełni, co musiał czuć sam Jezus. On, Syn Boga…, w taki sposób, nago … Totalne poniżenie … Rozbeczałam się, bo po prostu to sobie wyobraziłam.
Chrystus ci teraz dziękuje, że Go ciągle wspominasz i wielki prezent ci szykują.
To na urodziny ? – spytałam pochlipując.
To na wszystko.
…Słyszę …
Nie zabierzemy cię.
A kiedy ?
Jestem cienki Bolek na to, by mówić.
Bolek ?
Mówię dwugłosem.
…….. – znowu śmieję się głośno. Homiel użył kolejnego powiedzonka Piotra, dlatego powiedział dwugłosem.
Zapadliśmy po chwili oboje w zadumę. Myślałam o stylu, w jakim prowadzimy rozmowy z Niebem. Są tak swobodne, tak proste i piękne zarazem.
A co z NIP ? – spytał Piotr przerywając mi. Ja o Niebie, a on o ziemi …
Bądź spokojny, więc co ma się stać, to się stanie.
Co widziałeś, to się stanie.
Ciekawe … Kiedy się zaczną te zmiany ? Za tydzień, dwa… ?
Ruszą hurtem.
Znowu będziemy zaskoczeni ?
Przynajmniej zawału nie będziesz miał– Homiel się uśmiechnął, ale zaraz przyszło mi coś do głowy …
My się śmiejemy, a może dopiero teraz to ma znaczenie ? Może coś się tak zacznie dziać, że …
… Muszę mieć mocne serce, by to udźwignąć ? – Piotr dokończył.
Dlaczego tak straszysz od razu ?
Z tego, co pamiętam, zawsze na cztery łapy spadasz, a Ja z tobą.
No bo sam wiesz ...
Przyjaciel jest prowadzony przez przyjaciela.
To ci powinno wystarczyć.
Zawsze na cztery łapy spadasz… ?…Przelecieliśmy szybko przez nasze dotychczasowe życie i zdaliśmy sobie sprawę, że rzeczywiście … Cokolwiek się działo złego, złe było tylko na początku. Potem wychodziło na naszą korzyść.
Z taką opieką nigdy nie upadniesz … Pamiętasz słowa Jezusa … ?
Ja w tobie, ty we Mnie na wszystkie wieki, na zawsz …
…… – Piotr przytaknął i łezka zakręciła się w jego oku …
Jestem płaczliwa ciota …
Oj Piotr, zadziwiasz wszystkich swoimi słowami – zaśmiał się Homiel.
Wieczorem.
Oglądaliśmy film „Red lights.” http://www.filmweb.pl/film/Red+Lights-2012-601997. Ten film jest dla nas o tyle interesujący, że dotyczy walki między nauką, a metafizyką. Nauką, a tym co niewytłumaczalne, wybiegające poza rozum i logikę. Oglądając zastanawiałam się, czy jakikolwiek naukowiec uwierzyłby w to, co piszę. Moje rozmyślania przerwał Homiel.
Ostatnie zdanie jest dla ciebie – powiedział do Piotra.
Ledwo to powiedział, a padły słowa kończące cały film.
Nie da się wiecznie zaprzeczać faktom.
Nie można negować kim się jest, nie można bez końca negować kim się jest.
Dzisiaj Piotr ma diagnozę koronograficzną. Musi sprawdzić, czy zamontowane stenty się sprawdziły i w jakim są stanie. Od tego zależy jaką operację zrobią w Bielsku, czy będą ciąć klatkę piersiową, czy zrobią tzw. operację mało-inwazyjną …, cokolwiek to znaczy, bo nie wiem co znaczy. Poszliśmy do szpitala, najpierw na izbę przyjęć, później do nowo wybudowanego budynku szpitalnego przeznaczonego na kardiologię. Ponieważ przyszliśmy za wcześnie i nie było jeszcze wolnego łóżka, klapnęliśmy oboje na małej i jedynej kanapie na końcu korytarza. Siedliśmy i nawet nie rozmawialiśmy. Homiel spytał Piotra w pewnym momencie …
Boisz się ?
Czego ? Przecież jesteś przy mnie – ale oczywiście, że się bał. Zdążył się już nasłuchać ile to ludzi odchodzi podczas koronografii, że po ludzku najzwyczajniej się bał.
Bierzesz Mnie pod włos ? – Homiel zaczął się śmiać.
No nieeee …
Ja cię mogę, a ty Mnie nie– i znowu się śmieje.
Zrobiło nam się luźniej na sercu, bo jeśli ma humor, to przecież nie może być źle. W oddali zauważyłam starszą, siwą, lekko przygarbioną kobietę, która z końca korytarza sunęła prosto w naszym kierunku. Nawet nie pytając usiadła tuż przy nas i zaczęła mówić. Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc z grzeczności zaczęliśmy jej słuchać.
Pan też do szpitala … – pokiwała głową ze zrozumieniem.
A ja będę w Lublinie operowana, tutaj nie mogą … Jak Bozia da, to przeżyję …
Da, na pewno da – Piotr chciał pocieszyć staruszkę.
Proszę pana, w ciągu 2 lat pochowałam męża, córkę, jej męża i synową … Jak Bozia da, to będę jeszcze żyła – i poleciała jej łezka …
Tak nas wzruszyła swoim opowiadaniem, że i nam poleciały łezki.
Przyszłam do was, bo widziałam, że wierzycie w Boga … – spojrzeliśmy się na siebie. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście tak to po nas widać …
Wierzycie w Boga, to wam powiem, że Bozię widziałam.
I tu zaczęła się niezwykła opowieść …
Mój mąż był w szpitalu, ale wszystko było już dobrze i pojechaliśmy do domu. Wieczorem dobrze się czuł, a jak widziałam, że dobrze się czuł, to i poszłam spać … Ale rano usłyszałam głos Maryi, idź po księdza … Wiedziałam, że to Bozia, bo ciągle się do niej modlę i obrazek całuję … Od razu wstałam i poszłam zobaczyć co z Jasiem, a on jakiś taki siny, ale spał. Dzwonię do córki i mówię jej, że Bozia mi mówiła o księdzu, a ona …
Co mama ! Na pewno tacie nic nie jest.
… Ale ja czułam, czułam, że muszę … Poszłam do księdza … Ksiądz to porządny człowiek, zna Jasia, bo przecież robi różne rzeczy u niego i mówię, że musi przyjść do domu, ale nie mówiłam, że to Bozia tak kazała. Poszedł razem ze mną, namaścił go i zostawiłam ich, żeby sobie porozmawiali. On, jak tylko wyszedł za drzwi, no parę metrów …, a mój Jasiu oddał ostatnie tchnienie … Wzięłam jego głowę w ręce i mówię Jasiu, Jasiu…, ale on nic …
No i w tym momencie ja w ryk, Piotr też … I tak w trójkę na korytarzu płakaliśmy. Ludzie krążyli i gapili się, co się dzieje …
Potem Bozia przyszła do mnie, niedawno … Obudziła mnie …. Patrzę … Stoi przy drzwiach i trzyma w ręku Jezuska !… O Boże ! Drzwi nie zamknęłam ! … To sobie pomyślałam … Kiedy zerwałam się na nogi, już Jej nie było … Taaak … – przerwała na chwilę kiwając głową …
Prawdę mówię … Wam mogę to mówić, bo wierzycie … Ale ludzie już nie wierzą … Tak się modliłam, żeby kiedyś przyszła do mnie … Ale dlaczego powiedziała Dzień dobry, gdy Ją zobaczyłam, a nie Szczęść Boże ?…
……. – jej pytanie nas zaskoczyło. Po chwili przyszło mi coś do głowy …
Pani się modliła, żeby przyszła, więc mówiąc „dzień dobry” powiedziała w ten sposób; prosiłaś i oto jestem.
Kobieta w głębokim zamyśleniu popatrzyła mi w oczy. Pani Gienia, lat 89.
24. 02. 17 r. Warszawa.
Koronografia się udała, nie ujawniła niczego niepokojącego i Piotr wrócił domu. Mogłam więc planować wyjazd do Bielska. Piotr oczywiście pobyt w szpitalu ma refundowany, ale dla siebie musiałam na 5 dni zabukować hotel. Ponieważ płatność była z góry, po powrocie Piotr miał mi zwrócić pieniądze. Kiedy weszliśmy do domu i zaczęłam w swoich myślach sumować wydatki, wyszło mi prawie 2 tysiące złotych.
No przecież oddam ci te dwa tysiące!
Stanęłam jak wryta w podłogę, bo odpowiedział mi na moje myśli! Nie przyznałam się jednak do tego, by za bardzo nie urósł w swojej pewności siebie. Pomyślałam po chwili, że napiłabym się kawy …
No to zrób kawę! – Piotr na to.
Jasny gwint ! Zaczyna się ! Ledwo przeczyścili mu trochę żyły, a jego możliwości znowu wzrosły.
Wieczorem.
