25. 09. 17 r. Warszawa.
Przy porannej kawie zaczęliśmy analizować wszystko od nowa.
- Czyli z tego co słyszymy, w październiku można się czegoś spodziewać.
- Zawierz Ojcu do końca. Twojego mężusia ci nie zabierzemy.
- Jeszcze zrobimy tak, że nawet oko ci nie drgnie i będziesz szczęśliwa.
- Gdybyś odszedł, tragedia by szła.
- Wiesz co wczoraj robiłeś … – zwrócił się do Piotra.
- A co robiłeś ? – spytałam zaciekawiona.
- Prześwietliłem Ziemię …
- Że co ?
- Nie jestem w stanie ci wytłumaczyć … Jak skaner na lotnisku i wyciągałem pochowane gacki i moim krzyżem je spalałem … Hmm … To musi być skuteczne w jakimś stopniu.
- Ci, co wiedzą, nie uwierzą.
- Ci, co nie wiedzą, nie ma znaczenia.
- A kto wie ? Ola tylko wie – Piotr machnął ręką.
- Nawet ona nie zdaje sobie sprawy ze skali armagedonu.
- Hmm … – jak się nie widzi i nie słyszy, to pewnie i tak.
- Dzisiaj miałem jakby dalszą część wizji z paradą. Gdy dostałem skrzydła, dosiadali się do mnie inni i potem Ojciec. Spytał ..
- Czy Ja też mogę się dosiąść ?
- Eeeee ….Nie pomyliłeś czegoś ? – coś mi tu nie pasowało.
- Pomylił dwie wizje, ale ta jest pełna.
Wczoraj w Ikei kupiliśmy dla Jezusa wyjątkowo ładny kwiat, jeszcze takiego nie miał! Pojechaliśmy do „naszego kościoła” i postawiliśmy go pod „naszym krzyżem”. Żeby to zrobić, musiałam przejść przez wysoką barierkę. No więc kiecka do góry i dawaj pod krzyż. Ludzie się patrzyli, nasza żebrząca się patrzyła, ale co tam … Kiedy daliśmy jej 5 zł patrzyła się już tylko na to, ile zarobiła. Skierowaliśmy się do wyjścia, ale po drodze zaczepiła nas jeszcze jedna kobieta, która akurat wystawiała swoje artystyczne rękodzieła i prosiła o datki. Tłumaczyła, że zbiera na operację, a ponieważ nie prosiła za nic, w podzięce rozdawała swoje wyroby (malowane filiżanki, kartki itd.). Poza tym była przy tym bardzo autentyczna i nie mieliśmy wątpliwości, że bardzo potrzebowała tych pieniędzy. Daliśmy jej 20 zł nie chcąc nic w zamian. Wychodząc pobiegła jednak za nami wciskając nam do ręki haftowane chusteczki. Głupio nam się zrobiło i daliśmy jej jeszcze 100 zł. Rozpłakała się, a my musieliśmy prawie uciec, bo jeszcze trochę, a dałaby nam wszystko.
- No to załatwili mnie na amen – Piotr w aucie szybko podsumował.
- I tak rozdałem wszystko, co miałem – i zamiast „drzeć szaty” był jednak wyjątkowo zadowolony.
- Udany dzień dzisiaj.
- Mało zjadłeś, dla niej dałeś, dla Chrystusa dałeś i dla naprawdę potrzebującej dałeś.
- …. Słyszę teraz .. tabernakulum.
- No i ?
- Tabernakulum jest w tobie ... tak usłyszałem … Chrystus obserwował ciebie jak przeskakiwałaś przez barierkę z tym kwiatem – przypomniał sobie wczorajsze zdarzenie.
- Skąd wiesz ?
- Pokazał mi to teraz.
- Chrystus patrzy na was zawsze. Obserwuje ten z dołu.
- Wow… – nie zdawałam sobie z tego sprawy. Znowu ta niebiańska precyzja !
Wieczorem.
