17. 01. 17 r. Warszawa.
Mieliśmy dylemat. Przed operacją Cisowski zażądał wykonania nowej koronografii. Chce sprawdzić jak wygląda sytuacja po kilku miesiącach i po zainstalowaniu stentów. Wczoraj byliśmy u pewnego kardiologa, który namieszał trochę Piotrowi w głowie. Powiedział, że przy jego doskonałych wynikach wysiłkowych zrobionych w Konstancinie nie nadaje się ani na kolejną operację, ani na koronografię. Dodatkowo postraszył nas, że podczas koronografii także dochodzi do częstych zgonów. Mówiąc szczerze, oboje lekko zwątpiliśmy. Piotr był już bliski wycofania się, ale w mojej głowie lotem błyskawicy przeleciały wszystkie dotychczasowe rozmowy z Ojcem, znaki, motylki, dyskietka CD … Cała droga, jaką do tej pory przeszliśmy.
- Nie daj się zwieść. To dla nas kolejny egzamin komu bardziej wierzymy, Ojcu, czy kardiologowi – mówię do Piotra.
- …….. – patrzy na mnie i ciągle się waha.
- Zauważyłeś co powiedział ? To, co prawda strategiczna tętnica, ale da się to witaminami załatwić. Strategiczna tętnica !
- ………. – Piotr spojrzał na mnie uważniej i jakby otrzeźwiał.
- Masz rację, choćby nie wiem jak dobre były wyniki, muszę to zrobić.
Nie żałowałam, że poszliśmy na spotkanie z kardiologiem. Wręcz przeciwnie, byłam lekka jak piórko, bo wiem, że cokolwiek będzie się działo, wybrałam słusznie. Decyzja podjęta, jedziemy i załatwiamy to do końca tak, jak zostało to przez Niebo zaplanowane.
- No i co Homiel na temat tego kardiologa powiesz ?
- Prawie zasnąłem.
- Co robić ? – pytam ze śmiechem na wszelki wypadek jeszcze raz.
- Leczenie to nie tylko leczenie, to zapobieganie.
Na spotkaniu kardiolog cały czas opowiadał o swoich odkryciach naukowych dotyczących wpływu witamin na serce. Niewątpliwie miał rację, ale Piotr to nie ten przypadek, na którym można byłoby teraz eksperymentować.
18. 01. 17 r. Warszawa.
Wczoraj byłam tak zmęczona, że szybko poszłam spać. W nocy wpadł do mnie Piotr i widziałam jak przez mgłę, że coś mi pokazywał, ale kompletnie byłam „poza zasięgiem”.
Dzisiaj rano poszliśmy na kawę. Trafiliśmy do Złotych Tarasów na długo przed otwarciem sklepów, więc byliśmy prawie sami w całej galerii. Gdzieniegdzie wyłaniali się ludzie, którzy szli do swojej pracy. Weszliśmy na ruchome schody i nie wiadomo skąd pojawił się za nami mężczyzna ubrany na sportowo, który nam się przyglądał. Powiedział nawet dzień dobry i zaczął coś mówić jakby nas znał. Kompletnie go nie kojarzyliśmy, dopiero gdy się przedstawił Aleksander z firmy „K…..” to nas oświeciło. O cholera…!… pomyślałam.
- Będzie pan nam potrzebny – wyrwało mi się nagle.
Aleksander się uśmiechnął i pożegnał. Rozeszliśmy się w swoje strony. Dopiero siedząc już przy stoliku spojrzeliśmy się na siebie i prawie jednocześnie powiedzieliśmy …
- Wiesz, że to nie przypadek ?!
- Jakie jest prawdopodobieństwo spotkać go tutaj po 7 latach tak nagle ?
- …. Homiel kazał mi spojrzeć na ten plakat – Piotr kiwnął głową, bym spojrzała za siebie.
- Zmieniamy się ?
- Niebywałe zmiany nadchodzą.
Spojrzałam na kawę, którą miałam pod nosem, Piotr też. Mieliśmy ją ograniczyć, a tu proszę …, nawyki silniejsze. W tym przypadku zmieniło się o tyle, że pijemy ją znacznie rzadziej.
- Czy anioł pije kawę ? – ledwo to powiedziałam i sama się zdziwiłam, skąd czasami przychodzą do mnie takie durne pytania.