Kowalewski podczas koronografii powiedział, że mógłby właściwie zrobić mi tę angioplastykę, ale wiesz co ?… Spojrzałem na jego fartuch.
I ? – zaciekawił mnie.
Był cały w czerwone trupie czaszki … Spojrzałem na to i powiedziałem nie.
To znak Homiel ?
Głupi by się poznał. Jego robota już się skończyła.
Jesteś pewny ?
Wyobraź sobie, że tak.
……. – zaczęłam się śmiać.
Na oddziale była cholernie miła pielęgniarka.
To się wyklucza. Wszystkim zwracasz uwagę, a i Ja tobie.
Cholernie miła ? Bardzo miła, ale nie cholernie …, to sprzeczność.
…….. – zamyśliliśmy się, bo za tydzień ważna operacja.
Ten tydzień minie szybko – pstryknął palcami Piotr tak, jak zrobiła to kiedyś Maryja.
Jeszcze szybciej.
Dochodziła 20.00. Piotr będąc w szpitalu nie odprawiał Nowenny. Mimo, że był zmęczony poszedł do drugiego pokoju, by dotrzymać Ojcu danego słowa. Wrócił szybciej niż być może powinien …
Jak tylko zacząłem się modlić, miałem taką zajawkę przed oczami. Zobaczyłem Maryję pod krzyżem Chrystusa, była w czarnej chuście i czarnej sukni. Usłyszałem tylko …
Jutro Piotr ma diagnostykę koronograficzną, więc chodzi cały w nerwach. Nie dziwię się, bo sama jestem w nerwach. Widocznie chodzenie w nerwach jest zaraźliwe.
Poszliśmy na kawę. Niedawno Homiel zaśpiewał o niej simple the best, więc nie mamy wyrzutów sumienia. Piliśmy tę kawę i zachciało mi się kichać. Piotr poszedł po chusteczkę do kelnerki i położył mi ją po chwili na stoliku.
No … Nie wierzę …
Widząc ten napis jako hasło przewodnie kawiarni… zaniemówiliśmy.
Jak Ty to robisz ? – Piotr spytał nie wierząc co widzi.
Widzę do przodu.
Wszystko ?
Co chcę i potrzebuję… A wy zwątpiliście we Mnie – zrozumiałam, że to z Bogiem Ojcem teraz rozmawiamy, z czego do końca chyba Piotr nie zdawał sobie sprawy.
Takich będzie dużo – p. s. wczorajszy mail.
Jesteście jak oni.
Apostołowie ciągle wątpili.
…….. – smutno mi się zrobiło, bo zrozumiałam, że zasmuciliśmy samego Ojca. Ale o tym nie powiedziałam Piotrowi. Chciałam, żeby dalej rozmawiał swobodnie.
Dobudzą mnie w szpitalu ?
My cię dobudzimy.
Dacie radę ?
Damy.
Zginę ?
Celem Ojca nie jest byś zginął, ale żebyś żył.
Masz jeszcze coś do zrobienia – powiedziałam pewnie, bo dzisiaj jestem tego pewna.
I to całkiem sporo.
Przyglądając się tej sprawie, twoje życie dopiero się zacznie.
A cóż takiego będę robił ?
………. – cisza.
Wieczorem.
Znajoma księgowej ma gwałtowny nawrót białaczki. Rozmawialiśmy, czy da się ją jeszcze uratować.
Czy nie jest za późno ?
Nigdy nie jest za późno.
Daj jej życie, Ojcze.
A co dasz od siebie ?
Będę grzeczny – miał na myśli posłuszny woli Ojca, z czym ciągle ma problemy.
To za mało.
Skuliłam się w sobie, bo rozmowa zaczynała być … nieziemska.
Możemy zawrzeć pakt.
Przestanie dla ciebie istnieć świat, a Ja ci ją przyniosę.
Pozbędziesz się twoich nawyków …
Ty, który koszule poprawiasz dwa razy.
Piotra zatkało, zatkało i mnie. Pół godziny wcześniej skończyłam drugi raz prasować koszule, które za pierwszym razem dla Piotra nie były dość dobrze wyprasowane. Tak bardzo chciał być doskonały …
O rany ! Ojciec wszystko widział ! Widział, jak prasujesz – mówi szeptem zawstydzony. Widziałam, że się zawahał, bo nie wiedział co odpowiedzieć. Spojrzał na mnie szukając ratunku.
Nie patrz na mnie, ja tu tylko spisuję – rozkładam bezradnie ręce zadowolona. Po raz pierwszy chyba się cieszę, że to nie ja słyszę, a tylko robię za kronikarza.
Usłyszałem Nowenna …
Nowenna pompejańska … Już to drugi raz nakazują ci ją odmawiać … – Piotr o tym zapomniał.
Czy chcę wiele od ciebie za jej życie ?
Nie.
Ale jest to wiele.
To zdaje się godzina modlitwy codziennie przez kilka tygodni – zaczęłam szybko tłumaczyć Piotrowi i obawiałam się, że to go przestraszy.
Co to nowenna ? – Piotr do mnie.
Poczytaj, w ten sposób tryb się rozrośnie.
Ale ja idę do szpitala ! – powiedział prawie odkrywczo.
To ci odpuszczę.
Ale już jutro idę do szpitala !
To jest jutro.
Piotrowi chodziło o to, że Alicja jest już prawie w agonii, a modlitwa trwa półtora miesiąca. Jeśli odliczymy 3 dni pobytu w szpitalu, to po prostu nie zdąży się jej uleczyć. To byłby istny cud, gdyby udało się ją uratować w tym stanie.
Ojcze, gdyby się ją udało uratować, to ja to ogłoszę światu, to będzie na twoją chwałę – mówię.
Zawsze w ciebie wierzyłem.
Ojcze, to może różaniec ? Jest krótszy – Piotr już zaczął kombinować… i nie wierzyłam własnym uszom.
Ty wyznaczyłeś Mi cel, a Ja tobie.
Ojcze, no nie wiem, czy dam radę …
Tyle dla ciebie ona znaczy ?
Piotr spojrzał na mnie ciężko i wiedział, że nie ma wyjścia. Zaczął sprawdzać w internecie jak odmawia się Nowennę Pompejańską.
To można rozłożyć na cały dzień ! – był tym odkryciem całkiem uradowany.
A toś się ucieszył.
Jeśli chcesz ją uratować, musisz zacząć od razu, bo ona długo nie pociągnie.
Musisz się spieszyć.
Spójrz na swoje dłonie…
Nie doliczysz palców, a ona odejdzie … , więc będziesz siedział dalej ?
Piotr machinalnie spojrzał na swoje ręce i zrozumiał, że nie doliczy się 10 dni, a ona umrze. Wstał z kanapy ciężko i z wyraźnym spowolnieniem. Już się wybierał do drugiego pokoju, gdy …
Nie zapomnij różańca.
Zawrócił i wziął różaniec leżący na stole. Wychodząc …
No to zostawiam cię samą – mówi do mnie i zrobił taką minę jakby szedł do dentysty. Cała ta rozmowa wzbudziła w nim lęk zmieszany z niepewnością.
Nie jest sama.
Pamiętaj w jakiej intencji się modlisz.
Gdy wrócił po godzinie, był wykończony. Blady i wykończony. Patrząc na niego miałam nieodparte wrażenie, że życie, które kiedyś odbierał, teraz w ten sposób oddaje. Modli się za życie kogoś, kogo nawet nie zna. Czy to jest ta równowaga, o której Niebo mówi, że we wszechświecie jest najważniejsza ?
Dopisane 15. 10. 2017 r.
Jesteście jak oni. Apostołowie ciągle wątpili – Dziękuję wszystkim tym wątpiącym, którzy piszą czasami do mnie. Dzięki wam mamy tak ciekawe rozmowy.
Poczytaj, w ten sposób tryb się rozrośnie – Nowenna Pompejańska rozkręca się na dobre, coraz więcej ludzi ją odprawia i ma się wrażenie, że ruszyła wielka Boska krucjata z nowenną na czele.
Możemy zawrzeć pakt – inie będzie to jedyny pakt z Ojcem w naszym życiu.
Rzadkie to sformułowanie; pakt z Bogiem. Zazwyczaj mówimy; układ z Panem Bogiem, przymierze z Bogiem. Jest to tak rzadkie, że zaczęłam wertować internet.
W uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 1919 roku, w czasie wieczornych modlitw ku powszechnemu zdumieniu ks. Alberione zaczął wyjaśniać słowa ułożonej przez siebie modlitwy, którą potem wszyscy uroczyście odmówili. Była to wyjątkowa modlitwa, do dziś posługują się nią duchowi synowie i córki ks. Alberionego. Sam twórca nazywał ją Paktem albo Tajemnicą powodzenia. Jej przesłanie w najogólniejszym zarysie jest następujące: jesteśmy zbyt słabi i niewykształceni, aby podołać zadaniom, które Pan Bóg nam powierzył. Prosimy więc Go o to, aby to On sam w nas działał i udoskonalał efekty naszej pracy, tak aby przynosiła ona jak najlepsze i największe owoce. Ze swojej strony zobowiązujemy się do pełnego oddania się Mu i robienia wszystkiego wyłącznie na Jego chwałę i dla pokoju ludzi. Pan Bóg dotrzymuje swoich obietnic, więc potrzeba tylko, abyśmy okazali się wierni przymierzu zawartemu z Nim.