- Zauważyłaś, że Bóg na wszystko ma czas ? Wszystko robi w swoim czasie ? – Piotr odkrywczo.
- Ma plan, a czas wynika z planu.
- Plan wymaga czasu. Nie myl kolejności.
- Hmm … Czyli na początku stworzenia najpierw nie był „wielki wybuch”, a plan ! „Wielki plan” – i cieszę się jak dziecko.
- Naukowcy chyba powinni zacząć od zera badać wszechświat …
- … Dzisiaj rano mówię do Homiela, że kupiłbym nowe buty.
- Cóż to za pasterz, który lepiej się ubiera od swoich owiec ?
- No widzisz ? I dlatego twoi pracownicy mają nowe auta, a ty 10–letnie.
- Paś owce Moje, Piotr… Ciągle to słyszę … Pan Bóg na wszystko ma czas … Jak On to robi, wytłumacz mi to ? – i pyta mnie jakbym wiedziała.
- Nie przypominam sobie, by Ojciec musiał wskakiwać do tramwaju – Homiel po swojemu, a może to już nie Homiel ?
- …….. – Piotr marszczy czoło…
- Ojciec z niczym nie musi się spieszyć – tłumaczę.
- Noooo wrzesień się kończy, niedługo się zacznie październik …
- Staniesz się jednym z Nas. Wpadniesz na chwilę do Domu.
- …. Pożegnaj syna, daj mu siebie więcej, pobądź z nim.
- A córka ?
- Ma cię na co dzień.
- A synowa ?
- Już jej dałeś życie, teraz tlen bierze od syna, bez niego jej nie ma.
- Mówi do ciebie teraz …
- Bądź na stanowisku – … słabo mi się zrobiło, bo na stanowisku byłam i podczas ataku anafilaktycznego i podczas zawału.
- Przecież jestem.
- Bądź bardziej.
- Boję się, że wpadnę w panikę.
- A czy kiedyś wpadłaś ? – to prawda, nigdy.
- Czy będę na święta ? – Piotr.
- Za dużo cierpień byś zostawił, gdybyś nie był.
- A będzie Piotr na 1 listopada ? Też święto …
- Mam dosyć datowych macanek.
- Spytaj, po co ma się stać …
- … To po co ? – pytam.
- Dla twojej wiedzy i świadomości i nie tylko.
- To nie tylko będzie się samoczynnie dziać.
- ……. – no i zrozum tu człowieku o co chodzi.
- Nie chcę się przeprowadzać – ten dylemat wrócił do mnie nagle jak bumerang.
- Nie taką drogę ci przewidziałem.
- … ! … – a więc to z Ojcem rozmawiamy.
- Ojcze … Naprawdę ? – wyrwało mi się po ludzku.
- Wyobraź sobie, że naprawdę.
- …….. – głupio mi się zrobiło, że tak spytałam.
Rozmyślałam ostatnio nad słowami Izy; Jadwiga albo Bona.
- Ponoć zawsze byłeś ze mną … – mówię do Piotra.
- Jedno drugiego nie wyklucza. Dużo czasu do podziału.
- Śmiałbym się, gdyby Iza miała rację – Piotr zaczyna sobie kpić.
- Nic tu do śmiechu.
- Ale jeśli teraz to ostatnia droga Piotra … To moja też ?
- A co ty chcesz szukać bez niego ?
- Co byś ty bez niego tu robiła ?… I odwrotnie ?
- Ja ? To masakra ! Jestem stracony – Piotr kpi już totalnie.
- Dla ciebie to wszystko masakra.
- Ok. To przynajmniej mogę się teraz najeść na całego ! Wszystko mam gdzieś, jeśli tu nie wracam. Mogę być gruba! – obróciłam wszystko w żart.
- … Widzę postać … – nachyla się do mnie i mówi szeptem.
- Na wysokości mostku wychodzi wielkie światło, w środku białe, żółte na zewnątrz …. Edziu mi ją wskazuje palcem.
