21. 12. 18 r. Szczecin.
Zaczynają się święta. To znaczy wiele biegania i załatwiania i mało rozmów. Jeśli cokolwiek rozmawiamy to dopiero wieczorem, tak zmęczeni jesteśmy oboje.
- Dziękuję Ci za to Ojcze, że nie pracuję w fabryce – … mówię szczerze.
- Pracujesz przy swoim krośnie – … czyli przy pisaniu.
- A ty chcesz Mi za co podziękować ?
- Za operację serca.
- Ty o tym jeszcze ?
- Hmm… W takim razie dziękuje Ci za wszystko.
- Twoja pieczęć, twój ślub jest jak najbardziej autentyczny.
- Ty już idziesz swoją drogą.
- …….
- Wkrótce opuścisz to mieszkanie.
- Dlaczego ?
- Już w tej chwili balansujesz na granicy dwóch światów.
- Jeszcze nie czujesz, ale tak już jest.
To prawda, Piotr jest coraz bardzie zamyślony. Gapi się przed siebie przez długie minuty i nic do niego nie dociera.
- W przyszłym roku pokaże swoje oblicze.
- Ale jak ? – oczywiście to ja pytam, ciągle nie mogę sobie tego wyobrazić.
- Dla wielu będzie tragedia, dla wielu to będzie szok.
- ……..
- Muszę się pomodlić – Piotr ociężale podnosi się z fotela.
- Musisz ?
- Chcę się pomodlić.
- Powinieneś powiedzieć potrzebuję tego i właściwa odpowiedź; idę porozmawiać z Ojcem.
22. 12. 18 r. Szczecin.
Wieczorem.
- Czy coś zdarzy się jeszcze w tym roku ?
- Chyba starczy ci tych wrażeń, ale w przyszłym roku dobrze musisz zapiąć pasy, bo czeka cię szybka jazda.
- Dostanę jakiś prezent na święta ? – Piotr odważnie.
- Zobacz jak się rozochocił ! – Ojciec do mnie.
- Tak się potoczy ten rok…
- … zobaczyłem kulę, która leci w kręgle.
- Ty jesteś tą kulą i to jest ta bomba atomowa.
- Będzie płacz i radość.
- …….. – spojrzeliśmy na siebie z niepokojem.
Dzisiaj Piotr został obudzony dzwonkiem telefonu usłyszanym tuż nad uchem. Ciekawe, ale córka miała identyczną pobudkę, z tym, że usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Nie wiem, czy ta różnica ma jakieś znaczenie, ale wiadomość dla nas jest jasna; wróg u bram.
- Diabły były pewne, że zębem cię załatwią.
- Wow…! – atak anafilaktyczny !
- Ale strażnik był na miejscu.
- …….. – i coś mnie zastanowiło w tym zdaniu.
- Czyli oni nie wiedzieli jak to się skończy ? A gdyby nie ja, a gdyby nie strażnik to by im się udało ? – dziwię się, bo przecież byłoby to wbrew planom Ojca.
- …….
- Pan Bóg powiedział mi …
- Maryja odwiedzi cię teraz w tym roku.
- Z Góry odwiedzi cię twoja miłość, już wiesz Mały ?
- ……. – otwieram oczy szeroko ze zdziwienia.
- Ty jesteś blisko Chrystusa, on jest blisko Maryi.
- To dlatego od małego trzymałem Ją przy sobie ! – Piotr przypomniał sobie, że jako dziecko często spał z obrazkiem Maryi.
- Maryja jest twoim naturalnym przyjacielem.
http://rozmowyzniebem.pl/wp/2016/12/11/zanim-swiatlo-sie-przebije-przez-czarna-czelusc-wielu-bedzie-chcialo-je-zgasic/
23. 12. 18 r. Szczecin.
Piotr budzi mnie opowieścią…
- Nad ranem miałem niesamowitą wizję. Siedziałem fotelu, a pod nogami miałem kulę ziemską, dokładnie trzymałem ją pod stopą. Wokół kuli ziemskiej krążyła woda, wypływała spod mojej stopy i jak opływała kulę to spłukiwała z ziemi cały szlam, wszystkie brudy. Po oczyszczeniu ta woda wracała z powrotem do stopy i między palcami przelewała się już jako czysta. I tak kilka razy. Za każdym razem po oczyszczeniu ziemi stawała się coraz bardziej krystaliczna. Gdy woda dotykała stopy to czasami też pryskała i te odpryski zamieniały się w gwiazdy, zamieniały się w jakiś pył gwiezdny, który unosił się w kosmos i te odpryski stawały się gwiazdami. Fajne to było…
- Piękna wizja… – … i miałam wrażenie, ale gdzieś już to widziałam.
- Rano usłyszałem jeszcze…
- Wieczorem przyjdzie do ciebie ktoś bardzo bliski.
- Ta, która jest prawdziwa.
- ???!!!! – o masz ci los…
Cały dzień był tak przepełniony obowiązkami, że w ogóle o tym nie myśleliśmy. Wieczorem Piotr poszedł się pomodlić jak zwykle, ale wrócił dosyć szybko z miną pełną zmieszania.
- Maryja przyszła do mnie.
- Jak to ?! – ucieszyłam się.
- No…. – nie wiedział jak się wyrazić – Nie widziałem jej całej, ale oczy. Powiedziała…
- Ja ci pomogę, a znajdziesz ukojenie.
- Zacznij odmawiać różaniec.
- Znajdziemy wspólny język w różańcu.
- Nie będą cię w stanie odciągnąć ode Mnie.
Szczęka mi opadła na podłogę, ale wcale mnie nie dziwi, że Maryja wspomina o różańcu. Piotr wiele się modli, ale na różaniec jakoś zawsze brakuje mu czasu. Przypomniały mi się wczorajsze słowa… Z Góry odwiedzi cię twoja miłość (!), już wiesz Mały ?
- Ojcze, … że się tak odważę… To jak to jest w końcu u Was ? Macie małżeństwa ? Jezus mówił, że nie ma w Niebie czegoś takiego jak małżeństwo…
23 W owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli go 24 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz powiedział: Jeśli kto umrze bezdzietnie, niech jego brat weźmie wdowę po nim i wzbudzi potomstwo swemu bratu. 25 Otóż było u nas siedmiu braci. Pierwszy ożenił się i umarł, a ponieważ nie miał potomstwa, zostawił swoją żonę bratu. 26 Tak samo drugi i trzeci - aż do siódmego. 27 W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. 28 Do którego więc z tych siedmiu należeć będzie przy zmartwychwstaniu? Bo wszyscy ją mieli [za żonę]». 29 Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. 30 Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.
- Trzymajmy się jednego.
- Jest jeden Bóg Ojciec.
- Jest Jego Syn i Duch Święty.
- Maryja, królowa światów, Matka Chrystusa.
- Tego scenariusza się trzymamy.
- Masz już poukładane żono Małego ?
- A Maryja niech sobie rozmawia.
- Oni znają się dobrze w Duchu Świętym.
- …….. – ulżyło mi.
- Kierujcie się pierwotną wiedzą, niech was nic nie wiedzie w ślepą uliczkę.