Ja jestem twoim obrońcą, niczego nie będziesz się lękał.

13. 02. 18 r. Warszawa.

Przyzwyczaiłam się do naszych porannych wspólnych kaw. Mało wtedy rozmawiamy o życiu, zazwyczaj rozmawiamy o Bogu i to jest … piękne.

  • Wczoraj wieczorem Ojciec mnie spytał…
  • Co wybieracie… Modlitwę ? Czy zabawę ?
  • i pokazał, jak wieko od garnka jest podnoszone, a gacki wyłażą na wierzch…
  • Hmm… Aż tak ? Kiedy się nie modlimy od razu wyłażą na wierzch ? – pytam, bo dla mnie jest trudne do ogarnięcia, że tyle zależy od modlitwy.
  • Masz świadomość to wybieraj – powiedział teraz Ojciec.
  • Chcesz Mnie zadowolić ?
  • Czy chcesz żebym był smutny ?
  • Kurcze… Ojciec tak zadaje pytania, że właściwie wybór jest oczywisty – myślę.
  • Dzisiaj Mi to wystarczy, ale pamiętaj, że Mój apetyty rośnie w miarę jedzenia.
  • Będę chciał więcej.
  • Kiedy obowiązek staje się przyjemnością wróg zaczyna drżeć w posadach.
  • ……. – patrzę na Piotra i widzę jak się kręci na krześle jakby chciał zaraz uciec. Odprawia te egzorcyzmy, ale pewnie wolałby leżeć plackiem na kanapie. 

Wieczorem.

  • Podczas modlitwy miałem wizję. Uzdrowiłem człowieka. Był bez nóg, rąk. Ściągnąłem na niego światło z góry i dostał ręce i nogi – … patrzy na mnie co ja na to.
  • Ale to wizja ! – mówię przytomnie.
  • Nie znaczy to przecież, że ludziom zaczną odrastać nogi !
  • Może to symbol, że uzdrawiasz ich, ale duchowo. Stają się mocniejsi, wolni, bo… jak masz nogi i ręce to nie jesteś uzależniony od nikogo? – myślę głośno.
  • Widzisz? „Przywróć imię moje”.
  • Może to moja fantazja ? – Piotr zakłopotany.
  • Uwierz Mi, że będziesz miał wszystko.
  • Już nie będziesz narzędziem, które nie myśli.

14. 02. 18 r. Warszawa.

Siedzimy przed TV. Piotr zmęczony nie zwraca na mnie uwagi zapatrzony w TV. Biorę do ręki książkę „Byłem w niebie” i czytam ją powoli. Za każdą kartką dalej jestem coraz bardziej zdziwiona. Przewracam jeszcze jedną kartkę i prawie szczęka mi opada…

  • Wiesz, że ten facet (Richard Sigmund) widział dokładnie co ty ?!
  • Tak? A widział Homiela ? – odpowiada z przekąsem. Kompletnie go to nie ruszyło.
  • No jak mógł Mnie widzieć, kiedy tu jestem ?
  • ……. – tym pytaniem rozśmieszył nawet Piotra.
  • Tam wszystko jest poukładane, a tu jest wyzwanie.
  • Czekam na to co ma się stać nieuchronne.
  • Sigmund widział 14 Tronów. Jesteś jednym tych z 14 aniołów ? – pytam z ciekawości.
  • To bardzo złożona odpowiedź.
  • ?! – spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.
  • Czy chciałbyś widzieć dużo więcej ?
  • ……. – Piotr się zawahał.
  • Chcę widzieć tyle ile Ojciec chce, żebym widział.
  • Cwaniak z ciebie, mówisz jak twój prawnik.
  • A znacie go ? – śmiejemy się.
  • Wyobraź sobie, że dosyć dobrze.
  • A znacie Olę ?
  • Trochę lepiej, wyobraź sobie.
  • Jak to jest, że ja to wszystko widzę ? – Piotr na poważnie.
  • Przypominasz sobie.
  • A po drugiej fali nie będzie widzieć więcej ? – pytam.
  • Ola, po drugiej fali nic nie będzie takie jak było.
  • Znasz Piotra, poznasz Czesia – i się roześmiał pełną piersią. Piotr będzie jak nowy człowiek.
  • …….
  • Zobaczysz co ten chachar zrobi.
  • Chachar? Jak się to pisze ? Chyba przez „ch”… – pierwszy raz słyszę to słowo.
  • Ja widzę przez samo „h”…
  • Jak to widzisz ?!
  • No pokazuje mi literę „h”.
  • Zobaczymy kto ma rację – wzdycham.

W Google napisałam przez „ch”. https://sjp.pl/chachar

Ostatnie zdanie rozbawiło mnie do łez.

  • Skąd Ty to wszystko wiesz ?
  • Jak przyjdzie pora cała trójka stanie przed raportem, zepsuł nas hahar.

Według Homiela to „hahar” – cwaniak.


15. 02. 18 r. Warszawa.

Na kawie.

