21. 09. 17 r. Warszawa.
Siedzę na kawie i czekam na Piotra. W końcu widzę go z daleka… uśmiechniętego. Koniec problemów?
- Przyszło pismo z sądu o NIP – siada zadowolony.
- Rzeczoznawca wysłał do sądu zaległe ekspertyzy.
- A więc przyspieszyło jednak ? – pytam zdziwiona.
- Homiel, nie da się tego skręcić do końca roku. Nie ma szans. Dwa tygodnie na odwołania, dwa na napisanie, dwa na decyzję sądu i nie wiadomo kiedy termin będzie… No nie da się.
- ……..
- Słyszę gromki śmiech.
- Śmieją się, bo już zapomniałeś, że zakład nie obowiązuje ? – przypominam mu.
- Aaaa, faktycznie – a jednak zapomniał!
- Ale i tak kaktus mi tu wyrośnie – i pokazuje swoją otwartą dłoń – … Jak to wyjdzie w tym roku.
- Znowu zaczynasz ? – wcale się nie śmieję, bo pamiętam doskonale ostatnią rozmowę. Zakładasz się ? Każdy, ale nie ty.
- Co ty na to Homiel ?
- Poczułem się personalnie dotknięty.
- Sam widzisz, że nie da rady – Piotr brnie w to dalej.
- Dobrze.
- Nie zrobisz tego do końca tego roku.
- Dobrze.
- Nie masz innej odpowiedzi ?
- Dobrze.
- Dlaczego tak opowiadasz ?
- Dobrze.
- Homiel !
- Jestem taki głupi jak ty.
- ……… – zaczynam się śmiać głośno.
- Ale procedury są sztywne.
- Kiedy do Nas zawitasz, nauczysz Nas tego.
- Wszyscy usiądziemy i opowiesz Nam.
- Nie widzisz niczego więcej niż długość swojego nosa.
- ……. – śmieję się jeszcze głośniej, uwielbiam takie rozmowy.
- Grzecznie ci odpowiadam, bo nie wchodzisz w zakręt, ale z niego wychodzisz.
- Uuuu… – zamilkłam.
- Chcesz się znowu zakładać ? A może się założysz tym razem o dom, a nie auto ? – pytam uszczypliwie.
- Czy chcesz się tak dorobić ?
- To kiepska droga.
- Dalej zajdziesz jako pisarka.
- ……..
- Dzisiaj rano w kościele Pan Bóg powiedział mi, że Edzia zabrano do krainy szczęśliwości.
- Zrobiłem do dla ciebie… tak mi powiedział. Miałem tam wizję. Stałem pod krzyżem Chrystusa i pojawił się nade mną biały, świetlisty krąg, który mnie otoczył i zsunął się z góry na dół i tak kilka razy. Schodzi i podnosi się, schodzi i podnosi… I tak coraz szybciej, aż zrobił się z tego energetyczny walec, albo tuba. Potem ta energia wchodzi we mnie.
- Spytaj się co to znaczy …
- Pytałem się, ale nic mi nie mówi.
- Hmm….. – nie mam pojęcia co to ma być, ale widzę, że Piotr lekko osuwa się na krześle.
- Słabo mi się robi ….
- Serce cię boli – przestraszyłam się.
- Widzę parę, biało – niebieską, która teraz na nas spada, jak deszcz … Mam wrażenie, że nas czyści .. Teraz skoncentrowała się na mnie … Leci z Góry …
- Jak to widzisz ?
- Nie wiem … – zaczął się rozpinać pod szyją, by zaczerpnąć powietrza…
- A teraz … Zobaczyłem dwa serca, takie prawdziwe, fizyczne, jedno z cierniem w poprzek … Złączyły się … Jedno jest moje.
- Chyba faktycznie coś zaczyna się dziać …. – dochodzi do mnie ta prawda.
- Słyszę piosenkę Friends will be friends …
Nie czekając aż wrócę do domu, sprawdziłam już teraz w telefonie jak brzmi refren tej piosenki Queen; Nie łatwo kochanie, ale masz przyjaciół, którym możesz ufać. Przyjaciele pozostaną przyjaciółmi. Kiedy potrzebujesz miłości poświęcają Ci troskę i uwagę. Przyjaciele pozostaną przyjaciółmi. Kiedy masz dość życia i porzuciłeś wszelką nadzieję. Wyciągnij dłoń, bo przyjaciele pozostaną przyjaciółmi do samego końca.
Bardzo wzruszyliśmy się oboje, te słowa były nam potrzebne.
- A teraz słyszę… I wrócisz tu … Santor chyba … W fal pianie jak we zbożu…
Sprawdzam tekst piosenki Santor, „Powrócisz tu” ale pojawia się mały problem…
- Nie ma tam takich słów; w fal pianie jak we zbożu … Chyba źle słyszysz.
- Słyszę, co słyszę – Piotr wzrusza ramionami.
Zostawiłam to więc na później, może internet w telefonie jest mniej efektywny niż w komputerze?
Wieczorem.
Zaczęłam sprawdzać usłyszane słowa. Nie ma ich w piosence, ale są w wierszu „Powrót” E. Szelburg-Zarembina”. Wierszu tak niszowym, że ledwo to znalazłam w google. Lubię te chwile, kiedy uginają mi się z wrażenia kolana… https://www.facebook.com/forumgdyniamojemiasto/posts/1
- Widzisz ? Dwa różne zdania ujęte w jedno … – pokazuję Piotrowi. Gapi się długo ….