Fajnie, teraz patrząc w niebo będziemy bliżej Boga – zażartowałam.
Nie zgodzę się z tym.
Bliżej się już nie da.
Ja dostałam lunetę, a Piotr dostał wizję.
Wczoraj miałem trzecią część tego snu. Jestem na stałym lądzie, wchodzę do białej, świetlistej sali, przechodzę przez nią spokojnie i na końcu znajduję wąski pas mgły, tracę widoczność. W tej mgle poruszałem się po omacku. Spojrzałem w dół i zobaczyłem podłogę ze szkła, przez którą mogłem zobaczyć pod nogami cały wszechświat. Z tej mgły wyłania się powoli gigantyczna głowa z alabastru, głowa w hełmie, ta głowa była oparta o coś, miała zamknięte oczy, jakby spała. Zrozumiałem, że to moja dusza, że to ja. Dopóki żyję tutaj na ziemi, „on” tam będzie spał.http://osaczenie.pl/wp/2016/03/28/zaskakujacy-pazdziernik/
Zobaczyłem znowu tego alabastrowego kolosa !
…….. – zmarszczyłam czoło szukając w pamięci, o czym on teraz mówi.
No tego śpiącego !
Aaaa … – przypomniałam sobie.
To było dawno …
Stał teraz pośrodku kosmosu na jakieś kwadratowej platformie. W każdym rogu tej platformy stał anioł ubrany jak żołnierz, mieli miecze i hełmy. Patrzyli na niego. A z góry spływała na kolosa jakby para i miałem wrażenie, że go czyszczą, choć on ciągle spał, bo miał przymknięte oczy.
Budzą go ?
Nie wiem …. – Piotr wzruszył ramionami i wstał chcąc iść do kuchni. W połowie drogi cofnął się …
Co znaczy …. Stejauf … ?
Co ? – spytałam zdziwiona.
Stejauf… Homiel mi ciągle mówi…, stejauf…
Steh auf ! – dopiero po chwili zorientowałam się, co do mnie mówi.
To po niemiecku powstań, wstawaj … – tłumaczę naprawdę zdziwiona.
Dlaczego po niemiecku …? A wiem już … Miałaś ty to rozwiązać – i sobie poszedł.
Mówiąc uczciwie chciałam tę wizję zbagatelizować, ale „steh auf!” przykuło oczywiście moją uwagę. Piotr nie mógł wiedzieć, że to forma rozkazująca czasownika rozdzielnie zbudowanego aufstehen. Tylko znający niemiecki lub uczący się w stopniu zaawansowanym mogą to wiedzieć. I dlatego Homiel użył niemieckiego wiedząc, że teraz tej wizji nie odłożę ad acta.
A więc budzą z letargu tego kolosa … ? A po co go budzą, niech sobie śpi – pytam Homiela pięć minut później.
A tego wytłumaczyć nie mogę.
Ale na pewno nie jest tak, jak myślisz.
Ten alabastrowy był już w pozycji pionowej. To wszystko działo się w kosmosie, 4 żołnierzy patrzyło na niego, a z góry leciała jakby para, czyścili go albo budzili … Sam nie wiem – Piotr powtarza.
Jeśli Homiel powiedział steh auf, to znaczy, że ma to znaczenie.
No co z tym kolosem ? – Piotr pyta sam już zaciekawiony.
To, że go myją, nie znaczy, że go budzą.
Ale steh auf usłyszałem, jaka jest więc prawda ?
W tej materii się nie dowiesz.
20. 02. 17 r. Warszawa.
Gdy byłem na porannej mszy, usłyszałem od Ojca … – opowiada Piotr na kawie.
To co masz, jest ode Mnie.
Hmm … Czyli jak masz problemy…, to też od Ojca.
Wiem, to takie ćwiczenia na ile ja wierzę. Wszystko mi wyznaczył co mam robić, więc muszę to zrobić.
Hmm ….
W kościele była grupa młodych ministrantów … Wiesz, co widziałem ? Każdy z nich miał za sobą wielkiego anioła ! – i zaczął się cieszyć.
…. Twojego Grubasa też widzę, jest przy tobie.
No nie mów tak na niego…! – wkurzyłam się.
Blisko jesteś ? – spytałam Mojego.
Jestem bliżej niż przy tobie.
……..
Ten na starość się rozgadał – Homiel ze śmiechem, ale ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo Mój musi mnie pilnować.
Czy moje zadanie nie jest jeszcze skończone ? – miałam na myśli Piotra. Dwa razy uratowałam mu życie, więc chyba już wystarczy.
Teraz dajesz później, będziesz brała.
O ! Twój Grubas to też mądrala – Piotr dalej …
Nie mów na Niego Grubas ! – znowu mnie wkurzył.
Hmm … Jak mogę Cię nazwać, żeby nie mówił Grubas ? – musiałam Mu nadać jakieś porządne imię.
… Widzę Och!… I końcówkę –iel…. Ochiel, sprawdź, czy taki jest … – Piotr się śmieje… i ja zaczynam się śmiać, bo rozumiem dlaczego akurat tak.
To nie jest prawdziwe imię mojego anioła, jak i Homiel nie jest prawdziwe. Widzę, że Ochiel również ma swoiste poczucie humoru, bo wybrał je na potwierdzenie tego, że widzi jak ciągle wzdycham, gdy myślę o Niebie. Wzdycham, bo po prostu brakuje mi słów, by wyrazić co czuję i jak Ich podziwiam.
Homiel mi wyjaśnił teraz, co znaczy ta pasta …
Woda myje, ale pasta czyści, działa podwójnie, choć nie widzisz.
A widzisz ! Czyli dobrze to rozszyfrowaliśmy.
Wieczorem.
Dostałam wiadomość, jak dotąd jedyną tego rodzaju.
Przeczytałam Piotrowi na głos, a odezwał się Homiel …
Trudno im sobie wyobrazić, że masz wiedzę od Boga.
Wszędzie widzą diabła.
Nikt wizji z Bogiem nie odważy się naśladować.
Bądź pewna swego.
Ale widzisz jak trudno im uwierzyć ?
Ty masz wierzyć. Dostaniesz jeszcze wiele dowodów.
Wielu będzie wątpiących, ale ty rób swoje.
Będą podburzać ludzi przeciwko tobie, ale ty rób swoje.
No widzisz ? Tak to już jest na tym świecie …
Tak to jest i tak będzie.
…….. – zapadliśmy w zadumę.
Chyba Zdzichu umarł …
Co ? – kompletnie mnie zaskoczył.
Zdzichu umarł, bo przyszedł do mnie …
Jak to przyszedł ?
No usłyszałem jego głos teraz …
A co powiedział ?
Dziękuję ci za wszystko.
… ??? …
Za co ci dziękował ?
Gdy się modliłem, odsuwałem od niego czarnych, żeby się nie męczył.
…….. – to mnie teraz Piotr zaskoczył. W ogóle o tym nie wspominał.
Zdzichu – tak go wszyscy nazywali, to dawny znajomy rodziny. Pod koniec ubiegłego roku dowiedzieliśmy się przypadkiem od jego sąsiadki, że leży gdzieś w hospicjum po udarze i dodatkowo z Alzheimerem. Nic więcej nie była w stanie powiedzieć, bo nie wiedziała gdzie leży i gdzie obecnie jest jego rodzina. W każdym razie był ciężko chory, więc jego śmierć jest bardzo prawdopodobna. Trudno nam to jednak zweryfikować nie mając konkretnych danych.
Homiel, co z Nim ?
Duchy to stan przejściowy.
Nie mówmy o duchach, mówmy o żywych.
Dopisane 12. 10. 2017 r.
W tej materii się nie dowiesz – wtedy, ale później tak. I to będzie bardzo ciekawe rozwiązanie tej zagadki.
Duchy to stan przejściowy. Nie mówmy o duchach, mówmy o żywych.
To, co masz, jest ode Mnie.
p.s. Ze względu ostatnio na niezliczoną ilość spamów blokuję na pewien czas możliwość komentowania. W przypadku pytań proszę o informacje mailem rozmowyzniebem@wp.pl lub osaczenie.00@wp.pl
Wracamy autem do Warszawy. Rano wstałam z myślą, że właśnie zaczęła się prawdziwa, niepewna droga ku nieuchronnemu. Poczułam ciężar na swoich barkach.
Dzisiaj obudziłem się słysząc słowa piosenki Co mi Panie dasz…
Sprawdzam od razu tekst piosenki w telefonicznym internecie; Co mi panie dasz w ten niepewny czas…
Ewidentnie usłyszałeś to, co ja czułam dzisiaj rano … Lęk przed nieznanym.
