09. 01. 19 r. Warszawa.
Piotr patrzy na mnie zamyślony..
- No i co ? Nowy rok, a my nadal nie wiemy co z sądem…
- Wszystko się zazębia w czasie i tak sąd spadnie, kiedy nie będziesz się tego spodziewać.
- A kiedy będzie, to data do odjazdu.
- Hhm…. – ciarki mnie przeszły. Może lepiej byłoby, gdyby sędzina o nas zapomniała ?
- Co to będzie ?
- Wszyscy będą to celebrować.
- Widziałeś tych ludzi ?
- Jak to jest wziąć ślub ze samym sobą ?
- Nooo, działo się.
- Ale na Górze – zauważam.
- Tutaj może być to zupełnie niezauważalne. Czy ktokolwiek wie, że coś się działo na Górze oprócz ciebie i Nieba oczywiście ?
- Te światy są połączone i się przenikają.
- To prawda, ale kto w to uwierzy… – pomyślałam.
- Codziennie wyciągam ukryte Zło, są w postaci węży, spalam ich w rękach, jest ich mnóstwo na świecie ! – Piotr znużonym głosem.
- Tak wiele się dzieje, kiedy się nie modlisz i tak wiele dzieje się, kiedy się modlisz.
- Nie zapominaj o nich, bo Ja zapomnę o tobie.
- Ciągle muszę cię przywoływać.
- Hmm…. A może powinno być więcej takich ludzi jak Piotr ?
- Taki jak on jest jeden.
Wieczorem.
Piotr poszedł się pomodlić. Po godzinie wrócił i opowiada…
- Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Wyciągałem gacki z ziemi i je wyrzucałem do piekła, które znajduje się za przesłoną gdzieś w przestrzeni. Zazwyczaj mi się to udaje, ale tym razem gacki się broniły, wytworzyły jakąś energię ochronną, która ich zatrzymała i nie przesunęły się w stronę piekła. I wiesz co się stało ? Stało się coś niesamowitego ! Z piekła wyszedł jakby lej, czerwono krwisty, taki lejek jak w tornado i ich wessał do piekła. Wyobrażasz sobie ? Piekło samo się o nich upomniało ! Jeszcze czegoś takiego nie miałem…
- A przy okazji pokłóciłem się z jakimś aniołem, bo zaczął mnie pouczać, żebym rękami nie gestykulował podczas modlitwy… Powiedziałem mu, żeby się odczepił, wiem co robię !
- ……… – gapię się na niego, czy sobie żartuje, ale on bardzo serio.
- Jak się modlę to rękoma ugniatam te gacki i w ogóle, a on mnie poucza, że mam tak nie robić ! – był oburzony.
- Oooook … Czyli oni nie chcą tam wracać ?
- Nie chcą.
- Tu im lepiej.
- ……. – Piotr poczuł się zmęczony.
- Przestańmy o tym mówić, już mi to uszami wychodzi. Żyję tu i teraz, a nie gdzieś tam. Mam na głowie ludzi, egzorcyzmy. Ojca będę z przyjemnością słuchał jak będzie miał mi coś do powiedzenia.
- ?! – zdębiałam jego zuchwałością.
- Jestem wniebowzięty. Naprawdę słuchasz ?
- Naprawdę. Jesteś wszystkim.
- Wiesz co mówisz przy Oli ?
- Wiem. A dla Oli Ty też jesteś wszystkim.
- Ja to rozumiem Ojcze – zaczynam się śmiać.
- Co rozumiesz ?
- Że jesteś Ojcze wszystkim.
- Ale nie wytłumaczyłaś dlaczego. Tak łatwo chcesz Mnie… spławić ?
- Nieeee… – zrobiłam się czerwona.
- To wytłumacz, nie masz migreny to rusz to co masz.
- …….. – no z głupiałam.
- Rozumiem, że miłość do Ciebie jest … wszechwładna.
- Mówisz o konkretnym przypadku ?
- No do Ciebie. …. Ja już nie wiem co mam powiedzieć – spociłam się w sekundę.
- Zaczyna się tremować Ola.
- Nooo – Piotr się śmieje.
- Dlaczego ?
- Jezu ratuj ! – pomyślałam.
Dociekliwe pytania Ojca coś mi uświadomiły. I myślę, że o to chodziło, żeby uświadomiły. Miłość do Boga, jeśli jest prawdziwa, jest rzeczywiście wszechwładna i bezwarunkowa. Przepełnia cię całego. To jest zupełnie inny rodzaj miłości niż do człowieka i nie wiem jak to ująć. Człowieka kocha się sercem, głową. Boga kocha się duszą, która wypełnia całe ciało, dlatego jest wszechwładna.
Od tygodnia cisza w eterze, Beata nie dzwoni.
- Ojciec powiedział mi dzisiaj jeszcze …
- Niedługo będzie się odzywać do ciebie. Nakazałem jej to.
- …….. – szkoda mi się Piotra zrobiło, bo wiem jak stresowe bywają te rozmowy, a trwają czasami i dwie godziny.
- Co mam jej jeszcze powiedzieć Ojcze ?
- Nic, masz ją prowadzić.
- Zmartwiłaś się ? – Piotr do mnie.
- A co ja mogę… Fakt, że było spokojniej, miałeś więcej czasu na egzorcyzmy, były skuteczniejsze.
- To wcale się nie zmieni. Raz powiesz, a koniec.
- Na razie jest cisza. Nie dzwoni.
- Beata wraca do gry. Musisz się z tym pogodzić.
- Mam większe plany, ale nie bój się.
- Zmartwiłaś się ?
- … Rozumiem Ojcze i bardzo Ci dziękuję. Uważam, że ta sytuacja to niesamowite doświadczenie. Ona jest świetnym świadkiem tego, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Myślisz, że będzie tak łatwo ?
- ?!
- O ile zadzwoni, bo ja nie będę dzwonić – Piotr stanowczo.
- Kiedy zadzwoni, masz odebrać.
- Nie chcę.
- Sprzeciwiasz się Mojej woli ?!!!
- ……. – Piotr struchlał.
- Nie martw się, Ola przetrzyma i to.
- Podrzucimy jej parę tekstów i będzie miała zajęcie.
- Czyli jednym słowem, Ojcze chcesz mi zatkać buzię ?
- Mniej więcej.
- …….. – śmieję się.
Beata zadzwoniła godzinę później. Pieczęcie obowiązują nadal.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych i będą coraz trudniejsze, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/