09. 02. 18 r. Warszawa.
Na kawie byliśmy nieco później, ponieważ rano Piotr robił okresowe badania krwi.
- Bałem się, że mi krew nie skrzepnie przez brilique, ale normalnie zastygła.
- Czyli ten lek traci swoją funkcję i faktycznie nie musisz go już brać.
- Dobrze powiedział Homiel, że brilique to koniec cyklu.
- To zjazd na fali, resztki.
- Teraz wiesz, że w ubiegłym roku październik to był wypadek przy pracy ?
- Wiem. Jeśli według wizji pierwsza fala dotyczy serca i się właśnie kończy, bo zjeżdżasz z fali, to teraz czeka cię czas spokoju i potem następuje druga fala. Faktycznie to może być październik w tym roku.
- Zaczynasz ?!
- ……. – przerwał mi ostro przypominając o zakazie bawienia się w datowanie.
- Wczoraj kiedy patrzyłem w okno powiedział mi…
- Co tak patrzysz ?
- No patrzę tak sobie.
- Ciesz się, to ostatnie chwile spokoju.
- Chwila ! Uporządkujmy to. Dlaczego ostatnie ? – dopytuję.
- Optyka mu się zmieni.
- Ale dlaczego ?
- Bo coś zobaczy.
- Coś, czego nikt inny nie będzie w stanie zrozumieć.
- Słyszę znowu piosenkę „Wracać do Tomaszowa”.
Jechaliśmy autem do Szczecina. Piotr włączył radio, leciała jakaś stara piosenka... -Lubię to.. -A Ja lubię "do Tomaszowa"....... - i w ten sposób przypomnieliśmy sobie wczorajszą rozmowę i piosenkę, którą Piotr ciągle słyszał w głowie. -Fajnie było w Ustroniu. -Jak to wspominasz? -Fajnie. -To wpadniesz do Tomaszowa........ - kręcę z niedowierzaniem głową. „Tomaszów” symbolizuje spotkanie, ale jak, gdzie, kiedy?! -Pan Bóg jest niesamowity. Przekonałem się po tym "Tomaszowie" – Piotr się zamyślił. -Dopiero!? http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/22/jesli-nie-zatrzymasz-tej-burzy-to-zamiecie-wszystko/
- Bliżej światła już się nie da.
- Czyli chcesz powiedzieć, że ten rok jest ważny ?
- Każdy jest ważny. Chcesz powiedzieć, że ubiegły był miałki ?
- … Absolutnie nie – zaskoczył mnie tym stwierdzenio – pytaniem.
- Hmm… Każdy jest ważny, bo każdy zbliża do Ojca – … i rzeczywiście tak jest.
Każdy rok to jakby rok nauki w szkole. Coraz więcej wiemy i mam nadzieję, że coraz wyżej idziemy.
- Homiel pokazał, że moją modlitwą Pan Bóg ręką dociska gacki do podłogi.
- A co będzie w przyszłym roku ?
- A kto to wie …
- Ty wiesz wszystko.
- Każdy szczegół wiele lat do przodu.
- To powiedz – śmieję się z bezsilności.
- A tak z darmo ?
- ……. – wszyscy się śmiejemy i nie chcę już wiedzieć co w zamian. Pewnie 10 modlitw na minutę.
- Do świąt nic nie będzie.
- O! Których ?
- Wielkanocnych i dodam, że w tym roku nic się nie zacznie.
- O! A potem ?
- Ta pseudo-stabilność odejdzie.
- Wierzcie, że chodzicie po cienkim lodzie, a setki aniołów trzyma ten lód od spodu.
10. 02. 18 r. Warszawa.
Dzisiaj sobota i dzień zaczęliśmy od „naszego krzyża”. Nie było nikogo, więc mogliśmy się pomodlić w ciszy i spokoju.
- Nic nie widziałeś? – już w samochodzie pytam Piotra, bo może jednak rozmawiał, a się nie przyznał.
- Nic a nic.
- Powiedział niedawno, że to jedno z naszych ostatnich spotkań i widać się sprawdza – westchnęłam szczerze żałując.
- Zawsze jest przy was.
- ……. – i znowu radość do mnie spłynęła.
- Ta fala się kończy, spływasz.
- Pokazał mi jak spogląda na coś w górę, wręcz zadziera głowę do góry.
- Jak ty sobie dasz radę ?
- No to pięknie… Nie ma co… – nie wiem, czy się bać czy cieszyć. Dać radę z czym?
- Jesteś w tym świecie, ale nie należysz do niego.
- Twoje prochy nigdy nie należały do tego świata.
- Chcesz wiedzieć co będzie dalej ?
- No chcę – Piotr niepewnie. Jeszcze wczoraj chciał, a teraz jakby się bał wiedzieć.
- Staniesz się bardziej mocny.
- Pamiętasz zęby, które widziała twoja córka ?