……… – Piotr ze zrozumieniem kiwa głową.
Homiel, gdzie jesteś ? – spytał Piotr półżartem.
Z tyłu, ciasno jest.
To ilu Was jest ? – pytam ze śmiechem.
Niech policzę … Sześciu.
Dlaczego aż tylu ? – byliśmy zaskoczeni.
Nie pytaj, tylko przyjmij.
To będzie tak ciężko ? – … jeśli jest ich tak wielu … ?
…….. – nie odpowiedział.
Ile dni Jezus przebywał na pustyni ? – spytałam, bo niektórzy podważają, że w ogóle był.
Odsyłam cię do Biblii.
Wiedziałam, że to powiesz … Ale jak mógł to przeżyć ?
Uczysz i uczysz i dalej nie rozumiesz.
…….. -… to mi przygadał.
Czuję ciężar tego co będzie – Piotr.
Z taką obstawą ? Po prostu jedź.
Wiem, że jestem nienormalny dla innych. To, co widzę i słyszę…, to nienormalne.
Jak wszyscy, dozwolona nienormalność.
Piotr zaczął poprawiać wsteczne lusterko w aucie, by z tyłu lepiej widzieć.
Chcesz Nas dostrzec ? Nie uda ci się, jesteśmy przezroczyści.
…. Wiesz co usłyszałem … ? Chyba ktoś nowy się wtrącił, bo powiedział …
Zawsze tak rozmawiacie ?
??? … Kim jesteś ? – spytałam.
Pytanie niepotrzebne.
…….. – już wiedziałam, że niczego się nie dowiem.
Jak to się wszystko skończy, pojadę nad morze się wyspać, odciąć się od tego – powiedziałam zmęczona emocjami.
Masz zbyt silne obowiązki wartownicze.
… To prawda – przyznałam. Po ostatnich wydarzeniach nie spuszczałabym Piotra z oczu.
… To ciekawe co powiedział Kowalewski o twoich żyłach, że oni ich nie robią, a w Bielsku robią.
To wcale nie jest ciekawe, zważywszy jakie masz plecy, a masz plecy.
…….. – uśmiechnęłam się, bo mieć po swojej stronie samego Boga to najszersze i najpewniejsze plecy na świecie.
Czy aniołowie służą tylko tutaj ? – pytam dalej.
W wielu światach.
To macie wiele roboty.
Oj Ola, wypłakałbym się tobie …– wybuchłam śmiechem, bo sobie to właśnie wyobraziłam.
Służba Bogu to największy przywilej, największa radość.
Homiel, teraz jesteś tylko tutaj ?
Teraz tutaj, czasami gdzie indziej.
Po co tyle światów ? Tyle pracy macie tutaj …
Wchodzisz w uprawnienia…
… Wiem, wiem – szybko się zreflektowałam.
…. Chciałbyś, żeby Bóg Ojciec cię operował mimo, że nie ma żadnych kursów ani szkoły ?
……… – zaczęłam się śmiać, bo jeszcze niedawno Piotr potrafił podważyć możliwości Ojca w kwestii uzdrawiania.
Chciałbym.
Ojciec słyszał twoje słowa. Powiedział, że …
Nie masz dna.
Czyli nie ma końca twoich twierdzeń, które Go zaskakują.
Faktycznie … Jaki ja jestem głupi ! Powiedziałem, że nie zna się na medycynie – Piotr zrobił się czerwony.
On ją opracował, każdy szczegół.
….. Ty jesteś dla mnie – raptem Piotr zwraca się do mnie.
Wiem i to trudne zadanie.
Ale wiesz, że misja będzie teraz kompletna ?
Hmm … – zamyśliłam się. Misja … ???
Wszędzie ze mną jeździsz, pilnujesz …
Zero wolności bez solidarności – Homiel ze śmiechem.
Piotr zaczął opowiadać o swojej porannej wizji.
Rozmawiałem z naszym prawnikiem. Pytam go dlaczego pan się tym nie interesuje bardziej ?
Myślałem, że to pan powinien wiedzieć.
Potem wziąłem białą pastę do zębów i rozpuściłem ją w wodzie w emaliowanej misce … Co to może znaczyć ?
Wzruszyłam ramionami, bo nie wiedziałam, ale zaraz przyszło do mnie pewne skojarzenie.
Zanim kładę pastę na szczoteczkę, moczę ją najpierw w wodzie…
… żeby się lepiej rozprowadzała – Piotr dokończył i wtedy spojrzeliśmy na siebie.
Rozumiem … Pasta rozpuściła się w wodzie, ale nie znaczy, że przestała działać. Pasta czyści zęby … Czyli ? – myślę analitycznie.
To, co zacząłeś, działa, choć tego nie widzisz. Prawnik w wizji to symbol naszej sprawy z NIP ! – byłam już tego pewna.
To zadziwiające jak niektóre Ich wizje są bardzo czytelne, choć na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie niezrozumiałe.
Tak się martwiłeś, że nic o NIP nie wiesz, to masz teraz odpowiedź, pasta działa.
Dobrze interpretujemy Homiel ? – pyta Piotr dla pewności.
Jak ty to wytrzymujesz?– odezwał się Nowy.
Co chwilę pytają ?!
???!!!! – rozdziawiliśmy szeroko buzię, bo zdążyliśmy o dodatkowym Nieznajomym już zapomnieć.
Po raz pierwszy jesteście razem ? – spytałam.
Bezpieczeństwa nigdy za wiele, nie na darmo bandażowano ci głowę.
Was sześciu jest dla Piotra, czy dla nas ?
Czyż nie jesteście jednością ?
Piotrowi zebrało się na wspominki z całego życia, po kolei przypominał mi wszystko po raz setny. Nie chciałam mu przerywać i go wkurzyć, bo prowadził, ale prawie zaczęłam ziewać.
To niebywałe jak Oni to robią – Piotr miał na myśli wszystkiej dotychczasowe wizje, koronki.
Tyle komplementów w twoich ustach naraz ?
A ty udaj, że wszystko słyszysz pierwszy raz – zwrócił się do mnie.
Ta koronka będzie bardzo duża, dlatego musi potrwać Mój przyjacielu.
Załatw teraz serduszko – … czyli jedź do Bielska i o nic się nie martw.
W Warszawie, mimo zmęczenia, pojechaliśmy jeszcze do „naszej” katedry. Piotr usłyszał …
Rób, co masz wytyczone.
Pozornie możesz wybrać, ale nie masz wyboru, bo zostało to wybrane za ciebie.
A więc my wyboru nie mamy i nigdy nie mieliśmy. Od początku idziemy zgodnie z wytyczonym przez Nich planem.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/
Wracaliśmy pociągiem do Szczecina. Nasza rozmowa rozpoczęła się od obecnych problemów naszej firmy.
Mam bardzo małe obroty.
Nadchodzi rozwiązanie.
No widzisz ?Przy Nich nigdy nie utoniesz – już się cieszę.
Wiesz co zobaczyłem ? Pływam na morzu kraulem, nie czuję pod nogami ziemi, ale widzę Homiela w masce płetwonurka jak mnie pilnuje pod spodem …
Widok anioła w masce nawet w wyobraźni bardzo mnie rozbawił.
Przed wyjazdem poszliśmy na kawę do nowej kawiarni, ponieważ starą nam Homiel stanowczo odradzał.
Czy ta kawa jest dobra ?
… Słyszę muzykę … Śpiewa …. simple the best.
Czyli po prostu najlepsza, czyli możemy tam chodzić ? – pytam dla pewności.
Nie zdążycie się rozpędzić.
Będzie nam zabronione ?
Nie będzie nic „Not allowed” – … jak to dobrze, że jako tako znamy angielski i rozumiemy słowne wstawki Homiela.
No co masz na myśli ?
Zmiany będą tak idące, że inne rzeczy będziecie robić.
Przez te zmiany nie będziemy mieli czasu chodzić ? – nie odpuszczałam.
Nie dokazuj – czyli mam przestać „dusić”.
… A co z NIP ? Czy ta wizja ciągle obowiązuje ? – ja przestałam, a zaczął Piotr.
Wizja jest niezmienna, ona się nie zmienia jak pogoda.
Czy wszystkie Wasze wizje są niezmienne ? Czy wizje mogą ulegać modyfikacji ?
Jeśli są pokazane od początku do końca, są niezmienne.
W takim razie jak spadnę z drugiej fali na kamienne wybrzeże, na pewno coś się ze mną stanie – Piotr jak zwykle pełen czarnowidztwa.
Już płaczę – a Homiel pełen ironii.
Jak by ci było beze mnie, gdybym odszedł ? – pyta mnie.
Strasznie – przyznałam.
I w tym momencie Piotra zakuło mocno serce. Zgiął się niemal w pół.
Oho, mam o tym nie mówić.
To za karę …
My nie budujemy domków z kart, My je betonujemy.
