05. 03. 18 r. Warszawa.
Mój tata poszedł na drugi wyznaczony termin kolonografii. Pojawił się rano w szpitalu, załatwione zostały odpowiednie dokumenty, dostał łózko… przybiega lekarz i mówi…
- Panie Kowalski, nie robimy pana zabiegu, bo w szpitalu panuje grypa.
Opowiada mi o tym podczas kawy przez telefon moja mama. Uznałabym to za ciekawostkę, gdyby nie to, że zdarzyło się tak drugi raz z rzędu.
- Natychmiast niech wraca do domu, bo to znak, drugi raz niech tego nie lekceważy.
Moja mama przekazała co usłyszała, ale tata zdecydował się zostać w szpitalu.
- Homiel, czy dobrze byłoby, żeby nie poszedł na zabieg ?
- Patrzcie na znaki.
- ……. – Piotr się zapatrzył.
- Skanuję twojego tatę i nic mu nie dolega, jest zdrowy, niepotrzebnie tam idzie.
Piotr mnie zadziwia. Od niedawna potrafi skanować, to znaczy prześwietla człowieka od stóp do głowy jak laser. I robi to absolutnie z otwartymi oczami. Ciekawe jest, że kiedy tak prześwietla wzrokiem to rzeczywiście jego wzrok jakby nie patrzył na człowieka, ale przez człowieka. Czuję się wtedy naprawdę nieswojo.
- ……. – znowu się zamyślił.
- Wiesz, że Bóg Ojciec jest też duchem ?
- Chyba Duchem Świętym – poprawiam go szybko.
- Nie, to nie to. Też Go chciałem przeskanować i zobaczyłem białą poświatę jak u ducha, ale głowę normalnie…
- Czyś ty zgłupiał ?! – przestraszyłam się.
- Mały, chcesz Mnie prześwietlić ? Tego Ja nawet nie przewidziałem.
- Chcesz zobaczyć czy jestem zdrowy ?
- ……. – zaśmiałam się. Piotr poczuł, że się zagalopował, więc szybko wrócił na „ziemię”.
Krysia nalega, aby się do niej sprowadzić z powrotem, a my mamy wielkie opory. Zwłaszcza córka, która pod naszą nieobecność, czyli ostatnio prawie stale, nasze wynajmowane w Szczecinie mieszkanie zajmuje. Czuje się tam jak pani na włościach i ja to doskonale rozumiem. Wolność, swoboda, wygoda…
- Chyba przedłużymy wynajmowanie… – Piotr stoi na rozdrożu.
- Wiem, ale spytaj się Ojca.
- Zostaw jej to na chwilę, dla tego Mojego dziecka.
- Za jej nieprzemyślaną szczerość.
- Nieprzemyślana szczerość ? A…. bo ona nie kalkuluje, tylko robi.
- Prawdziwe dobro.
- Ty jesteś stary cwaniak, a dziewczyny są uczciwie.
- A syn ?
- Daleko jabłko od jabłoni nie upada, drugi cwaniak.
- ……. – roześmieliśmy się oboje, bo faktycznie tak jest.
- Póki pozwolisz Ojcze, to jej to będę dawać.
- Pomyślimy jak to rozwiązać, by wilk syty i owca cała. Tak się mówi ?
- Tak Ojcze. To ciężkie do wykonania.
- …….
- Ta śmierć i zmartwychwstanie da początek czemuś wielkiemu.
- ???!!! – patrzymy na siebie nic nie rozumiejąc. Ojciec przerwał nasze zamyślenie tajemniczymi słowami.
- Śmierć i zmartwychwstanie… Wielkanoc ? – pytam.
- Skoro ci to mówię, więc wiesz co to oznacza.
- Oznacza ni mniej, ni więcej, że zaczynamy.
- Wszystko się wypełniło, wszystko zostało ustawione, by się zaczęło.
- ???!!!
- Ale sądu nie było… ?
- To dopiero początek. Kulminacja później. Harmonogram został wcześniej ustalony.
- … Słyszę wiersz Tuwima o lokomotywie; Rusza powoli lokomotywa…
- To jest początek fali ? – pytam.
- Tego nie powiedziałem.
- Chcesz poznać Moje plany ?
- No ! – Piotr się wyrwał z nadzieją.
- Cierpliwości My friend.
- To naprawdę było zaplanowane przed wszystkimi wiekami ? – pytam z kosmicznym zdziwieniem.
- Twoje pytanie jest pełne niewiary, a co to dopiero kiedy usłyszysz odpowiedź.
Wieczorem.
Nie rozmawialiśmy o porannych słowach Ojca, być może ze strachu. Czasami łapię się na tym, że chyba lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć, niż wiedzieć. Siedzieliśmy więc oboje w zamyśleniu kiedy widzę, że Piotr wyciąga rękę przed siebie.
- Co robisz ?
- Ojciec mówi…
- Chodź Mały.
- Aha… no to idź.
Poszedł odprawić egzorcyzmy, a po powrocie…
- Pan Bóg powiedział mi…
- Uczysz się. Już się nie śmiejesz z grubych, brzydkich, innych.
- We mnie jest tyle miłości…
- Nie, jesteś stanowczością. Miłości to ty się uczysz.
- Pamiętaj, oni mają gorzej.
- Święta prawda…. – pomyślałam. Szkoda, że się o tym zazwyczaj nie pamięta.
- …….
- Słuchaj, to niemożliwe, żeby mi się to wszystko przytrafiło, to nie może dziać się naprawdę ! – Piotr potrząsa głową jakby chciał się na siłę obudzić z letargu.
- Pan Bóg dał ci parasol...
- … zobaczyłem parasol w kolorach tęczy…
- … tyle pluje na ciebie aniołów, bo tak nie wierzysz.
- Dziwny jesteś.
- ……. – duszę się ze śmiechu, ale prawdę powiedziawszy rozumiem go doskonale. Ileż to razy sama potrząsam głową, aby się otrzeźwić.
Oglądamy powtórkę z wczorajszego zwycięstwa.
https://www.youtube.com/watch?v=lmhz2ZFSrz8
W tv słyszę słowa ; Nie wiem, co się stało. Weszły we mnie jakieś dodatkowe moce. Muszę to obejrzeć na powtórce, bo nie pamiętam, co się działo.
- Hmm… to Wasza sprawka ? – uśmiecham się pod nosem.
- Dwóch pod pachę go wzięło i niosło.
- ?!
Dopisane 21. 11. 2018 r.
- Patrzcie na znaki – tata zrobił zabieg i wszystko było w porządku. Stwierdzono, że jest zdrowy, a jednak kiedy wrócił ze szpitala po kilku dniach rozchorował się na anginę. Do tego stopnia, że efektem ubocznym stracił na pół roku poczucie smaku i do dzisiaj nie odzyskał go w pełni. Nie wiedząc co je stracił apetyt i bardzo schudł. Sytuacja obecnie się unormowała, jednak na samo wspomnienie, że mógł ten zabieg odwołać wzrusza jedynie ramionami, że to nie miało znaczenia. A ja twierdzę stanowczo; zwracajcie uwagę na znaki, które podrzuca wam Niebo.