12. 10. 18 r. Warszawa.
Piotr siedzi niewyspany.
- Wczoraj miałem wizytę w nocy, dość nietypowo, bo około 24.00. Nagle poczułem silne zagrożenie, a potem w ścianie zobaczyłem najpierw ostre zęby, a potem cały czarny, wielki łeb. Ten gacek był wielki ! Zrobił się lekko przezroczysty i mogłem zobaczyć za nim gołą babkę. Wtedy wziąłem swoje przyrodzenie, tak to sobie wyobraziłem i go w myślach obciąłem i rzuciłem mu w gębę. On wtedy mówi…
- Nie chcę twego fiuta, chcę twój grzech !
- A to ci dopiero ! – pomyślałam.
- Między tymi jego ostrymi zębami widziałem czerwono-krwisty język. Cały ohydny był w ogóle, obrzydliwy… – Piotr się wzdrygnął na samo wspomnienie.
- Hmm… I właśnie to jest to ! Ty nad innym egzorcystami masz ogromną przewagę, bo ty gacki widzisz, wiesz jak uderzyć i z kim walczysz. Inni mogą tylko sobie wyobrazić, albo tylko wierzyć.
- Dlatego każdy dzień jest tak cenny.
- Ta modlitwa jest jak kropla w butelce na pustyni, gdzie każda kropla jest cenna.
- Gdyby cię nie było, wojna byłaby na świecie.
- …….
- Czy mając taką wiedzę powinieneś tak wszystko przeżywać, martwić się ? – pytam widząc, że jest podłamany problemami w firmie, które wydają się nie mieć końca.
- No nie.
- Więc czekaj, rób swoje.
- …….
- Ty nie odejdziesz tak szybko.
- U Mnie jest porządek, tutaj jesteś potrzebny.
- Czy widzisz wojnę na świecie ?
- No nie.
- To się ciesz. To Mi się podoba.
- Tylko nie siadaj na laurach, bo Mi się przestanie podobać.
- Czy dobrze napisałam dzisiaj ? – http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/10/12/ja-jestem-wszystkim/
- Jeśli nie wiesz jak robić, to wsłuchaj się w siebie.
- Tam znajdziesz nie tylko siebie.
13. 10. 18 r. Warszawa.
Ponieważ głęboko siedzę w ewangeliach, to też ciągle głęboko jestem zamyślona. Ciągle mam jakieś pytania, ale Piotr samym wzrokiem mnie paraliżuje, abym go nie pytała. Więc muszę kombinować i pytać nie wprost.
- Ciekawe, czy Jan Chrzciciel słyszał Ojca…
- Wiesz co mówi mi teraz Ojciec ?
- Powiedz, że nie wiesz.
- To najlepsza odpowiedź na początek dnia.
- …….. – zaczęłam się śmiać oczywiście. Widzę, że teraz nic nie wskóram.
- Jeśli teraz nie ma sądu, to będzie w przyszłym. W końcu ten jasnowidz Adam powiedział o 2019 – zamyśliłam się.
- Jak byś jednym słowem określił ten obecny rok ? – pytam.
- Kosztowym. Remont był.
- A jaki będzie next ? Jak go nazwiesz ?
- Coś mówiłaś o Adamie ?
- Hmm… Czyli „adamowy”… ? – nie wiedziałam jak się wyrazić.
- Co byś chciała ?
- Hmm… Cudów.
- A czy nie doświadczasz codziennie ?
- Jakich cudów byś chciała ?
- … Takich, żeby otwierać buzię ze zdziwienia – powiedziałam po namyśle.
Przejeżdżaliśmy przez miasto i mijaliśmy pusty plac, który został sprzedany pod budowę biurowca.
- Ten, kto to sprzedał ma miliony teraz – Piotr skwitował.
- I cóż mu po nich ? Jest gruby i pusty.
- No nie wiem…
- Widzisz dużą kartkę, jest pusta.
- Co w niej napiszesz, kiedy jest pusta ?
- A spójrz na małą kartę, jest zapisana informacjami.
- Która jest bardziej cenna ?
- Ta mała.
- To jest istota twojego rozumowania o tej działce.
- Ale mógł wykorzystać na dobre cele.
- Ale nie wykorzystał.
- Aha ! – myślę sobie – Ojciec coś o nim wie !
- Ale ludzie tak nie myślą, wolą żyć tu i teraz. Nie myśleć co będzie po śmierci, czy będzie w Niebie i tak dalej…
- To jest odpowiedź dla ciebie, dołącz do swoich rozważań.
Wieczorem.
- Nie wiem co będzie, ale muszę zaufać Ojcu. Jestem zmęczony tym wszystkim.
- Co zrobisz, gdy zabiorę ci Olę ?
- ……. – przestraszyłam się. Pomyślałam, że mówi o mojej śmierci.
- Wszystko ci zabiorę.
- Zostaniesz tylko ze Mną.
- Aaaa… Ojciec mówi o tej wizji ze śmieciami – ulżyło mi.
- No wiem… Ojcze, ale ona jest przestraszona.
- Nawet nie zauważy, więc nie miej do niej pretensji.
- No właśnie, w ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi, pojechałaś sobie ! – znowu ma pretensje.
- Przecież to wizja ! – przypominam mu poirytowana.
- …….. – siedział obrażony, bo choć to wizja, to dla niego rzeczywistość.
- Słuchałem jak sobie robicie wyliczanki.
