17. 11. 19 r. Warszawa.
- Ojciec tańczy. Wolno przesuwa nogą po parapecie … To jakiś walc, czy coś … – Piotr patrzy oszołomiony.
- Tańczy do muzyki – … której słuchaliśmy siedząc przy kawie.
- Jest radosny.
- Nie. Jestem szczęśliwy. Ta Francuzeczka nieźle śpiewa.
- Dlaczego tańczysz ? – Piotr się roześmiał.
- Nie bądź sztywniakiem.
- … A teraz w sekundę znalazł się na lodzie, tańczy na łyżwach – Piotr nieprzerwanie zapatrzony …
- Dlaczego ?
- Mały, nadchodzi.
- Wszystko.
- ?!
- Cieszę się, że ludzi ratuję.
- Chlebki, chlebki … Pamiętasz Oluśka ?
- ?!!! … – robię oczy, oczywiście, że pamiętam.
- … Powiedz… Jak ja mogę to zobaczyć ? – nachyla się do mnie Piotr.
- Pozwala.
- A co się dzieje Ojcze ?
- Kwiaty rosną, nadchodzi zorza.
- Nadchodzi przedwiośnie ?
- Bardzo długo na to czekałem.
- ……..
- Chrystus taki nie jest – mówię w zadumie z żalem.
- Jakbyś porównywała Piotra i siebie.
- On szalony, ty zrównoważona.
- Taaa ….
- Na shledanou.
- ?! Co to znaczy ? – Piotr do mnie.
- Do widzenia.
- Dla ciebie do zobaczyska.
- A dokąd idziesz Ojcze ?
- Muszę wziąć prysznic po tańcu.
- ……. – wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie przejadaj się dzisiaj.
- Potrzebna Mi twoja modlitwa.
Wieczorem.
Syn nadesłał SMS ze statku, że może go na święta nie będzie, a może będzie. Wzdycham, bo czy na naprawdę precyzyjniej się nie dało ?
- Spytaj się Ojca ? – nalegam na Piotra.
- … Wiesz co zobaczyłem ? Ojciec wziął wąsa i go sobie podkręcił. Jak to zinterpretować ? Jakby się zastanawiał albo jakby szykował niespodziankę.
- Hmm… Ciekawe…
- Ojcze, a ja będę ? – Piotr.
- Będziesz.
- Ale będę w domu ?
- No w domu, a gdzie miałbyś być ?
- Zaraz, zaraz. Masz dwa domy. Prawdziwy Dom to Niebo, więc pytaj precyzyjniej – poprawiam.
- No to jak ?
- Ty masz tylko jeden Dom.
- Kurka wodna… No to jak to będzie ?
- Ja spytam. Czy Piotr będzie ze mną na święta ?
- Po to masz syna.
- Aaaaha… – trochę mnie przytkało.
- A co potem ? – Piotr.
- Jak to po świętach… Praca, wrócisz do pracy.
- Może nie będzie cię tylko duchem? Jak ze ślubem ?
- Nie tak to sobie wyobraziłem.
- Coś ty ! Będę normalnie – Piotr się przestraszył.
- To jest twoja autoryzacja.
Po wczorajszym zatruciu Piotr nie był w stanie się modlić. Może dlatego dzisiejsza modlitwa jest ważna. Kolejny dzień bez egzorcyzmów ?
- Pamiętaj, ten poród ( Nike) ma wielkie znaczenie.
- Hmm … Czyli się dzieje … – choć nie widzimy.
- Masz pozdrowienia od Józka.
- …….. – zastygłam. Natychmiast się wzruszyłam. Ojciec ciągle mi to przypomina, ale nie chcę o tym mówić, a nawet myśleć.
- Jak Piotra weźmiesz Ojcze ? Wszyscy to zobaczą ? – zmieniam temat.
- Jesteś strasznie marudna.
- No to będę sama w mieszkaniu jak wyjedziesz ?
- Nigdy nie jesteś sama.
- Poświęcona kapturowi, przypominam, więc stać się to musi.
- Czekaj.
- Może przyjdzie bardziej przystojny.
- ……. – śmieję się. Ojciec zawsze dowcipny.
- Ciesz się chwilą.
- Syna będziesz miała, ktoś cię pozdrowił, czego chcesz jeszcze więcej ?
Niczego. Siedzimy na kanapie w kompletnej ciszy. Nawaliło grzanie, siedzimy opatuleni kołdrą tuż obok siebie. Rozmawiamy z Ojcem … To takie cudownie spokojne chwile, których coraz mniej …
- To dziecko rośnie ?
- Jak na drożdżach.
- …….
- Ty ! Jak ja mogę to wszystko słyszeć ?! – Piotr dziwi się jakby raptem do niego dotarło, że normalne raczej to nie jest.