…. Na pewno podczas operacji coś odkryją nowego, jakąś inna chorobę – Piotr po chwili dalej czarnowidztwo…
Odkryją, że masz niesprawny mózg – Homiel ironicznie.
Piotr przypomniał sobie, jak Maryja bandażowała mu głowę, bandażowała ją wielokrotnie i dokładnie …
Na co to ?
Na to, żebyś nie poczuł.
Czy gacki też się szykują na twoją operację ? – spytałam.
Jak wszyscy to wszyscy. Wszystkie ręce na pokład – powtórzył.
W tej wizji, gdy wylądowałeś na kolanach, to jak się czułeś ? – spytałam.
Jeśli każdy szczegół w wizjach jest ważny, to taki sposób wylądowania na brzegu musi mieć swoje znaczenie.
Byłem zdziwiony, zaskoczony.
Moim zdaniem będziesz zaskoczony nową rzeczywistością – myślę głośno.
Tyle rozważacie, a gdzie zaufanie ?
Stuprocentowe, ale jesteśmy ciekawi – Piotr tłumaczy, choć wiem, że jest po prostu przestraszony niepewnością. Zawsze lubi mieć kontrolę nad wszystkim, a tutaj żadnej kontroli mieć nie będzie.
Ty powinieneś milczeć zważywszy na to, co zrobiłeś kiedyś.
……… – Piotra dosłownie zatkało.
Te buty masz czyste …
Widzisz podobieństwo ?
Spojrzeliśmy natychmiast na jego buty. Były czyste jak lustro. Homiel strzelił w punkt ! Wczoraj oglądaliśmy film dokumentalny o Himmlerze pt. „Porządny”. https://www.youtube.com/watch?v=XuqgHir41gk&t=6s
Fragment, w którym pokazano marsz najważniejszych dygnitarzy SS szczególnie zwrócił naszą uwagę. Każdy z nich miał bardzo wyczyszczone buty. W pewnej chwili pomyślałam nawet, że jakość tego archiwalnego filmu jest znakomita, jeśli widać tak świecące i wyglancowane buty …
Ja też lubię pucować swoje buty … – i wyraźnie zrobiło mu się z tą świadomością dość dziwnie…
Pamiętasz czarną koszulę ?
……… – Piotr potrząsnął głową jakby nie chciał tego słuchać. Kilkanaście lat temu nosił czarną koszulę, którą lubił wyjątkowo.
Tylko brakuje – pokazał znak SS …
… Wiesz, że jako dzieciak w podstawówce malowałem sobie pod pachą ten znak ? – powiedział smutno.
Siedzieliśmy w milczeniu. Gdy korytarzem przechodził młody chłopak, Piotr gwałtownie złapał się za głowę i zrobił się czerwony. Myślałam, że znowu miał zawał.
Zobaczyłem przed oczami jak do kogoś strzelam i nożem tnę, jako ss-man …
Bali się ciebie nie tylko normalni, ale i swoi.
Uniknąłeś kary ? – od razu się tym zainteresowałam.
Wyśliznąłeś się, byłeś bardzo poszukiwany, „nieszczęśliwie” spaliłeś się żywcem.
… ???!!! …
A mnie wtedy zabiłeś ? – spytałam.
Słyszę … Assasyn – p.s. assassin; zabójca.
Szkoda, że nie masz zajawek z dalekiej przeszłości, kiedy byłeś kapłanem – westchnęłam rozumiejąc teraz, dlaczego nasza przeszłość jest przed nami zakryta. Myślę, że po prostu lepiej nie wiedzieć.
Masz w zachowaniu.
Aż się wyprostowałam słysząc te słowa. Przypomniałam sobie bowiem zdanie Homiela sprzed wielu miesięcy, kiedy na pytanie, dlaczego człowiek nie pamięta swojej przeszłości, powiedział po prostu …
Ale jego dusza pamięta.
…. To ciekawe, że odzyskałem tę świadomość teraz.
Ślepy nie widzi, a głuchy nie słyszy.
…. Jaki jest twój werdykt, kiedy wiesz ?
… Trzeba walczyć o ludzi …
To długa droga. Wojna byłaby szybka.
Nie chcę wojny.
To długa droga.
Damy radę.
Czy wierzysz w swoją wytrwałość zważywszy na wczoraj ?
A wczoraj Piotr nie miał siły się pomodlić i odprawił „repertuar standardowy”.
Ale uczę się.
Przyjąłem.
…….. – już wiedziałam, że to z Ojcem teraz rozmawiamy.
Jeśli się uda; przywróć ustalony porządek…, to nie będzie diabła ? – pytam.
Czy to nie pachnie utopią ? – Piotrowi trudno sobie to wyobrazić.
To jest wojna od początku do końca, od Adama i Ewy.
Co jest lepsze ?
Czy czynić dobrze spontanicznie, czy czynić dobrze świadomie ?
…. Rozumiesz ? Na tym świecie nie będzie tak, że zło całkowicie zniknie. Człowiek musi czynić dobrze świadomie…, a powiedzmy sobie szczerze … Ilu jest takich ? – pytam.
Dopisane 09. 10. 2017 r.
To długa droga. Wojna byłaby szybka – nic tak nie uczy jak wstrząs. Tego dowiedziałam się z późniejszych naszych rozmów i trudno się z tym nie zgodzić. Każda wojna to wstrząs, ale i krótsza droga do pokazania ludziom czym jest dobro, a czym zło i o co tak naprawdę warto walczyć.
Co jest lepsze, czy czynić dobrze spontanicznie, czy czynić dobrze świadomie? – być może jest to jedna z ważniejszych rozmów z Ojcem. A będzie ich tak jeszcze wiele i wszystkie są ważne. Istotą istnienia na tym świecie Zła / Złego jest jedno; nasza ciągła nauka. Dlatego Bóg w życiu pojedynczego człowieka, ale i całych narodów dopuszcza do działania osobowego i duchowego Zła. Po prostu czasami nie ma innego wyjścia…
Tak się zastanawiam… Co jest bardziej złe… „Nawiedzony” autor, który wymyśla coś takiego, czy aktorzy, którzy w imię wolności słowa świadomie biorą w tym udział… ?
Nasz syn znowu wyjechał w morze. Doleciał właśnie do Kuwejtu, gdzie zabukowano mu miejsce w najdroższym hotelu.
Temu to się powodzi – Piotr z uśmiechem.
Pamiętasz ?… To, co tobie zabrałem, jemu oddam obficie … Tak powiedział Ojciec.
……. – pokiwałam głową ze zrozumieniem, bo to niesamowite. Chłopak ma 26 lat, a już ma prawie wszystko.
Kiedy wróci, to ja już będę po zmianach ?
Będą mocno zaawansowane.
Czyli będą w trakcie … A marzec to będzie gwoźdź programu tego roku ? – pytam.
Nie uprzedzajmy zdarzeń.
Wiecznie chcesz robić to samo ?
… Wiecznie mogę pisać o Was – trochę mnie zaskoczył, bo nie wiem, co do końca miał na myśli. Nie chciałabym, żeby akurat to się zmieniło.
Wiecznie chcesz wracać do tego mieszkania ?– sprostował.
Nie.
Więc nadchodzą wielkim krokiem.
………
Pan Bóg odbierze to, co Swoje.
……… – zaskoczył nas znowu. Zaczęłam główkować co może Bóg odebrać, co jest Jego ?
Ale przecież wszystko jest Jego … – i Piotr zaskoczony.
Co odbierze ? Co masz na myśli ?
To, co dał.
… To żeś pomógł Homiel – nadal główkowałam o co chodzi.
Dał nam życie, więc zabierze to życie ?
Nie zabiera to, co twoje, ale to, co Swoje.
Dał ci życie i to jest twoje.
…….. – potrzebowaliśmy chwili, by to przetrawić.
Nie obronisz się przed tym, co nadchodzi, a poza tym ta obrona nie ma sensu.
Dlaczego chce zabrać ? – ciągle drążyłam.
Nadchodzi ten czas.
Zamyśliliśmy się oboje nad tymi słowami. Niezwykła rozmowa …, i piękna rozmowa. Przypomniałam sobie Ojca;
Przywrócisz Mi chwałę, która Mi się należy.
Chwała, miłość … Tylko to przyszło mi do głowy. Odbierze chwałę, która Mu się należy ?
Czy twoja nieobecność zaważy na twojej firmie ? – pytam.
Na pewno – Piotr jest wyraźnie tym zmartwiony, obecnie ma bardzo małe obroty, a jego miesięczna nieobecność tylko to pogłębi.
Damy radę, nie bój się dobrej zmiany.
Homiel mówi jak nasza pani Szydło ! – Piotr zaczyna się śmiać, ale zaraz poważnieje.
Oni są fajni, ale nie znają się na przelewach, na terminach, że trzeba na czas ZUS, podatki płacić …
Czyżby ? – spytałam, bo Piotr wyraźnie o czymś zapomniał.
Nooo dobra … – przyznał.