- Słuchałeś ?
- Nie omieszkam bym to słuchać.
- To człowiek boi się teraz odezwać – odparłam ze śmiechem.
- Niepotrzebnie, bo to też Mnie bawi.
- Cieszy Mnie jak planujecie, bo też jest fajne.
- Lubię te wasze plany, cieszy Mnie, że robicie swoje, więc jak obstawiacie ?
- ……. – baliśmy się odezwać.
- No ty ! Nasza „jasnowidząca” intuicją …
- To może 31 października ? Nie… To jednak marzec, a może maj – … szybko się pogubiłam.
- A ty ?
- Ja Ci Ojcze ufam.
- Od kiedy to ?
- ……. – trochę mnie to uspokoiło, bo ciągle robimy jakieś plany, datowanie, nie możemy po prostu się powstrzymać.
- Mały, wojny nie ma. Masz w tym udział.
- Taaaak ?
- Przeogromny, rób to dla nich bez ich wiedzy.
- To Ja wszystko będę wiedział.
- Nie mów kim jesteś.
- Ja powiem kim jesteś.
- Bądź.
- Ola pisz.
- ……..
- Tak bardzo chciałabym Cię usłyszeć – szczerość mnie wzięła nagła.
- Przecież słyszysz.
- Ale przez Piotra.
- Obiecuję, że kiedyś usłyszysz bezpośrednio.
- Kiedy postawisz na końcu kropkę, powiem ci co sądzę o twoim dorobku.
- …….. – wzruszyłam się.
- Spośród wszystkich chwil, te chwile lubię najbardziej.
A siedzieliśmy w kompletnej ciszy i rozmawialiśmy we trójkę. Cudowne chwile, a życie składa się z chwil.
Dopisane 13. 06. 2019 r.
Otrzymałam maila.
Opiszę całą sytuację. Czekam na Piotra przy stoliku, włączam telefon, sprawdzam pocztę i czytam tą wiadomość. Smutno mi się strasznie zrobiło i pytam Ojca w duchu, co tu jej odpowiedzieć. Sama mam syna i wyobrażam sobie jej ogrom rozpaczy. Przyszła do mnie myśl, które brzmi jak zdanie; on jest potrzeby Ojcu. Po chwili zorientowałam się, że to chyba nie myśl, a odpowiedź na moje pytanie. A ponieważ nigdy nie jestem w takiej sytuacji pewna, czy to jest myśl, czy „odebrana” odpowiedź, dalej cierpliwie czekam na Piotra.
Kiedy w końcu przychodzi, daję mu czas na ogarnięcie się, uspokojenie i widząc, że zaczyna słyszeć Ojca pytam się wprost, czy mogę Mu coś przeczytać. Piotr się zawahał, ale bardzo mocno stwierdził po chwili…
- Masz to przeczytać.
Widząc jego stanowczość już wiem, że to sam Ojciec tego chce, bo zazwyczaj Piotr usiłuje się od tego typu „zobowiązania” uwolnić. Czytam więc powoli i spokojnie, choć już czytając płakać mi się chce.
- Wczoraj powiedziałaś, że dziękujesz Ojcu za wszystko.
- Tak.
- Ale dodałaś, że nie wiedziałabyś jak wytłumaczyć temu człowiekowi to co się stało.
Zdębiałam. Zawsze mnie to na chwilę paraliżuje, gdy zdaję sobie sprawę, że Ojciec słyszy każde nasze słowo. Wczoraj dziękowaliśmy Ojcu za Jego obecność, za wszystko. Dziękując usłyszałam w TV raport z wypadku, który zdarzył się kilka dni temu pod Szczecinem. Spłonęła cała rodzina, troje dzieci, ich mama i ich babcia. Ojciec pozostał w domu i zapewne to go uchroniło przed śmiercią. Cóż to jednak za życie teraz… https://gs24.pl/karambol-pod-szczecinem-stargardzianie-zegnaja-rodzine-ktora-zginela-w-tragicznym-wypadku-na-a6/ar/c1-14203155
- Czy to tragedia się stała ? – pyta mnie Ojciec.
- Oczywiście… – pomyślałam, ale odezwać się nie odważyłam.
- Po ludzku tak.
Po ludzku tak. Nie tylko cała rodzina, ale też sposób śmierci był bardzo tragiczny. Chciałam oczywiście wczoraj zapytać dlaczego tak, ale już nauczona przez te wszystkie lata wiedziałam, że to pytanie nie ma sensu.
- Napisz jej…
- On jest Ojcu potrzebny.
- ……. – słysząc te słowa prawie się rozbeczałam.
- U Mnie jest lepszym pilotem.
- Jest potrzebny dla ważniejszej rzeczy.
- Tam ma wieniec laurowy, tak jest tam potrzebny.
- Ojciec pozwoli przyjść mu się pożegnać z nią.
- Jeśli Boga kocha ona to zrozumie.
- …….. – wzruszyliśmy się oboje bardzo.
- Udar mózgu…
- Różnymi drogami jest pisana historia człowieka.
- Nie martw się o niego, on przyjdzie pożegnać się.
- I to będzie piękne pożegnanie.
Słowa Ojca dedykuję wszystkim matkom, ojcom, wszystkim tym, którzy stracili swoich bliskich, czasami wydaje się za szybko, przedwcześnie. Uwierzcie Ojcu, widocznie bardzo ich potrzebował.