06. 06. 18 r. Warszawa.
Dzisiaj pomyślałam, że chyba staję się „moherowym beretem”. Nie potrafię z ludźmi rozmawiać o Bogu na spokojnie. Chciałabym krzyczeć na głos, że jest i kiedy wśród ludzi słyszę, że Boga nie ma… to dostaję „białej gorączki”. Opowiadam o tym Piotrowi, gdy nagle …
- Patience … Dziwne … Zobaczyłam teraz w głowie swoją kartkę z komputera …
- Taaak ? – Piotr zaskoczony.
- No taaak – byłam zdziwiona. I teraz w sekundę zrozumiałam w jaki sposób Piotr widzi.
- Wiesz co usłyszałem ?
- Pan Bóg szykuje cię na rozmowy.
- Ty Mnie zrozumiesz.
- Najłatwiejsze zostawiłem Sobie na koniec.
- …. ????!!!! …
07. 06. 18 r. Warszawa.
Bolała mnie głowa, a byliśmy umówieni. Doszłam na miejsce lekko się kiwając. Ucieszyłam się, że Piotr był w dobrej formie mimo nieprzespanej nocy. Liczyłam, że mi teraz pomoże.
- Ciekawe… Homiel mi pokazał, że jak wciskam w ciebie energię, to ona tylko przelatuje przez ciebie i ucieka.
- Zrób kostkę i zostaw. Ona zrobi swoje …, głąbie.
- Głąbie ?! – Piotr zdziwiony, a ja się śmieję na głos. Nie odważyłabym się na „głąba”, ale aniołowi wolno wszystko.
- Zrobię taką kostkę z mamą – … choruje ostatnio.
- To już ciebie nie będę nazywał głąbem.
- Musisz tą kostkę zakotwiczyć.
- Ale jak to zrobić ?
- Nauczysz się.
- Dużo muszę się jeszcze uczyć ?
- Jeszcze nic nie umiesz …, głąbie.
- Uważasz, że niemądry jestem ? Głąbem jestem ? – Piotr jeszcze spokojny.
- Do filozofów nie należysz.
- Homiel, bądź bardziej sprawiedliwy – wtrącam się ze śmiechem.
Nadzwyczajne, ale mija 5 minut i ból głowy też mija. To niesamowite. Piotr jest coraz lepszy.
- Głupiego nie ruszy.
- Co ja Ci takiego zrobiłem ?! – Piotr już się wkurzył.
- Za tą odzywkę.
- ……. – Piotr myślał i myślał..
- Aaaa ! Pokazał mi faceta z auta. Jak jechałem do ciebie, zajechał mi drogę młody facet. Nazwałem go „ty chu…u” !
- Nazwałeś go … A może to przyjaciel ?
- … Teraz mi pokazał, że za tym chłopakiem w aucie siedział jego anioł stróż … Jak krzyknąłem, to zrobił minę ostrą i wysłał raport do Góry o moim zachowaniu …
- … Potem zobaczyłem oczy Ojca, który spojrzał na mnie z Góry. W Jego oczach było tyle dezaprobaty … Był mną zdegustowany … – Piotr mówił patrząc na mnie, ale jakby mnie nie widział. Widział coś innego … Widział Niebo …
Zapatrzyłam się na ten widok. Już się nie śmiałam, bo widziałam w oczach Piotra to, co on widział … To była piękna chwila …
- Słuchaj ! Nosisz ten pas, ale w każdej chwili mogę go ci zabrać.
- Nie po to, by zabrać .
- Ale, aby ci przyłożyć.
- … ???!!! …
- Nie tacy nosili pasy, a teraz są smętni na dole.
- … ???!!! …. – … upadłe anioły ? Ojciec im zabrał pasy i strącił do piekła ?
Nie wiedziałam w pierwszej chwili o czym on mówi, a mówił o wizji. Kilka miesięcy temu zobaczył siebie wiszącego w powietrzu z rozpostartymi ramiona, jakby gdzieś w kosmosie, przestrzeni kosmicznej. Miał na sobie jasną szatę i szeroki pas. Biały pas z wytłoczonymi białymi napisami. Po środku widniało napisane wyraźnie jedno imię, na prawo od niego inne, na lewo jeszcze inne. Cały pas miał wytłoczone różne imiona. To centralne było najbardziej wyraźne i sprawiało wrażenie, że było najbardziej ważne. Przypominał mi pas góralski – próbował mi wytłumaczyć wtedy Piotr. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/08/4216/
- No to przepraszam.
- Kogo przepraszasz ?
- Tego człowieka.
- A Ojca ! – wtrącam się szybko.
- I Ciebie Ojcze.