- Pije, skoro tu jest.
- Ach te twoje teorie … Czy prawdziwy anioł pije kawę ?
- Przerwijmy te rozmowę – … to naprawdę musiało być durne pytanie.
Ciągle myślałam o Aleksandrze, wiedziałam z czym to się wiąże. To prawnik zajmujący się spółkami handlowymi i to on nas „rozwiódł” z byłą wspólniczką. Podejrzewam, że to on ma zrobić formalne porządki w naszej firmie w niedalekiej przyszłości.
- Dlaczego chcecie, żebym to ja wszystko prowadziła ?
- Trzeba oddzielić materialne od duchowego.
- Ale nie da się, jestem za trzeźwy – Piotr nie wyobraża sobie, by mógł porzucić firmę.
- …… – śmiech.
- Co czułeś po pierwszym zabiegu ?
- Wisiało mi wszystko …
Po pierwszym zabiegu wszystko stało mu się obojętne. Firma, biznes, praca…, na szczęście nie trwało to zbyt długo.
- To będzie bardziej wisieć.
- Ta druga fala to drugi zabieg ?
Ale miałem fajną wizje! Pływałem kraulem po oceanie i szukałem skarbów. Nagle, zupełnie niespodziewanie pojawiła się jedna fala i sztorm, fala była bardzo wysoka i wyniosła mnie wysoko. Fala opadła, popływałem trochę, ale zaraz zauważyłem, że nadchodzi druga sztormowa fala. Była ogrooomna! Porwała mnie i płynąłem na niej tak, jak serwer, wyniosła mnie jeszcze wyżej. Czułem się na niej tak, jak się prowadzi konia. Unosiłem się na jej szczycie, a ona mnie wyrzuciła w powietrze i chyba straciłem wtedy świadomość. Ocknąłem się jak klęczałem na brzegu. Wylądowałem tam na kolanach. Pod kolanami poczułem kamienie i nie było to wygodne. Byłem zdziwiony, że jestem na brzegu, w oddali zobaczyłem dwie kobiety, jedna wyższa, druga niższa, które rozmawiały ze sobą, w ogóle nie zwracały na mnie uwagi. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/04/30/odloz-wszystko-we-mnie-jak-ja-odlozylem-w-tobie/
- Ja ciągle w tej wizji pływałem i szukałem czegoś.
- A czyż nie pływasz ?
- Ciekawa co to jest ta fala. .. – Homiel nie daje jasnej odpowiedzi i to mnie zastanawia.
- Zobaczyłem teraz jak wylądowałem na ziemi na tej wyspie, rozpostarłem ręce i rozproszyłem mgłę, nastała światłość.
- …. Nie mogę sobie wyobrazić, że mam prowadzić twoją firmę. Mogę się nie zgodzić ?
- Prawo Veta tu nie obowiązuje.
- Co ty kruszynko możesz zrobić…, zbierze cię fala.
- Co ty będziesz robić, kiedy formalnie oddasz wszystko ? – z wielkim powątpiewaniem mówię do Piotra, bo nie wyobrażam sobie, by raptem nie robił nic.
- Będziesz. A jak będziesz…, to naprawdę będziesz.
- Ludzie zaczną wierzyć w Boga.
- Okryjesz chwałą Ojca i Syna.
- Przez nieprawość przebije się światłość i rozgoni poranną mgłę i znowu będzie pięknie.
- ????!!!!
- Czy to zobaczę ? – Piotr spytał niepewnie.
- Jeśli będziesz chciał …?
- Nie sądzę, żebyś chciał.
- Dlaczego ?
- …. Pokazał krople rtęci, małą i dużą. Mała wtapia się w większą.
Tak Piotr tęskni do Nieba i Niebo do Piotra. Przyciągają się jak krople rtęci.
- Uwierzą w Boga ? Ale to nie zdarzy się tak nagle. To będzie dłuższy proces czasowy … – analizuję jak zwykle.
- Wszystko, co szybko, jest nietrwałe.
- Wszystko, co trwa, jest wieczne.
- Ciekawe co takiego zrobisz, że uwierzą ludzie w Boga … – zastanawiam się głośno.
- …….. – Piotr wzruszył tylko ramionami, nie wiem nawet, czy do końca orientował się jak ważną teraz rozmowę prowadzimy.
