26. 04. 19 r. Warszawa.
W kawiarni, w której pijemy sobie kawę, o tej samej porze przesiaduje też pewien młody mężczyzna, który ma bardzo charakterystyczną cechę. Jest bardzo wysoki i bardzo „włochaty” z dużą, stojącą grzywą. Piotr wchodząc do kawiarni, jeszcze w drzwiach roześmiał się cicho …
- Zanim otworzyłem drzwi do kawiarni Homiel powiedział …
- Ty ! Grzywka też jest !
- ……. – roześmiałam się również. Dobrze zaczynamy ten dzień.
Siedliśmy do stolika i zaczęło się już na poważnie.
- W nocy obudził mnie huk. Spadł mój metalowy napis z moim imieniem, który miałem przypięty na szafie.
- ……. – podnoszę oczy ze zdziwienia. Ten napis sprezentowałam mu na któreś urodziny. Wisiał mocno już o kilku lat.
- To imię odchodzi.
- Ty też się przygotuj, „piękna Lukrecjo”.
- …….. – roześmiałam się myśląc, że na to się nie da przygotować.
Zamyśliliśmy się. Choć Piotr wydaje się w świetnym humorze, to jednak tylko pozory. Jest bardzo zmęczony, a jeszcze wczoraj prosiłam go o dodatkowe modlitwy, jakieś działania, bo wszędzie susza panuje.
- Już wiesz dlaczego plecak wziąłem?
- Zatopią cię swoim chceniem. Każdy coś od ciebie chce.
- Teraz już wiesz dlaczego jesteś w ukryciu i ty się przed tym bronisz.
- Dlatego masz ląd.
- A czym jest ten ląd ?
- A czym jest ręka pomocna ? Dłoń przyjaciela ?
- Twój plecak to nie tylko jest rodzina, firma, ludzie, ale cała ta kula.
- Mam na plecach plecak. Stoimy obok siebie, nasze ręce, moja prawa i jego lewa są połączone taką energetyczną obrożą. Ona nas trzyma razem. Mężczyzna mówi; - Skaczemy. - Płyniemy, on kraulem szybko, ja żabką powoli. Mam coraz mniej siły i wtedy On mówi; - Daj mi plecak, bo będzie ci ciężko. - Nie dam, bo to moje rzeczy, dam radę. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2019/11/30/mam-na-imie-jahwe/
27. 04. 19 r. Warszawa.
Znowu siedzimy na kawie „ z Grzywką”, ale już nie zwracamy na niego głowy.
- Doskonale teraz rozumiem tą wizję. Dlaczego Ojciec popłynął szybciej na ląd, a mnie zostawił. Mam za słabe serce.
- Ale… Przecież mógłby zrobić z twoim sercem co chce, mógłby go naprawić w sekundę. Nie musiałby płynąć szybciej. Dlaczego tego nie zrobił ?
- Sam stworzyłem prawa ludzkie i nie po to, żebym sam je łamał.
- Cóż byłbym warty, gdybym miał je tylko dla Siebie.
- Jak widzisz cuda, to są te odstępstwa.
- Hmm… – … czyli to co nadprzyrodzone jest wyjątkowo i poza „regulaminem”.
- Zapytaj się Oli, czy jej wytłumaczyłem.
- I tak wedle Mej woli, a nie twej dochodzimy do sedna.
- Hmm… Czyli Ojcze widzisz jego serce jak powoli słabnie ?
- Nie słabnie, ale nie jest silne, a dźwiga wszystko.
- …….. – płakać mi się zachciało …
- Homiel przyznał się, że jest kanclerzem Nieba – Piotr nagle.
- Taaak ? Kanclerz Nieba ? Może to sam Michał ? – ta informacja mnie zelektryzowała.
- A mój Grubasek ?
- … Nie zależy Mi, aby się przyznać. Chcesz tak za darmo ?
- Dam ci pióro.
- Mam swoje.
- ……. – roześmiałam się.
- Niedługo nie będziesz dla ludzi, ale dla świata – przypomniałam sobie wczorajsze słowa urbi et orbi.
- Ja sobie kaptura nie dam założyć ! – Piotr się zarzeka.
- Nie takich załatwiałem.
- Twoje imię odchodzi, nadejdzie nowy Piotr wraz ze swoim nowym imieniem.
- Wszystko przeminie, to życie tutaj.
- … Chrystus się cieszy na spotkanie z tobą… – powiedział Ojciec … do mnie. Spociłam się w sekundę. Nie wiem co to ma znaczyć.
- ……..
- Czy miasto na 7 wzgórzach wymienione w AJ to Jerozolima czy Rzym ? – wykorzystuję okazję, że Piotr rozmawia.
- Rzym – wali Piotr natychmiast i wiem, że to nie od Ojca. Za szybko i za pewnie.
- Nie wtrącaj się, daj Ojcu powiedzieć – wkurzył mnie.
- Dlaczego krzyczysz na Małego ?
- A co byś powiedziała, że jest w nim wiele Moich imion ?
- ?! – zbaraniałam. Czyli krzycząc na „Małego” krzyczę na Ojca ?
- Ale jeszcze się nie przemienił.
- A skąd wiesz ?
- No bo wiem … – pomyślałam.
- Czy ci łyso ?
- ……. – roześmiałam się.
- Mały, wszędzie muszę cię bronić.
Wieczorem.
Piotr przyniósł pióro.. Robione na zamówienie. Położył mi go ostentacyjnie przed oczami.
Dotykał go jak jakąś świętość, bo od dawna marzył dokładnie o tym piórze, a tu końca końców pióro ma być dla mnie, nie dla niego. Można się wkurzyć.
- Dziękuję Ojcze za pióro – wydukałam.
- Jestem szczęśliwy. Jak wrażenia ?
Wzięłam do ręki, napisałam parę zdań, ewidentnie trzeba się przyzwyczaić.
- Łatwość pisania ? Czujesz elegancję ?
- Czujesz różnicę między piórem a długopisem ?
- ……. – potakuję ze zrozumieniem. Różnica ogromna.
- Ojcze, to może mi teraz coś przekażesz co mogę zapisać piórem ? – zażartowałam nie licząc na nic.
- Błogosławieni ci, … co słyszą.
- Więc kim są ci, którzy słyszą i działają … ?