  • Czy to nie dziwne, że ten facet też widział wielką falę? – od wczoraj nie mogę wyjść ze zdziwienia. 
  • Noooo – Piotr niby też się zdziwił, ale zaraz wzruszył ramionami jakby niewiele go to obchodziło.
  • Ojciec powiedział mi teraz, że po drugiej fali…
  • Będziesz chodził i szukał tych, którzy potrzebują naprawdę.
  • Pełno jest potrzebujących fałszywie, choćby ta pani, która modlitwę ma na zamówienie.
  • O ! – to o pani spod „naszego krzyża” !
  • Ona przychodzi, żebyś ty miała co pisać.
  • Warto było to dać, żeby ludzie to czytali.
  • Gdyby ona tylko wiedziała… 

Zaczęłam w myślach liczyć ile trwała I fala i ile może potrwać II fala.

  • Nie doliczysz się, szacunkowo…
  • ……. – natychmiast przestałam. Zapomniałam, że Ojciec widzi moje myśli.
  • Twoje oczy ujrzą to, co żaden inny człowiek nie widział.
  • O! Nawet Henoch ? – wtrącam się.
  • Powiedziałem, żaden inny.
  • ……. – Piotr milczy, więc ja dopytuję…
  • Henoch wrócił na chwilę, zdał relację synowi i został wzięty z powrotem…
  • Czy chciałabyś, aby Piotr znalazł się w twoim łóżku, abyś mogła podrapać go po brzuszku ?
  • Tak ! – roześmiałam się.
  • No to drap.

Wieczorem.

Piotr siedzi przy komputerze, a ja czytam „Byłem w Niebie”.

  • Kurcze… Ten Sigmund widział to co ty ! Fontanny, rzeki, ptaki, budowle, muzykę, anioły, ławeczki… – wyliczam i odwracam kolejną kartkę…

Robię ze zdumienia oczy, bo tego się nie spodziewałam. Czytam Piotrowi ten fragment na głos, on zostawia komputer i opiera się z wrażenia o oparcie krzesła…

  • Ja pierdzielę ! On widział to co ja ! – teraz dopiero go to zainteresowało. Filary, które widział kilkukrotnie.
  • Ale to może przypadek ! – czytam i czytam i ciągle nie wierzę.
- Znowu widziałem wielki tron lub fotel, na którym siedział starszy mężczyzna, miał białe włosy, brodę, długą jasną szatę. Przed nim stało siedem wielkich filarów w biało pastelowym kolorze, wiedziałem, że w każdym z nich była istota, jakby wartownik, wszyscy czekali wyprostowani. Bóg wziął do ręki ostatni filar stojący z jego prawej strony, w którym byłem ja, przyglądał się mi uważnie przez chwilę, a ja wyciągałem ręce do przodu i czyniłem pokłony. http://osaczenie.pl/wp/2016/05/08/nie-tego-od-ciebie-oczekuje/

Wracam jeszcze raz do wielkiej fali, którą widział Sigmund. Zaczynam na jego zapiski patrzeć teraz znacznie uważniej. 

  • Faktycznie twoja fala w wizji była falą przypływu, przecież ona cię wyrzuciła na brzeg ! – …nie przyszło mi to wcześniej do głowy.
  • Homiel !?
  • Ja dawno o tym wiedziałem, a teraz co łysy o tym sądzisz ?
  • Zapuszczę sobie na złość włosy, zobaczysz ! – zamiast być poważnym oboje sobie zaczęli żartować.
  • Całe Niebo będzie się śmiać pół dnia.
  • Najpierw zabieracie włosy, a potem się śmiejecie ?
  • Czy to ta sama fala ! – uspokajam ich powoli cedząc każde słowo.
  • Po coś tą książkę czytasz dziecko.
  • !!!! ??? Czy to nie Ojciec ? – przemknęło mi przez głowę.
  • Ale… to przecież niemożliwe !!!

I tak siedzieliśmy razem godzinę osłupieli nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Piotr bardzo często był pod wrażeniem wielkości fali, którą zobaczył. Wielokrotnie do znudzenia ją opisywał, że będzie wysoka jak wieżowiec….

  • Ja jestem twoim obrońcą, niczego nie będziesz się lękał.
  • Przecież to niemożliwe Ojcze, żeby ktoś jeszcze… – nie wiedziałam jak skończyć zdanie. Tak mnie zatkało.
  • Ola się załapie na falę ?
  • Nie ma mowy.
  • Ty się wybierasz w tę podróż. Zaczeka tak, jak czekała przy pierwszej fali.
  • Co Pan Bóg zamierza ? – Piotr pyta mnie szeptem.
  • Mów ciszej, może nie usłyszy.

Czytam fragment o fali jeszcze raz…

  • Sigmund pisze, że ta fala to „ostatnie wielkie dzieło” … Ostatnia interwencja, ostatnia szansa dla ludzi ?
  • Bóg Ojciec wielokrotnie o tym nam mówił – Piotr kiwa głową.
  • Dlatego dzień bez modlitwy dniem straconym.