25. 04. 14 r. Warszawa.
Przedwczoraj był tak wyczerpujący dzień, że wczoraj w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, nie mieliśmy na to po prostu siły. Pisałam wieczorem na komputerze i zauważyłam kątem oka, że Piotr gapi się na ścianę i się uśmiecha.
- Co ty znowu tam widzisz ?
- A stoi ich siedmiu, ledwo mieszczą się w pokoju. Mają białe szaty do kolan i buty do kolan, buty są złote i mają jakieś wzorki. Mają hełm i miecze. Stoją w rozkroku, a miecz stoi na ziemi i trzymają go rękoma.
- No i z czego się śmiejesz ?
- Bo oni się śmieją, coś mówią między sobą.
- Nieee, no to świetnie – powiedziałam z przekąsem – Jak zobaczę to uwierzę.
- W kościele ich też widziałem, ale było ich tylko czterech.
Nie chciało mi się dalej gadać, trochę tego za dużo jak na kilka dni z rzędu. Piotr gapił się nadal w stronę ściany i lekko przechylił głowę, jakby kogoś słuchając.
- Wiesz co usłyszałem ? – powiedział bardzo poważnie.
- Zbliża się wojna.
- Kto się wywyższa, zostanie poniżony.
- Kogo poniżają będzie wywyższony.
26. 04. 14 r. Warszawa.
Dzisiaj obejrzeliśmy film w kinie „Niebo istnieje naprawdę”.
Film oparty na historii, która jest dla mnie wyjątkowo osobista. Tam po raz pierwszy dowiedziałam się o mieczach, które nosili aniołowie. Colton wspomina też o wojnie…
Colton powiedział także, że widział przebłysk Armagedonu.
„Będzie wojna, która zniszczy ten świat. Jezus, aniołowie i dobrzy ludzie będą walczyć przeciwko szatanowi, potworom i złym ludziom. Widziałem to.”
„Mamo, Szatan nie jest jeszcze w piekle”.
„Aniołowie trzymają miecze, aby mogli trzymać szatana z daleka od nieba! Każdy ma miecz”
„Jezus wygrywa. Zrzuca szatana do piekła. Widziałem”.
W takim nabożnym nastroju wróciliśmy do domu. O 15.00 jak zwykle Piotr poszedł się pomodlić i trwało to dzisiaj wyjątkowo długo. Kiedy wrócił, powiedział …
- Na koniec modlitwy usłyszałem bardzo stanowcze słowa…
- Nie ma już innej drogi dla ciebie.
- Pozbądź się wszelkich materialnych przywiązań, inaczej nie ma szansy i nie wejdziesz do …
p.s. … i nie dokończył, ale w domyśle do Królestwa Niebieskiego.
- Nagi spadłeś, nagi powrócisz, szaty twoje czekają na Górze.
Zasłuchałam się w te słowa i przytomnie zwróciłam uwagę …
- Dlaczego spadłeś, a nie urodziłeś się ?
- … Nie wiem.
- Nie wiem, czy będzie ci łatwo zrezygnować z materialnych przywiązań, kiedy tak bardzo lubisz swoje audi – zaśmiałam się.
Piotr nie odpowiedział ciągle zamyślony.
- Spytaj się Go, czy faktycznie Chrystus wygląda tak jak na tym obrazie z filmu?
- Po prostu taki jest.
- Mój Syn zginął za was wszystkich, lecz nie wszyscy chcą to przyjąć.
Zaczęłam mrugać oczami ze zdziwienia, bo przecież Homiel nie powiedziałby „Mój Syn”. Z kim teraz rozmawiał Piotr ?
- Czy dla tych, co nie chcą tego przyjąć, jest jakaś nadzieja ? – spytałam z pewnym lękiem.
- Nadzieja jest do końca.
p.s. Wg Piotra Jezus ma dłuższe włosy, lekko falowane do ramion. Powiedział to z wielką pewnością siebie, bo jak stwierdził …
- Przecież Go widziałem.
Ostatnie dni są dla nas niesamowicie uduchowione. Rozmowy i wydarzenia, o których nawet w najśmielszych snach nigdy nie marzyłam. Piotr rozmawia ostatnio tak często i niespodziewanie, że trzymam pod ręką kartki papieru, by móc wszystko na gorąco spisywać. Jeśli tego nie zrobię, pięć minut później Piotr nie pamięta co usłyszał i tego fenomenu nie rozumem. Zależy mi na tym, by moje zapiski były dosłowne, ponieważ Oni używają specyficznego języka i stylistyki.
„Materialne przywiązania” … U nas na Ziemi tak się przecież nie mówi.
p. s. Jeśli Piotr usłyszał słowa bezpośrednio od Ojca, nie jestem w stanie tego objąć rozumem, na razie.
27. 04. 14 r. Warszawa.
Dzisiaj kanonizacja Jana Pawła II i oglądaliśmy to razem w TV. 15 minut po rozpoczęciu Piotr powiedział …
- Uważaj … Tu, tu, tu i tutaj stoją – i pokazał miejsca wzdłuż ściany koło telewizora.
- Jest ich czterech. Klęczą, mają miecze oparte o podłogę, schyloną głowę opartą o te miecze. Wyglądają jak głazy.
- Jasny gwint i co teraz ?
- Nic, słuchają mszy.
Oglądaliśmy mszę do końca w całkowitej ciszy. Kiedy papież Franciszek na koniec pobłogosławił świat, parę sekund później Piotr powiedział …
- Wstają, w rogu otworzyło się okno, duży prostokąt jak drzwi … – wskazał palcem na róg pokoju.
- Po kolei dwójkami wchodzą w te drzwi, widzę wielkie światło. Piękne to …. Ale mam ciarki ! – i podsunął mi pod nos rękę.
Po południu, kiedy wróciliśmy po spacerze, znowu pojawili się w pokoju. Było ich czerech, a potem sześciu. Stali i uśmiechali się.
- Jak już ich widzisz, to spytaj, czy ten huk w nocy to był znak od Góry ?
- Z Dołu, byli wściekli, że musieli to zrobić.
- Oni musieli ? A dlaczego nie zrobiła to Góra ?
- Nie ich godzina …
Była 3 w nocy. To dziwne … Czyżby dwie strony miały jakieś swoje zasady, których przestrzegają ? Same zagadki. Przydałby się jakiś teolog specjalista.
Spytaliśmy Homiela, czy to było ważne, że poznaliśmy kim był kiedyś Piotr.
- Karty zostały rzucone.
- Nie bój się, walczyliśmy w większych sprawach.
- Jestem tylko człowiekiem – powiedział Piotr wyraźnie już zmęczony.
- Ale miecz masz.
- Ale jestem tylko małym człowiekiem – powtórzył.
- Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Uwaga, ponieważ wpisy edytują się w kolejności od najnowszych do najstarszych, by w pełni zrozumieć pisany tekst, proszę cofnąć się do samego początku. http://osaczenie.pl/wp/2016/03/03/