- Jak go widzisz, to spytaj co u niego ? – teraz to ja sobie zakpiłam wierząc, że Piotr się wygłupia.
- Powiedz mojej Krysi, że jestem bardzo szczęśliwy.
- Powiedz jej, że wszystko się poukłada. Odnalazłem swoich rodziców. Wielu rzeczy nie rozumiałem, a teraz widzę. Ale dalej nie rozumiem …
- … ???!!! …. – sprawdzam czy Piotr się wygłupia, ale jest śmiertelnie poważny i wzruszony.
Dopisane 29. 05. 2018 r.
- Tabernakulum jest w tobie... – Nam katolikom czasami jest trudno uświadomić sobie to, że Bóg jest obecny w nas. Tymczasem On żyje w tobie, jesteś Jego świątynią, żywym tabernakulum. Zawsze i wszędzie, gdziekolwiek i kiedykolwiek potrzebujesz Ducha Świętego, On jest na twoje żądanie, nie musisz się domagać Jego obecności. Tak jak matka, która karmi dziecko na żądanie, zawsze jest w gotowości, aby karmić swoje niemowlę, tak samo Duch Święty jest do twojej dyspozycji zawsze wtedy, kiedy go potrzebujesz. http://armiadzieci.pl/mieszka-w-tobie-duch-swiety-tu-jest-twoje-tabernakulum-dr-anna-saj
- Nawet ona nie zdaje sobie sprawy ze skali armagedonu – Ojciec wielokrotnie mówi o upadku Kościoła. Przyszło mi do głowy, że może błędnie przyjmujemy założenie, że upadnie, gdyż nastąpi armagedon. A może upadnie, bo przestanie nas już po prostu interesować i być dla nas potrzebny? Jedna z możliwych opcji.
Luksemburg zniósł nauczanie religii w szkole i zastąpił je wychowaniem do wartości zgodnego współistnienia. Jak zauważa Patric de Rond, odpowiedzialny za katechizację w archidiecezji luksemburskiej, kraj ten posiadał długą i dobrze funkcjonującą tradycję nauczania religii w szkołach. Obok tego organizowano też przy kościołach katechezy przygotowujące do pierwszej komunii i bierzmowania. Teraz wszystkim muszą zająć się parafie. Będzie to o tyle trudne, że ich liczba została ostatnio radykalnie zmniejszona z 280 do zaledwie 33. https://ekai.pl/luksemburg-zniosl-nauczanie-religii-w-szkole/
- Chrystus patrzy na was zawsze. Obserwuje ten z dołu – obserwuje, aby znaleźć słaby punkt i uderzyć. To jest ta wielka różnica.
- Mam dosyć datowych macanek – … „zabawa w datowanie…” tak fachowo Ojciec nazywa skłonność człowieka do określania przyszłości. Jim Caviezel w jednym z wywiadów powiedział coś bardzo trafnego. Kiedy Bóg Ojciec daje ludziom pewne dary, ci sobie zaczynają pozwalać na więcej niż powinni. Wydaje im się, że będąc w ten sposób wyróżnieni uzyskują prawo do większych przywilejów. Jest wprost odwrotnie. Kiedy nam dano możliwość rozmowy z Niebem nabraliśmy z czasem przekonania, że jesteśmy w stanie lepiej przewidywać plany Ojca. W swojej niezmierzonej wręcz głupocie zaczęliśmy być pewni nadchodzących zdarzeń. Otóż nie. Bardzo szybko dostaliśmy po głowie, że niczego do końca nie możemy być pewni. Pewność i datowanie to jedne z większych błędów, jakie może zrobić człowiek. Dlatego tak wielu jasnowidzów myli się prowokując niektóre zdarzenia będąc święcie przekonanym, że się spełnią. Nie spełnią się. Już Niebo się o to postara. A wszystko po to, aby zrozumieć, że tylko Ojciec wie co będzie. Jeśli On sam koryguje Swoje własne plany, to co tym bardziej może przewidzieć jeden mały człowieczek?