18. 12. 20 r. Szczecin.
Wieczorny telefon od córki postawił nas na nogi. Ból kręgosłupa powalił ją tak mocno, że leży na łóżku jak kłoda i nie może się ruszyć. Wydzwaniałam po znanych mi rehabilitantach, czy mogliby do niej przyjść, ale nikt z powodu wirusa nie ma na to ochoty. Nie wiadomo co robić. A ponieważ nic nie dzieje się przez przypadek i bez powodu …
- Ciekawe dlaczego to się jej stało.
- Mniejsze zło.
- …….. – odpowiedź nas zaskoczyła, bo czy to znaczy, że mogłoby być gorzej ?
- Wy nie widzicie przodu.
- Ojcze, powiedz o co chodzi – Piotr jęczy.
- Chodzi o ciebie, Mały.
- Ale co ?
- Zobaczysz …
- Hmm …. Wczoraj w nocy usłyszałem …
- Jozue jest koło was …
- ……. – aż podskoczyłam. Właśnie o Jozue pisałam …
- Dostaniesz odpowiedź bezpośrednio od Jozue. Czy ci to pasuje ? - ……… – roześmiałam się. Pasuje, ale to jest tak niewyobrażalne http://rozmowyzniebem.pl/wp/2020/12/18/niedlugo-ten-swiat-sie-zmieni/
Wyjeżdżamy do Szczecina o 4 rano, aby być jak najszybciej. Godzinę jedziemy ledwo, a jesteśmy już naprawdę zmęczeni.
- Nie mam siły, jestem za stary i wykończony na te ciągłe jazdy.
- Ja jestem starszy i nie zmęczony.
- Mam ci przełączyć przełącznik ?
- ???!!! – naśladując co widzi Piotr robi gest przekręcania przełącznika. Nie o światło jednak tu chodzi … Krótki pstryk i koniec życia.
- Nie po to się męczyłem przy operacji (serca).
- Sam się tu pchałeś.
- … No to jak jej pomóc ?
- Żeby jej pomóc, musisz być sam, ale z Nami.
- ……. – czyli modlitwa …
Wieczorem.
Zaciekawiła mnie ta informacja; Wierni w Neapolu odebrali jako zły znak to, że w środę nie doszło do tzw. cudu świętego Januarego. Neapolitańczycy uważają to za zapowiedź kolejnych nieszczęść.
- A możesz spytać Ojca … Ech, dobra ! … – z rezygnacją machnęłam ręką nie kończąc. Chciałam spytać, czy coś się jednak stanie, ale w połowie zdania poczułam, że pytać nie ma sensu.
- Widzę, że się uczysz.
- Gdybym chciał, Sam był powiedział.
19. 12. 20 r. Szczecin.
Z córką ciut lepiej, ale tylko ciut. Na tyle, że do toalety może dojść … na czworaka. Serce się kraje na ten widok i nadal nie wiadomo co robić.
- Mam nadzieję, że do świąt wyzdrowiejesz, bo jak nie, to na wigilię niestety zostajesz sama – co trudno mi sobie nawet wyobrazić.
- Przestań dzielić co niepodzielne.
- Hmm … – zaskakuje mnie samo sformułowanie. Mam nie planować co już zaplanowane ?
- Ojcze, piszą, że Chanuka się kończy i oni znowu zdziwieni, że nie ma mesjasza.
- Oni, czyli kto ?
- Noooo, rabini – … np. Glazerson.
- Przykre, nie ?
- Może chodzi, że za rok będzie ?
- Daty, daty …
- Ani za rok, ani za dwa, a może jutro ?
Poczułam się nagle tym wyczekiwaniem straaaasznie zmęczona. Miałam naprawdę dosyć. Oboje mieliśmy dosyć.
Chcąc zejść na „ziemię” i przestać myśleć pojechaliśmy do Makro na przedświąteczne hurtowe zakupy. Widząc wielkie baniaki oleju palmowego przeszły mnie ciarki.
- Żywy cyjanek. Zabija nie szybko, ale powoli.
Przy kasie Piotr szepcze mi do ucha …
- Dobrze mieć pieniądze.
- Pieniądz pokusa i środek do życia.
Wieczorem.
Rozmawiamy ubierając choinkę.
- Zauważ, że wszyscy są zdrowi.
- Nooo, chyba nie wszyscy … – odparłam zerkając jak córka leży jak kłoda dalej .
- Ale będzie. Nic nie dzieje się bez powodu.
- Tak mnie boli, tak przeżywam katusze … – wtrąciła się do rozmowy.
- Zaprawdę powiadam ci, nie wiesz co znaczy przeżywać.
- Niedługo nie będziesz w ogóle o tym myślała.