- Kogo w pierwszej kolejności przepraszasz ?
- …….. – zrobił wielkie, zmęczone oczy, w których czaiła się panika, nie chciał zrobić kolejnego błędu. Na wszelki wypadek spuściłam wzrok, bo bałam się, że zaraz wybuchnę śmiechem. Piotr w takich sytuacjach swoim zachowaniem jest bardzo komiczny.
- Tego człowieka, a potem Ciebie.
- A nie równolegle ?
- Ups, a jednak błąd … – pomyślałam.
- I myślisz, że jesteś taki ważny, bo dużo wczoraj zrobiłeś ? – … wczoraj miał mocne egzorcyzmy.
- A dzisiaj wszystko to zmazałeś.
- Przepraszam.
- Panuj nad swoimi nerwami.
- … Wiśta wio łatwo powiedzieć …, pomyślałem i zobaczyłem oczy Ojca. Znowu był mną zdegustowany. Musiał usłyszeć moje myśli.
- …….. – nie dałam rady, wybuchłam w końcu śmiechem.
- Czy mógłbyś nie słuchać moich myśli ?
- Niestety słyszę.
- Ale mam baczenie na ciebie jak niesprawnego na umyśle, bo gdybym cię traktował poważnie, to bym się załamał.
- Uważam się za żywe srebro – Piotr brnie dalej.
- Ty to masz mniemanie o sobie…
- …. Dajesz tyle emocji, jak cię tu nie kochać – wtrącam się.
- Pewnie nie raz Ojcu gula skacze, tak jest na mnie wściekły.
- Ojcze ? Gula Ci czasem skacze ? – pytam.
- Jak widzę, co wyczynia ?
- W twoim zachowaniu widzę Siebie w młodości.
- ??? …Jak to z młodości ? – to mnie zaintrygowało. Bóg Ojciec był kiedyś … młody ?
- Przyjmij samo zdanie jako zdanie.
- Nie roztrząsaj, bo nie jesteś w stanie tego zrozumieć.
- … W naszym interesie jest, żebyś schudł na żywotność, energiczność, przyjmowanie stresów.
- Trzymany tu będziesz ile będzie potrzeba i znikniesz stąd.
- …. Zobaczyłem teraz jak ktoś batem strzela … Czyli … Zniknę tak nagle jak uderzenie batem.
- Ktoś będzie świadkiem twojego zniknięcia ? – spoważniałam.
- Tatuś.
- Tatuś Edward ?
- Tatuś Edward jest twoim tatusiem fizycznym.
- Jestem tatusiem duchowym … i nie tylko.
- Jak to ?
- Nie martw się. Ty nie będziesz musiała go szukać, bo by ci serce pękło.
- Dlaczego nie będę musiała ?
- Magic.
- Będę miała Alzheimera ?! – bo tylko tak mogę nie pamiętać.
- Ojciec za bardzo cię kocha, by cię tak doświadczyć.
- Hmm … Zagadka stulecia. Znikniesz, a ja nie będzie cię szukać….
- Wyobraź sobie, że tak będzie.
- A rodzina ?
- Nikt to nikt.
- Tylko nie pytaj, czy pani księgowa będzie szukać.
- Czy ludzie to zrozumieją ?
- Będą się cieszyć tym, co dostaną.
- To nie będziesz miał miejsca na cmentarzu ?
- Nie ma ciała, nie ma grobu.
- Wypożyczyliśmy go na Ziemię.
- A ja taki kabareciarz …
- Nie chodzi o twoje wygłupy, chodzi o twoją obecność.
- Ale jestem taki mały.
- Wielkość nie ma znaczenia. Będziesz większy od nich – p. s. wizja z aniołami.
- … Dzisiaj jesteś podwójnie na plusie.
- Z głową – … bo mi ją „naprawił”.
- Rozmową…. O przepraszam…. Z materiałem do opracowania.
Kto by pomyślał, że z tak błahej na początku rozmowy wyjdzie taka nauka.
Wieczorem. Piotr poszedł na egzorcyzmy.
- Obiecałem Ojcu, że nie będę obrażać więcej ludzi.
- Jak to zrobisz ? – pyta teraz.
- Będę bić siebie w szczękę zanim zacznę.
- Nie pozwolę na to, bo głowę stracisz.
- Ojciec powiedział, abym wprowadził jeszcze jedną modlitwę…
Czytam swoje zapiski jeszcze raz i wyję ze śmiechu. Przyjaźń i zażyłość między Ojcem i Piotrem jest cudowna i niepowtarzalna. Tu jest wszystko… ironia, śmiech, emocje, naturalność, miłość, a przy tym niesamowita nauka…