- Dalajlama to przyjaciel Góry, też chciał piękny świat stworzyć, ale nie udało mu się.
- …… – kompletnie mnie zaskoczył mówiąc nagle o Dalajlamie.
- Dlaczego mu się nie udało ?
- …….. – pokazał w jednym ręku miłość (serce), w drugim ręku miecz.
- Tak powinien wyglądać wojownik.
- Taaak …. – to prawda.
- Co chciałeś mi pokazać wczoraj ? – przypomniałam sobie.
- Podczas modlitwy miałem piękną wizję. Klęczałem i zobaczyłem Ojca, Jezusa, Maryję … Patrzyli na mnie. Ojciec wziął do ręki księgę z przykazaniami, rozpostarł ją i z niej na Ziemię spadł złoty pył.
- Hmm …
- Wiesz co miałem na kolanie potem ?
Pokazał mi to, co chciał pokazać już wczoraj, ale byłam zbyt nieprzytomna na takie widoki. Na szczęście zrobił 10 zdjęć, więc miałam z czego wybierać.
Miałam wrażeniem, że cofnęłam się w czasie o wiele lat.
- Twoja modlitwa zrobiła wiele zniszczeń na dole.
- Może to odcisk od modlenia się na kolanach ? – spytałam na wszelki wypadek.
- Niech nie zwiedzie was to, że to odcisk.
- …… Czy wiesz co się stało ?
- Bóg rozsyła ziarno wokół Ziemi, wiesz co to znaczy ?
- Teraz potrzeba tylko deszczu i znowu zakwitnie prawda.
- A co znaczy deszcz ?
- Wizje pokażą.
Dopisane 11. 09. 2017 r.
- Wszystko, co szybko jest nietrwałe. Wszystko co trwa, jest wieczne – wszystko co dobre rodzi się w bólach i musi trwać. Chrześcijaństwo też nie narodziło się z dnia na dzień, a ciągle trwa.
- Czy wiesz co się stało? Bóg rozsyła ziarno wokół ziemi, wiesz co to znaczy? – jedynie się domyślam, a ponieważ to ważne muszę się najpierw upewnić. Jeśli się dowiem, to dopiszę.
Dopisane 12. 09. 2017 r.
- Interpretować można różnie. Ziarno to przykazania. Deszcz to ludzie. Zjawi się ktoś, kto będzie dekalog rozpowszechniał.
- Tak powinien wyglądać wojownik.
Dalajlama w ręku trzyma serce, brakuje mu miecza. Ten świat, wieczne pole bitwy, skazany jest na miecz. Miecz to nie tylko stalowa broń, mieczem może być też słowo, wymierzenie komuś sprawiedliwości, kary, odpowiednia decyzja, stanowcza reakcja… wszystko to, co przeciwdziała złu. Głoszenie prawdy o Bogu Ojcu to potężny miecz. Czy mówienie jedynie o miłości i schowaniu jednocześnie miecza wystarczy, by poprawić ten świat? To jest niewykonalne.
Przy okazji… Wczoraj natrafiłam na artykuł, który porusza pewien dylemat; Czy chrześcijanin ma prawo zabijać na wojnie?
Czy zatem katolikowi wolno bez skrupułów zabijać na wojnie?
Katechizm jednoznacznie poucza, że zabójstwo człowieka jest głęboko sprzeczne z godnością osoby i świętością Stwórcy (por. KKK 2320), ale jednocześnie zakaz zabójstwa nie znosi prawa do unieszkodliwienia napastnika. Uprawniona obrona jest więc poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie własne, drugiego człowieka lub za dobro wspólne (por. KKK 2321). Jeszcze czytelniejszą odpowiedź na to pytanie daje papież Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae. W dokumencie tym czytamy: „Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby, za wspólne dobro rodziny lub państwa. Zdarza się niestety, że konieczność odebrania napastnikowi możliwości szkodzenia prowadzi czasem do pozbawienia go życia. W takim przypadku spowodowanie śmierci należy przypisać samemu napastnikowi, który naraził się na nią swoim działaniem, także w sytuacji, kiedy nie ponosi moralnej odpowiedzialności ze względu na brak posługiwania się rozumem” (55). http://kjb24.pl/chrzescijanin-prawo-zabijac-wojnie/