Pamiętam, miałem zapłacić VAT, zabrakło mi 28 tysięcy, a już jest termin. Od nikogo nie spodziewaliśmy się wpłaty, moja księgowa pyta co teraz zrobimy, a ja nie miałem skąd wziąć… i po południu z Raiffeisen na moim koncie pokazało się dokładnie 28 tys … Bank się pomylił w operacjach i zorientowali się dopiero po 2 tygodniach prosząc o zwrot. Wtedy już mogłem zapłacić, bo miałem …
No widzisz, a tym mówisz, że się nie znają – śmieję się soczyście, bo uwielbiam takie historie.
Nooo …. Trzy razy mi się tak zdarzyło, że ratowali mi tyłek w ostatniej chwili … Ale teraz będzie inaczej, na pewno coś mi się stanie i kicha … Firma na pewno upadnie, dlatego muszę ci pokazać co masz na wszelki wypadek dalej robić, jak pieniądze zagospodarować.
Był przy tym tak poważny, że poczułam na sobie ogromny ciężar, jakbym ważyła tonę. Zrobiło mi się dosłownie grobowo.
No i z fajnej kawy wyszedł dramat– wtrącił się na szczęście Homiel.
Przestań przypuszczać mister hipoteza.
… Ale mnie nazwał … Mister hipoteza ! – Piotr ciągle poważnie.
Musisz wiedzieć co masz robić, nie mogę cię zostawić bez niczego.
Myślisz, że zabierając ciebie zostawię Swojego anioła na powieruchę ?
… ???!!! – to o mnie ?
Co znaczy powierucha ? – pyta mnie Piotr.
Ja jednak nie myślę co znaczy, ale o tym, z kim Piotr właśnie rozmawia. Kto może zabrać Swojego anioła jeśli nie sam Bóg Ojciec ?
Wiesz z Kim teraz rozmawiasz ? – na wszelki wypadek uprzedzam Piotra.
Zanim ciebie zabiorę, dam jej miękki materac.
Miękki materac… Symbol czegoś bezpiecznego, miłego, spokojnego. Poza tym, moje łózko to wąska nierozkładana kanapa, na której często boli mnie kręgosłup. Codziennie mam z tym problem.
Ja po prostu nie chcę czuć jej łez potem, dlatego chcę jej wszystko pokazać – Piotr skierował się bezpośrednio do Ojca.
Myślisz, że jak będziesz żył, możesz nie czuć jej łez ?
Zawsze tak może być … – przyznał Piotr.
… Ale pokażę jej tak ogólnie … – drążył dalej.
Zaczynam się śmiać, bo Ojciec mówi swoje, a Piotr swoje. Niby przyznaje Mu rację, ale mimo tego myśli swoje.
Znowu sprzeciwiasz się Ojcu teraz … Wiesz o tym ? – uświadamiam ostrożnie Piotra.
Zgoda, rozkaz to rozkaz – zreflektował się w końcu.
Do następnego razu.
Jesteś jak woda.
Zagrodzisz jej drogę, a ona szuka następnego razu.
Dopisane 07. 10. 2017 r.
Powierucha – szczególnie niebezpieczna odmiana wiatru ( wir powietrzny) porywający ludzi.
Przed operacją Piotr szykował się na wszystko, choć wiedziałam, że przeżyje. Dzisiaj zauważyłam, że oczywiście nie przypadkowo Bóg Ojciec użył słowa powierucha, jako szczególnie niebezpiecznego rodzaju wiatru. Czyż nie jest bowiem tak, że po odejściu kogoś bliskiego czujemy się tak, jakby nas dopadło samo tornado?
W tej rozmowie widać dokładnie jak przeplatają się słowa Anioła i słowa samego Boga Ojca. Do dzisiaj mamy z tym problem, by rozpoznać kiedy rozmawiamy z Homielem, a kiedy z samym Ojcem. W późniejszych rozmowach sam Ojciec to wyjaśnia, ale niedawno znalazłam ciekawą informacje, którą już dzisiaj chciałam tu pokazać.
Bóg czy anioł? Miesięcznik; Któż jak Bóg. Wrzesień.
Z powodu Walentynek nasza kawa była bardziej luźna niż zwykle. Rozmawialiśmy o wszystkim.
Homiel mówił, że w tym roku możemy zmienić mieszkanie … W ogóle tego nie widzę – przyznałam szczerze.
Musiał być chyba pod wpływem ambrozji – Piotr się śmieje.
Wyobraź sobie, że to słyszę !
To dobrze, bo z sąsiadką z góry nie da się już wytrzymać, tak głośno nastawia muzykę.
Ona dawno odrzuciła wszystko, co dobre.
Zagłusza swoje myśli.
Wow … – Homiel znowu wie więcej niż my …
Mam jechać na tą operację ? – Piotr zmienił temat.
Kości zostały rzucone.
Kiedy to się stało ?
W tym roku.
Rób swoje, a resztę pozostaw Nam.
Ażeby zostawić Nam, musisz zrobić swoje.
Wieczorem.
Zrobić swoje, to zrobić kolejną diagnostykę koronograficzną, która niezbędna jest Cisowskiemu. Z kolei ażeby to zrobić, musimy mieć skierowanie od lekarza rodzinnego, a lekarz rodzinny jest w Szczecinie. Jeśli tego nie zrobimy operacja przesunie się na listopad. A do listopada wiele może się zdarzyć. Już myślami pakowaliśmy się, by jechać do Szczecina, gdy zadzwonił znajomy Piotra ze szpitala. Znowu powiedział, że nie wie dlaczego dzwoni, ale Piotr już czuł przez skórę o co chodzi. Opowiedział mu o sprawie skierowania, a znajomy od razu podał mu telefon do innego lekarza, który po krótkiej rozmowie zobowiązał się do prowadzenia wszystkich spraw lekarskich w Warszawie, oby tylko Piotr nie musiał jeździć celowo do Szczecina.
Nie widzisz tego, jak ci drogę płatkami róż ścielą ? Oby wszystko poszło zgodnie z planem, z Ich planem oczywiście.
Pilnujecie mnie ? – Piotr.
Jak mamy nie pilnować najważniejszej akcji na świecie ?
No to będzie się działo – Piotr pokiwał głową w zamyśleniu.
Zacznie się dziać, co ma się dziać.
Miecz ci uświęciliśmy, teraz kolej na ciebie.
Ok, co ma być, to będzie.
Co ma być, to musi być.
15. 02. 17 r. Warszawa.
Piotr pojechał po skierowanie do poleconego lekarza. Okazał się bardzo rozmownym i bardzo… myślącym człowiekiem.
Czy operacja się uda, czy nie …, tak naprawdę wszystko zależy od tego, czy jest pan dobrym, czy złym człowiekiem. Wszystko zależy od tego, jakie plecy ma pan tam … – ….i pokazał palcem ku Niebu.
Jeśli ma pan plecy, to nic panu nie grozi. Musi pan zrobić ten zabieg, bo jeśli pan tego nie zrobi, zostanie panu 2 lata życia. Kto ma z Nim układy, nie ma czego się bać.
……. – Piotr rozdziawił buzię ze zdumienia.
Mówi pan o Ojcu ?
Oczywiście, a o Kim ? – i zapatrzył się w Piotra wnikliwie.
To niemożliwe … – i potrząsnął głową jakby chciał się pozbyć jakiejś myśli, która go nawiedziła.
……… – Piotr opowiadał mi o tym godzinę później.
Czy to nie dziwne ?
Z tego co mówisz, zachowywał się w pewnym momencie tak, jak ty się zachowujesz, kiedy coś słyszysz – zaczęłam analizować.
To jeden z Naszych.
Noooo, teraz to już mnie nic nie zdziwi. Ten lekarz otworzył nam oczy na oścież. Tętnica stępująca przednia jest główną tętnicą i będzie się z czasem zwężać. Nie możemy już żyć mrzonkami, że jakoś to będzie. Nie będzie w ogóle, jeśli się nie zdecydujemy na operację. Nikt nam dotąd tak dosadnie nie powiedział, że Piotr ma przed sobą maximum dwa lata życia. Teraz naprawdę nie mamy już wyjścia i Homiel znowu miał rację. Nie ma odwrotu. Zrobimy swoje, a resztę pozostawię Niebu.
Wieczorem Piotr zaczął mnie męczyć pytaniami, dlaczego wyląduje na lądzie na kolanach … A skąd ja mam to wiedzieć !!! Zaczął mnie porządnie już irytować.
Homiel, ratuj, nie dam rady tego słuchać więcej.
Czy nie lepiej ci poczekać ?
Ale co to znaczy ? Co się wydarzy takiego ? – Piotr naciska.
Że nadchodzą wielkie zmiany.
No powiedz …
Nie.
To powiedz inaczej Homiel – wtrąciłam się, bo czułam, że i On ma dosyć.
Czy Piotr będzie zadowolony, że będzie na lądzie ?
A czy widzisz u niego płetwy ?
…… – jasię roześmiałam, ale Piotr nie tego oczekiwał.