Zamilkliśmy. Przywoływanie do porządku jest nam chyba niezbędne. Ubieramy choinkę w ciszy …
- Co za zwyczaj wieszania bombek ?
- Z Niemiec ! – Piotr się wyrywa, a ja się dziwię, że takie pytanie … Jakby Ojciec nie wiedział …
- A tak gardzicie Niemcami.
- Uuuu ….
- W każdym jest coś dobrego, dobre rzeczy.
20. 12. 20 r. Szczecin.
Niedziela handlowa. Wykorzystuję ten czas na ostatnie zakupy. Wracając do domu olśniło mnie, że nie mamy opłatka. Dojeżdżając do małego kościółka na Krzekowie (dzielnica Szczecina) słyszę, że trwa msza. Zdążyłam na ostatnie 10 minut. Stanęłam przy drzwiach wejściowych mając przed sobą cały widok. Na koniec, już po parafialnych ogłoszeniach ksiądz zaczął czytać Wielkie Antyfony ostatnich dni Adwentu. Nigdy o tym wcześniej nie słyszałam. Kiedy mieliśmy się już rozchodzić, nieoczekiwanie ksiądz powrócił do ambony i dodał …
- W języku łacińskim pierwsze litery tych tytułów tworzą akrostych, który czytany wspak składa się w zdanie: „Ero cras”, czyli „Przyjdę jutro” – https://www.franciszkanie.pl/artykuly/przyjde-jutro
Wow … To jakiś znak ? A żeby było ciekawiej, pojawił się raptem duży dość motyl, który zaczął fruwać od ściany do ściany. W tak małym kościółku był bardzo widoczny, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, tylko moje oczy podążały za nim uważnie. Ojciec jest niesamowity …
I tak sobie teraz pykamy, każdy swoje. A to ogródek cacamy, a to wczasy dogrywamy, a to ze słoneczka częściej korzystamy i ciałko opalamy. I tak trzymajmy, bo srogich wieści nigdy Nam nie zabraknie – szmaciarstwo o to zadba. Cieszmy się zatem naszym statusem i nie zasypiajmy w walce o zbawienie innych.
p.s. na dzień mamy złożyłem też i takie szczere Jej życzenie.
Niech mama tak nie goni z tym czasem ( bo goni niesamowicie, jak wracamy z wczasów to mówi: no za niedługo będą święta a po świętach sylwester i znów następny gruchnie rok).
Bo widzisz, każdy dzień można dobrze wykorzystać. Jak nie potrafisz już teraz wiele rzeczy, które do tej pory były dla ciebie oczywiste, to miej świadomość taką, że modlitwa, za syna, za córkę, za męża, za innych, spowoduje że twój dzień nie będzie dniem straconym i tak ten w Twoim mniemaniu smętny czas, możesz dobrze zagospodarować.
(A w moim rozumieniu taki dzień to już dzień zasługujący.
I kiedy przyjdzie Jej czas to nie będzie zbawiona na, tak zwanego żebraka. Ot szczere płynące z serca i z troski życzenie).
Dziś rano czytałam fragmenty od G.Bossis:
„Pamiętasz ów dzień w Paryżu, byłaś w studiu radiowym pełnym osób hałaśliwych i zuchwałych. Myślałaś: ‚Co ja tutaj robię?…’
Przychodząc z nieba na ziemię mogłem postawić sobie to samo pytanie, gdybym nie przyszedł po to, by cierpieć, by dawać wam dowody miłości przez całą drogę mego ziemskiego życia, dłuższą niż droga na Kalwarię. W jaki sposób mogłabyś policzyć moje poświęcenia? Gwiazdy znały moje nocne modlitwy; zimno – moje zlodowaciałe członki, ziemia – moje poranione nogi. Kto poznał moją gorliwość w stosunku do Ojca, w stosunku do was, do was z wszystkich czasów aż do człowieka, który przyjdzie na końcu?…”
Taka mi przyszła rano myśl do głowy, że to Piotr jest tym człowiekiem, który przyjdzie na końcu.
„”Prawda, że dobrze postąpiłem prosząc cię dziś, abyś żyła z moją wielkością? Widziałaś ją w mojej potędze i to zrodziło w tobie nadzieję związaną z Jedynym Przyjacielem, który może wszystko. Z jaką radością poczułaś się tak małą, niewiele wiedzącą, całą oddaną mojej mądrości, pełną ufności w moją nieskończoną łagodność. Przypomniałaś sobie tego WIELKIEGO MOTYLA, który swymi skrzydełkami zakrywał cały świat. O, moja córko! Jak krótki wydał ci się twój dzień…”
A teraz, jak to piszę, jestem w pracy i przed chwilą przyszła do mnie Pani w bluzce z wielkim motylem :)))