23. 02. 18 r. Szczecin.
- Uczyłem swoich ludzi jak mają postępować w biznesie. Ciągle mówiłem bądźcie stanowczy, ale uczciwi. Wedle słów Homiela.
- Moim zdaniem dobrze to robisz, dobrze prowadzisz firmę, choć na mieszkanie nas nie stać, ale to nie twoja wina. Tak ma być… – … i absolutnie się z tym pogodziłam.
- Pan Bóg każe, to ja robię.
- A gdybym nie kazał, to byś nie robił ? Masz dobre serce, więc rób.
- Faktycznie domu nie masz, ale mieszkacie we Mnie.
- Jakoś ta matematyka się układa póki co…
- ……. – wzruszyłam się.
- Jeden pracownik nie chciał ode mnie pożyczki, zaskoczył mnie zupełnie.
- Doceń ten skarb narodów.
- Prawdziwym skarbem są ludzie.
- No, może oprócz Oli książki i jeszcze kliku innych książek i listów.
- ???!!! Jakich listów ? – myślę w duchu i dopiero po kilku sekundach dochodzi do mnie, że przecież Nowy Testament to też Listy.
- Fajną miałeś rozmowę wczoraj wieczorem – przypominam sobie.
- Jest czas, kiedy ten czas należy do Oli i to są te kawy.
- ……. – zamyśliłam się, bo nawet nie zauważyłam, że właśnie tak jest. To na kawie, kiedy Piotr jest jeszcze świeży i w miarę wypoczęty przeprowadzamy wiele ciekawych rozmów i wiele wtedy zapisuję.
- Ale jest czas, kiedy ten czas należy do nas.
- Są chwile, kiedy chcę porozmawiać z tobą sam na sam.
- Dobrze, więcej jej nic nie powiem.
- ?!….. – no ręce mi opadły. Piotr jak zwykle radykalnie.
- Takiej brutalnej odpowiedzi nie oczekiwałem.
- … Zobaczyłem zieloną trawę…
- Byliśmy sami Piotr, a potem poszliśmy do ludzi.
- ……. – znowu się wzruszyłam, bo Ojciec przypomina chwile zanim wszystko tu się zaczęło.
- Ojciec pokazał mi, że twoja książka odczytuje hieroglify, czyli wszystko tłumaczy i to jest ważne co robisz, ale czasami chce być ze mną sam.
- Czuję się zazdrosna – mówię półżartem.
- ……..
- Spytałem Boga o samochód.
- Że co ?!- w takiej chwili pytać o samochód ?!
- Po co ci ?
- Do przemieszczania się.
- Będziesz się przemieszczać.
- Ale ja tak między miastami…
- Mam do ciebie prośbę, zaplanuj coś jeszcze.
- ……..
- Kiedyś tak wiele spędziliśmy razem chwil, a może tak tęsknię do tego ?
- …….. – bałam się już odezwać, płakać mi się chciało.
- Ojcze, ale masz ich tak tyle tam… – Piotr zaczął coś tam wykrztuszać z siebie.
- Jak dostaniesz 10 kilo chleba i najesz się do syta, nie chciałbyś trochę soli ?
- Co to znaczy? – pyta mnie cicho.
- Myślę, że nikt nie sprawia mu tyle radości co ty. Jesteś tak niepokorny, że aż zabawny.
- A może się mylę ? – zaraz pomyślałam.
- Mogę o coś spytać ? – pytam.
- Pytać zawsze możesz.
- ……. – uśmiecham się. Pytać zawsze mogę co nie znaczy, że zawsze dostanę odpowiedź.
- Dlaczego Richard Sigmund, kiedy był w Niebie to nie widział Maryi ?
- A widział Mnie ?
- … – … to mnie zaskoczyło.
Richard Sigmund okazał się pastorem, czyli protestantem. I właśnie to mnie zastanowiło. Po doświadczeniach z Lutrem do protestantów mam baaaardzo ograniczone zaufanie. On widział tak wiele, widział prawie wszystko to co i Piotr widział, a jednak nie widział Maryi. Dlaczego? Przecież logicznie myśląc, jeśli widzi się prawdziwe, rzeczywiste Niebo, to powinno się widzieć wszystko niezależnie od tego w co się wierzy. Nie może być tak, że nie widział Maryi, bo jako protestant w nią nie wierzył. Poza tym rzeczywiście nie widział Ojca, tak jak Piotr Go widzi.
- Ojciec pokazał mi, że Maryja nieustająco modli się w swojej świątyni, dlatego nie widział jej.
- Aaaaa…. – zatkało mnie teraz. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Skoro mamy tę kwestię omówioną wpadnę za jakiś czas i sobie pogadamy – … czyli wieczorem.
- I tak nie wierzę, byś trzymał język za zębami.
Wieczorem.
Namawiam Piotra na obejrzenie serialu „Gra o tron”. Walka z diabłem to coś dokładnie dla Piotra, ale on się opiera tak uparcie, że w końcu pytam Homiela.
- Ma obejrzeć film ? – mam nadzieję, że mnie poprze.
- Nie wiem co ci powiedzieć.
- To nie mów – bałam się, że powie, iż według Niego to film do niczego.
- Nie dlatego, że jest tak dobry. Nie odciągaj go.
- Aaaa rozumiem. Jak zaczniesz oglądać, to wsiąkniesz w ten film.
- A ma wsiąknąć w modlitwę.
No i teraz sama nie wiem co robić. Przestałam go namawiać. Oglądamy Wiadomości, ale Piotr patrzy tępym wzrokiem przed siebie.
- Z tym prezentem na święta nigdy bym się nie spodziewał, że to tak będzie. Pan Bóg jest nieprzewidywalny.
- No cóż… Już taki jestem.
- Dlatego ty też taki jesteś. Nigdy nie wiadomo co zrobisz.
- Naprawdę nie wiadomo ? – jestem pełna wątpliwości. Ojciec by nie wiedział ?
- Już sobie odpowiedziałaś na to pytanie wczoraj.
- …
A wczoraj powiedziałam do Piotra…
- Ja to widzę tak. Pomagasz tylu ludziom, a to przecież Ojciec ustala długość palenia się świeczki. Moim zdaniem Ojciec doskonale wie co wykombinujesz, doskonale to przewiduje, a może nawet cię podpuszcza, a wiesz po co? Żebyś się ćwiczył i uwierzył, że to ty możesz.
- ……..
- Hmm… A jednak potrafisz Ojca zaskoczyć, bo dzięki temu śmiał się głośno nie raz.
- A tobie pięknie powiedział „dziecinko, ta chwila długo nie potrwa”.
- ……. – wystarczyło, że mi to przypomniał, a ja się rozpłakałam.
- Co się stanie po tej „chwili” ?
- Stanie się światło. Światło wejdzie w ciebie.
- Zjawią się ci, którzy będą wiedzieć, że to ostateczne czasy.
- ???!!!
- Ale jak to się zjawią ? – próbuję zrozumieć.
- To będą wielkie rzeczy, musisz bacznie obserwować.
Dopisane 13. 11. 2018 r.
- Zjawią się ci, którzy będą wiedzieć, że to ostateczne czasy – zapomniałam już o tych słowach. Jednakże w sierpniu otrzymałam pewnego maila, który chyba można potraktować jako wstęp to zapowiadanych wydarzeń. Będę jeszcze o tym pisać.