Nie powinieneś być milszy ?
A z jakiej paki ?– użył kolejnego powiedzonka Piotra, co mnie doprowadziło prawie ze śmiechu do łez.
Z takiej, że się znamy od lat.
Co księciuniu chciałbyś wiedzieć ?– Homiel był wyraźnie zdegustowany i zarazem lekko rozbawiony.
Już nic – … Piotr zniechęcił się całkowicie.
Nastała cisza i dobrze, ponieważ w HBO rozpoczął się film „Zmartwychwstały”.
Kilka godzin wcześniej na Discovery oglądałam jeden z filmów dokumentalnych o Jezusie, w którym dowiedziałam się, że tylko dwóch ewangelistów było uczniami Jezusa; Mateusz i Jan. Te dwa obrazy nasunęły mi pewne pytanie …
Homiel … Dlaczego Jezus poszedł na pustynię ?
Odpowiedź znajdziesz w Biblii …
Rany … – westchnęłam, bo zaczyna mi czasu brakować na studiowanie wszystkiego w internecie.
Jak zacznę zajmować się tylko tym, to firmę muszę zamknąć i zacząć szukać chyba pracy.
Nie martw się, Ja cię zatrudnię.
……… – znowu mnie rozśmieszył.
Jak zaczniesz szukać, to jeszcze coś znajdziesz.
Długo Jezus był po zmartwychwstaniu wśród ludzi ? – odezwał się i Piotr.
Tydzień.
Cieszyli się ? – oglądaliśmy akurat scenę, gdzie apostołowie siedzieli uradowani wokół ogniska, co mnie od razu zastanowiło, czy mogło być tak naprawdę.
A ty się nie cieszysz ?
Oooo tak …. Znam to uczucie i jestem pewna, że uśmiech nie schodził z ich twarzy. Uśmiech, zachwyt, uczucie szczęścia.
Dopisane 05. 10. 2017 r.
Odpowiedź znajdziesz w Biblii… – to zacznijmy od początku.
Adam Ligęza SP: Opowiadanie o kuszeniu u wszystkich trzech synoptyków rozpoczyna się podobnie: Jezus przez czterdzieści dni przebywał na pustyni, gdzie był kuszony przez szatana. Pustynia, szatan, symboliczna liczba czterdzieści — to wspólne elementy tradycji… Zacznijmy od wytłumaczenia, co symbolizuje pustynia…
Michał Wilk: Zanim przejdziemy do symboliki tekstu, najpierw musimy zwrócić uwagę na to, że w tym opowiadaniu chodzi o konkretne miejsce geograficzne — o pustynię leżącą w Judei, prawdopodobnie tę samą, na której działał Jan Chrzciciel. Mówimy o obszarze rozciągającym się na zachód od Morza Martwego i sięgającym aż po wzgórza judejskie. To właśnie tam poszedł Jezus… J.I. Packer opisuje to miejsce dość plastycznie: Ostre gołe skały znaczą jałowe połacie pisaku. Gorące, niosące piasek wiatry tworzą ruchome wydmy. W dodatku w regionie tym bardzo rzadko padają deszcze… Pustynia biblijna daleka jest od naszych wyobrażeń pustyni piaszczystej. Ale ustalenie położenia geograficznego nie wyklucza biblijnej symboliki pustyni, prawda? Jasne, że nie. Wychodząc od obserwacji samej Ewangelii Marka, moglibyśmy powiedzieć, że pustynia jest symbolem czegoś bardzo zwykłego i codziennego: wyciszenia, odpoczynku, spokoju. Ewangelista Marek wiele razy wspomina, że Jezus chodził na pustynie, by odpocząć.
Tylko 3 Ewangelistów opisuje to wydarzenie.
Mateusz;
(16) A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. (17) A głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Marek;
(10) W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. (11) A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. (12) Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię.
Łukasz;
(22) i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. (1)Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni (2) czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód.
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Duch wyprowadził Go na pustynię.
Przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni – p. s. co nie znaczy, że został tam zaprowadzony przez Ducha św.
Ponieważ Łukasz był apostołem, ale nie był bezpośrednim uczniem Chrystusa i nie był naocznym świadkiem ówczesnych zdarzeń jego wersję mogę pominąć. Jedynym uczniem wśród tej trójki był Mateusz. Marek był uczniem Piotra, ale jego ewangelia według Homiela oraz samych biblistów jest najstarsza i najbardziej wiarygodna. Ci dwaj ewangeliści wyraźnie relacjonują, że to Duch Święty, a więc sam Bóg skierował Jezusa na pustynię. Pytanie… dlaczego?…
Marek napisał bardzo niewiele o pobyciu na pustyni i nic też dziwnego, jeśli usłyszał tę opowieść z ust osoby trzeciej; Zaraz też Jezus, prowadzony przez Ducha Świętego, udał się na pustynię. Tam, otoczony tylko przez pustynne zwierzęta, spędził samotnie czterdzieści dni i był kuszony przez szatana. Potem zaś otoczyli Go aniołowie i usługiwali Mu.
Pełną wersję przedstawia tylko Mateusz i to również nic dziwnego jeśli usłyszał o tym bezpośrednio od samego Jezusa. Potem Duch Święty zaprowadził Jezusa na pustynię, gdzie diabeł miał Go kusić. Przez czterdzieści dni i nocy pościł, aż w końcu poczuł głód. Zbliżył się więc do Niego kusiciel i namawiał: – Jeśli rzeczywiście jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie zamieniły się w chleb. Pismo uczy: „Nie tylko chlebem żywi się człowiek, ale również każdym słowem wypowiedzianym przez Boga” – odpowiedział Jezus. Wtedy szatan przeniósł Go do świętego miasta Jerozolimy i postawił na szczycie świątyni. Jeśli rzeczywiście jesteś Synem Bożym, skocz w dół – kusił. – Przecież Pismo uczy: „Swoim aniołom wyda rozkazy dotyczące Ciebie, na rękach będą Cię nosić, byś nawet nie uraził nogi o kamień”. To samo Pismo uczy: „Nie będziesz robił na Bogu prób” – odpowiedział Jezus.
Każdy normalnie myślący człowiek zadaje sobie pytanie jak Chrystus mógł przeżyć 40 dni bez jedzenia. Niewykluczone, że Marek również zadał sobie to pytanie, bo w przeciwieństwie do Mateusza napisał, że Jezus był „otoczony tylko przez pustynne zwierzęta”. Być może nie przypadkowo sugerował w ten sposób, że miał dostęp do żywności. Marek myśli racjonalnie i ja to rozumiem, jednakże… zadaję sobie pytanie, czy wersja Mateusza może się obronić sama? Kiedyś od razu bym ją skreśliła… tyle tylko, że teraz powiem znowu…. wszystko jest możliwe. Człowiek, który uspakaja burzę, uzdrawia, przemienia wodę w wino, budzi ze zmarłych… co znaczą dla Niego te 40 dni o poście?
I może kwestia najważniejsza. Zgodnie z żydowskimi wierzeniami demony mają swe ulubione miejsca, więc człowiek, przebywający w ich otoczeniu naraża się na opętanie. Należą do nich m. in. studnie, pustynie, ruiny domów i latryny”. Przypomnę rozmowę;
Pustynia to domena zła – powiedziałam do Piotra.
Ja jestem człowiekiem pustyni.
Nie jesteś człowiekiem pustyni. Przechodzisz przez pustynię – wtrącił się Homiel.
Dlaczego akurat pustynia?
Miejsce, gdzie nic nie urośnie nie może być dobre. Mieszkają tam ci, co niszczą.
Dlaczego akurat pustynia? Dlaczego Bóg wysłał Jezusa na pustynię?… Aby był kuszony przez diabła? A jeśli nawet… po co to starcie? Potem Duch Święty zaprowadził Jezusa na pustynię, gdzie diabeł miał Go kusić.
W większości przekładów Biblijnych jest zapisane, że spotkał diabła, w niektórych, że spotkał szatana, a w tym w nielicznych, że spotkał Szatana (duża litera). Któż może oferować świat jak nie sam Satanel, upadły anioł, kiedyś ukochany Anioł Boga, a teraz przywódca demonów, władca złych duchów (por. Mt9,34; 12,24), przeciwnik Boga i nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego?
To spotkanie było szczególne i jest w nim coś bardzo osobistego. Homiel powiedział, że II wojna w Niebie zaczęła się z chwilą przyjścia Jezusa na ziemię i skończyła z chwilą Jego zmartwychwstania. Spotkanie na pustyni to jedna z bitew, którą Jezus musiał stoczyć… Jak każdy z nas, który toczy bitwy codziennie.