- Aż mnie ciarki przeszły … Zobacz – wyciąga rękę mi pod nos, gdzie widzę stojące pionowo wszystkie włosy i gęsią skórę.
- Wracasz do Domu ? No chyba nie odchodzisz ? – słabo mi się zrobiło.
- Przecież mam NIP na głowie, wizja pokazała wyraźnie.
- Nie mówię ci, że nadejdzie ten dzień, tylko nadszedł.
- ….. Idąc do garażu Homiel mi powiedział, że nie powiedział pożegnaj się z synem, ale pożegnaj syna.
- Wiesz co teraz słyszę ? - Musicie być bezwzględnie za 2 tygodnie w Szczecinie. - Dlaczego? - Pożegnać się z synem. - .......- natychmiast rozbolał mnie brzuch. Syn ma wypłynąć na początku października. https://rozmowyzniebem.pl/wp/2018/05/23/potem-wrocisz-do-domu-i-znowu-bedziemy-chodzic-razem/
- Rany ! Nie możesz od razu przekazywać dokładnie !? – miałam pretensje.
- Nie widzisz, że to duża różnica ?
Jest coś ostatecznego w sformułowaniu; „pożegnać się z” np. pożegnać się z życiem. A może tylko tak się sama pocieszam ? Jeśli jednak to Ojciec zwrócił na to uwagę, więc musi mieć swoje znaczenie. Niuanse słowne, na które najczęściej nie zwracamy uwagi, mogą czynić wielką różnicę w rozszyfrowaniu znaczenia danego zdania. Niebo ciągle mnie uczy jak bardzo jest precyzyjne i szkoda, że Piotr od razu tego nie zauważa.
Kiedy nieco ochłonęliśmy, zaczęliśmy oglądać TV. Przypomniano pewne słynne wydarzenie związane ze znanym piłkarzem; Zenadina Zidana; https://pl.wikipedia.org/wiki/Zinédine_Zidane
Po zakończeniu jednej z akcji podczas dogrywki, Zidane i Materazzi zaczęli wycofywać się w kierunku środka boiska. Po krótkiej wymianie zdań Francuz zaczął odchodzić od Materazziego. Chwilę później Zidane jednak przystanął, zawrócił, podszedł do Materazziego i uderzył go głową w klatkę piersiową, czym powalił rywala na murawę. Po konsultacji ze swoimi asystentami, Elizondo ukarał Zidane’a czerwoną kartką w 110 minucie. Była to czternasta czerwona kartka, jaką Francuz został ukarany w swojej karierze. W późniejszym czasie były kapitan reprezentacji Francji powiedział, że po usłyszeniu wyzwisk Materazziego na temat swojej rodziny wolał uderzyć go, niż dłużej tego słuchać. Zidane przeprosił również za swoje zachowanie, jednak dał do zrozumienia, że nie żałuje swojej decyzji, natomiast całej zaistniałej sytuacji winien jest Materazzi. Dwa miesiące później zawodnik Interu Mediolan publicznie przeprosił Zidane’a. Przedstawił również swoją wersję wydarzeń, według której w jednej z akcji trzymał Francuza za koszulkę, po czym ten powiedział „jeśli tak bardzo chcesz moją koszulkę, to dam ci ją po meczu”. Włoch miał natomiast odpowiedzieć „wolałbym twoją siostrę”. W jednym z późniejszych wywiadów Materazzi powiedział, że wypowiadając to zdanie użył wulgaryzmu obrażając tym samym siostrę Francuza. https://www.youtube.com/watch?v=vF4iWIE77Ts
- Ciekawe… No i co Homiel ? Podoba mi się ten facet, ale dobrze zrobił ?
- Mężczyzna nie musi być pytany, wie co ma robić.
A już myślałam, że powie coś o nastawieniu drugiego policzka. Nie sądziłam, że to jedno małe pytanie i ta jedna odpowiedź wywoła u mnie prawdziwą burzę mózgu. Co prawda Homiel nie odpowiada wprost czy dobrze, czy źle, ale daje do zrozumienia, że zdarzają się sytuacje w życiu być może każdego mężczyzny i każdej kobiety, kiedy przychodzi czas na wyciągnięcie „miecza”. To nie jest tak, że mamy być wiecznie spolegliwi i wiecznie ustępliwi, zwłaszcza gdy wszędzie panoszy się zło. Jezus też w pewnym momencie powiedział „dość”.
Ślizgając się dalej po kanałach natrafiamy na rozmowę dot. rocznicy 100–letnich objawień fatimskich.
- Mną Matka Boska opiekowała się wiele razy – Piotr oczywiście wzrusza się natychmiast.
- Opiekowała się ? Opiekuje się !
Wykorzystuję, że odezwał się Homiel…
- Czytam, że aniołem, który ukazał się dzieciom w Portugalii, był Michał. No to jak to jest ? Mówiłeś, że Gabriel.
- A jak powiem, że Michał to coś zmieni ? Zawsze będzie ktoś, kto powie Michał.
- No tak …. – ma oczywiście rację. Każdy będzie przystawał przy swojej racji.
- Wkrótce twój świat połączy się z naszym światem, dla ciebie …
- …??? ….. – i już wiemy, że to nie Homiel. Od początku nie był to Homiel.
- Potem wrócisz do Domu i znowu będziemy chodzić razem.