- Ale miałam sen! Dawno nie widziałam czegoś tak realnego. Śnił mi się tata. Siedział na ławce i czekał przed jakąś fabryką, laboratorium. Ja nie wiem co to było, ale jak z filmu sciencie fiction. Obserwowałam go z boku i widziałam, że miał zęby spiłowane na takie kikuty jak się szykuje pod implanty. Dopiero po czasie pokazali, że zrobili dla niego nakładki na zęby, takie tytanowe. Świeciły się jak diamenty i te postacie powiedziały ( nie widziałam ich!), powiedziały tacie, że te nakładki są robione dla niego i teraz będzie już on nie do zniszczenia. Tata w szoku spojrzał, wielkie oczy zrobił i tylko powiedział „o ja pierdzielę!”… hahaha, a ja się obudziłam. Zęby przygotowywał mu mężczyzna w białej szacie do ziemi, miał białą maskę na twarzy i siwe włosy. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/03/14/4255/
- Właśnie ci je wstawiają.
- Jak ja to wszystko udźwignę ?
- A skąd wiesz co masz do udźwignięcia ?
- Homiel, w jakim stanie jest moje serce ?
- Twoje serce? To już nie jest twoje serce, jak i twoja firma.
- Wtedy na stole ty zmarłeś.
- Teraz twoje biologiczne serce należy do Ojca.
- Pilnuje ciebie i naprawia… Mały.
- O Boże! Z Ojcem rozmawiam! – Piotr się zorientował i to go bardzo wzruszyło.
- Mam Ja się z tobą. Przy tobie się nie nudzę.
- Pamiętasz jak spytałeś Mnie o życie tej kobiety ?
-Dlaczego ona znowu choruje? – spytał się Ojca… ot tak… po prostu. -Nie możesz jej zostawić? – … zamurowało mnie. -Dlaczego prosisz o nią? Skąd wiesz, czy jest dobra? -Powiedziano mi. -Dlaczego mam ją zostawić? Nawet jej nie znasz…? -Jeśli jej nie zabiorę, zabiorę kogoś, kogo nie znasz. -Rachunek musi się zgadzać. - ... Zobaczyłem wagę z dwiema szalami, na jednej jakieś murzyńskie dziecko, a na drugiej Alicję – Piotr opowiada, a ja zapisuję. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2017/09/13/dlaczego-mam-ja-zostawic-nawet-jej-nie-znasz/
- Wiesz dlaczego cię naprawiłem ?
- … ???
- Ja wiem dlaczego.
- Zrobisz to co masz zrobić. To jest powód.
- Wiesz po co masz sąd ?
- Dla równowagi.
- My nie bijemy, My nie niszczymy.
- Robimy tak, że sami odchodzą.
- …….. – to prawda! Przelatuję w głowie po wszystkich naszych „wrogach” i okazuje się, że poodpadali sami. Sami zdecydowali o odejściu.
- Ty to masz farta ! – wyrywa mi się szczerze. Czuję wielki podziw.
- Przez duże „F”.
- Nie jedź za szybko, bo z tyłu trzęsie.
- …….. – spojrzeliśmy na siebie jednocześnie i dopiero po chwili zaczęliśmy się śmiać. Zreflektowaliśmy się, że Ojciec musi siedzieć z nami w aucie. Ta świadomość sprawiła, że baliśmy się odezwać.
Wieczorem. Piotr poszedł wykonać egzorcyzmy, a gdy wrócił…
- Ojciec przerwał mi modlitwę i nakazał mi powiedzieć…
- Pan Bóg jest moim obrońcą, nie będę się lękał tego co może zrobić mi drugi człowiek.
- Gdy to powiedziałem rzekł…
- I jeszcze raz.
- Więc powiedziałem jeszcze raz.
- I jeszcze raz.
- W sumie mówiłem 6 razy jakbym miał zapamiętać na zawsze.
Dopisane 30. 10. 2018 r.
- Wielkanocnych i dodam, że w tym roku nic się nie zacznie – zdążyłam o tym zapomnieć i faktycznie choć ten rok jest ważny, to na szczęście nie obfituje w wydarzenia na miarę zawału.
- My nie bijemy, My nie niszczymy. Robimy tak, że sami odchodzą – ktoś mnie spytał co się dzieje z naszą sąsiadką, panią prokurator – „śpiewaczką”. Właśnie dowiedzieliśmy się, że się wyprowadza. Mocny dowód na prawdziwość tych słów.
„Miłuj bliźniego swego jak siebie samego, kochaj ludzi, walcz z nieprawością i nie rozważaj, jeśli ktoś jest zły, odrzuć go” cytat z 2016 r.
Jak mam rozumieć to odrzucenie w kontekście miłości bliźniego i na czym ono może polegać?
1 Przystąpili do Niego faryzeusze i saduceusze i wystawiając Go na próbę, prosili o ukazanie im znaku z nieba. 2 Lecz On im odpowiedział: «Wieczorem mówicie: „Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni”, 3 rano zaś: „Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione”. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie? 4 Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza2». Z tym ich zostawił i odszedł.
Czasami na swojej drodze spotykamy ludzi, których nic nie przekona, nic nie zrozumieją i nie chcą słuchać, nie wiedzieć czemu zioną wewnętrzną złością, chcą szkodzić itd. Wtedy najlepiej zostawić ich samemu sobie i odejść. Oni mają swoją drogę.