Johann Albrecht Bengel ujął to trafnie; można wywnioskować z tego, że Jezus po raz pierwszy (za późno) rozpoznaje Szatana, jest jednoznaczny, co wydaje się sprzeczne w przedstawieniu tej kwestii w Ewangelii Mateusza 4:1, zgodnie z którą Jezus nie mógł być nieświadomy intencji Ducha Świętego, który zmusił Go, aby poszedł na pustynię. To, że teraz nazywa Szatana imieniem jest w zgodzie z rosnącą intensywnością Jego emocji, a także z osobistym odniesieniem do Kusiciela w Ewangelii Mateusza 4:9; i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon».http://biblehub.com/commentaries/bengel/matthew/4.htm
Jakiś czas temu za namową znajomego ponownie zaczęłam przeglądać forum FN. Ostatnio przyłączyłam się nawet do rozmowy dotyczącej wędrówki dusz. Dzisiaj przeczytałam coś, co mnie naprawdę bardzo rozbawiło i zarazem zaskoczyło.
Czytam i słucham i zaczynam coś podejrzewać… Po ostatnich „numerach” Homiela wszystkiego mogę się spodziewać, ale na wszelki wypadek pytam …
Masz coś z tym wspólnego ?
Przecież działamy razem.
A dlaczego „halo” ?
A co to zmieniło ?
Hmm… Czy to coś zmieniło ? Na pewno było to pełne zaskoczenie dla samego autora artykułu, a dla innych ? Może ktoś spojrzy na to, co piszę innym wzrokiem… Na pewno było to kapitalne doświadczenie, a Niebo udowodniło raz jeszcze, że naprawdę potrafi zaskoczyć.
Myślę, że zatkało niektórych …
A ponoć nie zatyka …
……
YES.
Oooooooo… Mój ty Grubasku!!!… Wiedziałam …, czułam, że to twoja sprawka – byłam wzruszona, bo Mój Grubasek powiedział swoje klasyczne YES. Tak rzadko się odzywa, że po prostu się rozbeczałam.
Jesteś kochany !!!
Zasługujesz na to.
To twój głos ?
……..
Możesz być Grubasek ? – spytałam wykorzystując tę chwilę.
Nie mam nic przeciwko temu, że tak Mnie nazwałaś.
Bez przerwy jestem przy tobie, natchnienie masz też ode Mnie.
A tobie … – zwrócił się do Piotra.
… Życzę zdrowia, żebyś z wielką Pasją zrobił to, co masz zrobić.
Pasją ?
Nie udawaj, że nie wiesz …
Wielokrotnie to oglądałeś, zrobisz to z Pasją … Koniec przekazu.
To z okazji nadchodzących Walentynek ? – nie chciałam, żeby już zamilkł.
Z okazji wszystkiego.
Bardzo Ci dziękuję.
Koncert życzeń rozpoczęty.
A więc mogę dalej prosić ?
……… – już nie odpowiedział, a ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że się odezwał.
Zrobisz to z „Pasją”, czyli zrobisz to z Jezusem – tłumaczę Piotrowi.
Jak On to zrobił i czy to Jego głos, nie wiem. Wiem, że to nie przypadek, że „halo” jest w tym, a nie innym momencie.
Czas nauki duszy według Chrystusa.
13. 02. 17 r. Warszawa.
Piotr mnie obudził rano i uraczył urokliwą opowieścią.
Gdy wczoraj wieczorem się modliłem, zobaczyłem na obrazku Jezusa białego, normalnego gołębia. Usiadł sobie na ramce obrazka i patrzył się na mnie.
Aha …
Gdy skończyłem się modlić, usiadł mi na ramieniu, potem na ręku. Nie ruszałem się, bo nie chciałem go spłoszyć. Biła z niego jakaś dziwna energia. Potem utworzył się tunel w powietrzu i on sobie w to wszedł spokojnie. Wszystko zniknęło …
???
I po co ja ci to wszystko opowiadam i tak nie uwierzysz ! – spojrzał na mnie i machnął ręką.
…. I tu się myli ! Wierzę, przecież mam gołębia na zdjęciu, a okno do drugiego świata widziałam na własne oczy. Jak coś takiego widzi się na własne oczy, absolutnie wszystko jest możliwe.
I co dalej ? – pytam.
Nic, a dzisiaj znowu obudzili mnie do kościoła. Usłyszałem …
Wstawaj, idziesz do Przyjaciela.
Wieczorem.
Zadzwonił Kowalewski, zrobił to, co obiecał. Zorganizował konsylium lekarskie w sprawie Piotra. Poza jeszcze jedną koronografią zastanawiali się, czy zrobić mu operację serca jednak w Warszawie, a nie w Bielsku – Białej. Powiedział coś ciekawego.
To dziwne proszę pana. Te żyły, które ja panu zrobiłem (stenty), najlepiej wychodzą właśnie nam, a im nie. Te żyły, które zostały do zrobienia wychodzą nam najsłabiej, a najlepiej w Bielsku. Ja jestem bardzo życzliwy panu, ale musi pan sam zdecydować.
Nie ma co się zastanawiać – mówię do Piotra. Wyjścia już nie ma.
Nigdy nie było.
Właśnie.Decyzja podjęta, jedziemy do Cisowskiego.
Nie po to zobaczyliśmy te motylki, nie po to zniknęła nam dyskietka, nie po to rozchorował się Piotr będąc w Bielsku. Wszystko odbyło się po coś.
Jedną z zapowiadanych zmian w naszym życiu jest usunięcie z naszej drogi prawdziwego wroga. Osoba, która złorzeczyła całej rodzinie, spiskowała, obróciła przeciwko nam prawie wszystkich sąsiadów. Po 50 latach zamieszkiwania tuż za miedzą, w końcu się wyprowadziła. Jej syn na odchodnym tak mocno walnął furtką, że zatrząsł się cały metalowy płot. Roześmieli się na głos i wydawałoby się, że są szczęśliwi. Myślę jednak, że tak naprawdę to tylko pozory, ponieważ z powodu narastających długów byli zmuszeni sprzedać swój dom. Wątpię, żeby ktokolwiek z radością opuszczał swój dom, kiedy musi.
Czego oczekujesz ? Zło zawsze jest w pretensjach, zawsze biedne.
To nie było zadowolenie, to furia.
A nowi sąsiedzi będą lepsi ?
Gorsi nie mogą być. Tamci to skrytobójcy, zabijali plotką.
To jedna z tych zmian, które nadchodzą ?
To było nieuniknione.
…….. – Piotr się zamyślił.
Ciągle mnie martwi, że w tej wizji z falami wylądowałem na kolanach.
Naprawdę nie widzisz pozytywów ? – pytam.
W końcu przestaniesz pływać i nie utoniesz.
Ale na ziemi mogę nogę złamać !
No takiej odpowiedzi nie przewidziałem, muszę powtórzyć braciom.
Zaczęliśmy się śmiać. Piotr jest taki, że cokolwiek będzie, to według niego będzie źle. Uprawia czarnowidztwo na każdym kroku …
Jesteś Kubuś Fatalista.
Słyszę jak Homiel się śmieje.
Puszczę tę audycję głośno, niech wszyscy się śmieją.
A co z tym gołębiem wczoraj ? Widziałem to rzeczywiście ?
Widziałeś.
Czym sobie zasłużyłem ?
To już wiesz.
…….. – pytam wzrokiem Piotra, bo ja nie wiem.
Wczoraj nie miałem siły się modlić, ale ktoś powiedział do mnie …
A możesz kogoś uratować…
To wstałem, zacząłem się modlić i wtedy pojawił się gołąb.
No i co Homiel dalej?
Ja też wolałbym mieć grunt pod nogami, więc daj się ponieść falom czasu.
Lepiej złamać nogę, niż się utopić – Piotr na to.
Dosyć tej niepewności.
Musisz zostawić ich w bezpieczeństwie, będzie ci łatwiej.
Za życia cię zabierzemy.
Może do zakonu pójdziesz ? – od razu zaczęłam analizować, no bo jak to zrozumieć ?
… A ja ? – spytałam.
Pod tę modlitwę tuba musi być podłączona.
Czyli będę … – tuba to ja, tuba to moje pisanie, tuba to wiedza, która idzie w świat.
Homiel nie ściemniasz ? Bo potrafisz ściemniać – pyta Piotr.
Nie tym razem – i znowu śmiech.
Dopisane 03. 10. 2017 r.
Zło zawsze jest w pretensjach, zawsze biedne – trafna uwaga. To ciekawe, Piotr kilkukrotnie widział diabła jako biednego, ułomnego, skulonego starca. Wydawał się nieszkodliwy, ale z chwilą jego zlekceważenia on prostował się i rósł w siłę. Myślę, że to jedna z jego wojennych sztuczek, jak zmylić przeciwnika.
Niezmiennie uważam, że spotkanie z diabłem, czy to w formie duchowej, czy fizycznej jest najkrótszą drogą powrotną do Boga Ojca.
No takiej odpowiedzi nie przewidziałem, muszę powtórzyć braciom – ito jest właśnie planowanie. Człowiek ma wolny wybór, ale nasze wszystkie wybory są przewidziane. Przypomina to bardzo zaawansowaną grę komputerową, gdzie na końcu i tak wygrywa jej Stwórca.