- A jak to możliwe, że to wszystko prawda jest ?
- Twoja droga przyklepana, twoja też.
- Dokończysz z Józkiem, jak będziesz odchodziła też.
- …….
- Widzę, że jest przy tobie jak będziesz odchodzić … – Piotr się wzruszył, a ja pomyślałam o chlebach.
- Ojciec cię pyta …
- Czy wiedziałaś, że to był Jezus ?
- Hmm … Nie od razu, miał krótkie dość włosy jak na … – … Jezusa, chciałam powiedzieć, ale się zacięłam.
- Lekko kręcone, opalony, nawet śniady … Potem się domyśliłam i trochę mi się żal zrobiło, że był taki … oficjalny… – nie wiedziałam jak to ująć.
- Śniady jak Arab ? – Ojciec się śmieje.
- No nieeee – nie chcę przyznać, ale muszę otwarcie powiedzieć, że właśnie prawie jak Arab.
- Taki mocno opalony, z 25 lat miał … Zrobił taką minę jakby był zdegustowany lekko, że my sobie tu rozmawiamy, a taka ciężka robota czeka.
- Nie chciał, żebyś Go poznała, bo liczyło się zadanie, a nie liczy się wzajemna relacja.
- ……… – … i się rozbeczałam.
Nie spodziewałam się, że Ojciec coś mi wyjaśni. Nie powiedziałam tego nawet Piotrowi, ale kiedy zorientowałam się na koniec, że był to Jezus poczułam się strasznie rozżalona. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego był taki wobec mnie zdystansowany, a przecież „znamy się” od dawna.
- A więc to Hebrajczyk ! – i poczułam ulgę.
Kiedy przechodził spojrzał na mnie spokojnie, ale jakby z wyrzutem, że sobie żarty robimy, a tyle jest roboty. Nic nie mówiąc zaczął energicznie zabierać się do pracy. Zaczął składać bochenki chleba.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2020/02/28/dostarczymy-chleb/
Zamyśliliśmy się.
- No zobacz, czyli syn będzie na święta … Jak Ty to robisz Ojcze ?
- Pokażę ci.
- Słyszysz ? Pokaże ci !!! – chcę zwrócić Piotrowi uwagę na te słowa.
- …….
- Czy Ojciec miał swojego Tatusia ? – …. kiedyś już o to pytałam, ale co tam …
- Pan Bóg jest początkiem wszystkiego.
- Ale jak to się stało, że jest ? – Piotr wtóruje.
- Nie interesuj się.
- Nie rozmyślaj o tym, Mój przyjacielu.
- Poszedłeś mimo, że nie musiałeś.
- Musiałem, bo inni nie chcieli.
- Z własnej woli wyszedłeś.
- Ma to dla Ciebie Ojcze znaczenie ?
- Olbrzymie.
- Czas, żebyś zdjął ten drelich.
- Nie przystoi ci, choć sam cię w to ubrałem.
- Choć fajnie ci się mieszka z Olą, to twój Dom jest gdzie indziej.
- Wydarzy się coś Ojcze ?
- Coś pięknego.
- Będą widzieć ?
- Absolutnie wszyscy.
- Tak to zrobię.
- Powiedz to swojej żonie.
- …….. – prawie znowu się rozbeczałam.
- Para butów po Piotrze wiesz za ile pójdzie ? A jeszcze chodzone !
- …….. – śmieję się. Ojciec też ogląda „Gwiazdy lombardu.”
- A wszystko dla ludzi.
Dopisane 15. 07. 2020 r.
Na święta Bożego Narodzenia 2019 byli syn i Piotr. Teraz widzę, że pytając popełniłam klasyczny błąd. Powinnam spytać konkretnie, o które święta chodzi. Podobnie było w przypadku wyborów. Padła w pewnym momencie informacja, że wyborów nie będzie, myśleliśmy wówczas, że tych najbliższych, ale czas pokazał, że było inaczej. Ojciec uczył nas, aby zarówno w modlitwach jak i prośbach operować konkretnymi danymi. Jeśli modlisz się za kogoś, to trzeba podawać konkretnie imię i nazwisko. Pamiętam takie zdanie; Wiesz ile Koperników żyje ? Ale liczy się przecież ten jeden.
- Całkowicie z zakrętu wyjdziesz w październiku.
- Na pewno ? Na pewno to Kopernik nie żyje – Piotr jak zwykle zawsze wątpiący.
- Nie zgadzam się z tobą. Wiesz ile Koperników żyje ?
- Bądź precyzyjny – Homiel oczywiście miał rację, wielu ludzi żyje o tym nazwisku, a Piotr nie powiedział o którego to chodzi. Rozbawiła mnie ta dyskusja, choć Homiel ciągle był bardzo poważny.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/05/24/ja-nie-jestem-twoim-celem-jestem-twoja-droga/