04. 09. 18 r. Warszawa.
Wizja o dwóch falach, które ledwo dotykają stóp Piotra sprawdza się idealnie. Spiętrzają się problemy, ale jakoś tak się dzieje z czasem, że same się rozwiązują.
- Pomagamy ci, żebyś nie podupadł na zdrowiu.
- Jesteś nam potrzebny, musisz być w pełni sił.
- Rano miałem wizję; stoimy oboje u ujścia rzeki do morza. Stoimy na brzegu, widzę piasek, krzewy i takie tam…. Ty stoisz za mną jak przyklejona. Widzę dwie fale w oddali, które się zbliżają. Są coraz większe. Już zaczynam zastanawiać się czy nie uciekać. Odwracam głowę i widzę za sobą białe, otwarte drzwi i małe światło w środku. Przed sobą mam fale, które się zbliżają, a za sobą białe drzwi. Spoglądam jeszcze raz na fale i postanawiam zostać. Kiedy pierwsza fala dobija do brzegu, to ledwo moczy mi stopy. Okazała się niegroźna. Druga też, choć zmoczyła mnie bardziej. http://rozmowyzniebem.pl/wp/2019/04/16/nie-zdajesz-sobie-sprawy-co-nadchodzi/
… musisz być w pełni sił ? Do czego ? Jeśli Piotr ma być zdrowy to znaczy, że przyszłość może być pełna emocji, wyczerpujących emocji.
- Potrzebny jesteś Nam zdrowy.
- Poruszyło mnie to.
- A co w tym dziwnego ?
- To nie My tobie, a ty Nam musisz pomóc, więc musisz być zdrowy i silny.
- ????!!!! – Piotr spojrzał na mnie zagadkowo.
- Niczym się nie przejmuj.
- Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęła.
- Dzięki Homiel.
- Tym razem to Ja, ale wszystko to Pan zrobił.
- Wiesz kto jest Panem.
- Dlaczego będzie potrzebne ci zdrowie ? – pytam.
- Ta fala była ogromna – Piotr wspomina wizję z wielką falą sięgającą kilometra, na którą ciągle czekamy.
- Z punktu widzenia człowieka to cię rozumiem.
- Meta już blisko.
- Dobiegasz do mety.
- Jesteś zwykłym człowiekiem, jak napisał Adam i niech tak zostanie.
- A Ola ?
- Ola pisze. Ma burzę w mózgu, to jej przyzwyczajenie – … rzeczywiście, skrupulatnie wszystko notowałam zastanawiając się dlaczego i dlaczego.
- Druga natura człowieka to przyzwyczajenie.
05. 09. 18 r. Ustroń.
Jedziemy do Ustronia na kilka zaledwie dni, bo nie stać nas na więcej.
- Jestem biedny jak mysz kościelna – Piotr się użala.
- Od kiedy mysz kościelna remonty robi ?
- Butki sobie kupiłeś ? – wczoraj.
- Ktoś skrzętnie notuje ile nam wykradłeś.
- …….. – śmieję się.
Wszystko co mamy, mamy od Ojca, ciągle o tym musimy pamiętać. Jeśli Piotr kupuje sobie butki… to tylko dzięki Ojcu. Mówi się, że człowiek jest panem swego losu… Może inni, ale nie my.
- Ale Homiel z tą kartką patience powiedział… – przypomniałam sobie.
- Ludzie tyle prawd zapisują i nie pamiętają.
- Jasne…
- Prawda w oczy kole.
- ……. – roześmiałam się.
- No kole…
Do Ustronia jedziemy przez Częstochowę. Oczywiście skręcamy prosto do klasztoru, gdyż nie wyobrażamy sobie inaczej. Wchodząc do kaplicy, gdzie jest obraz Częstochowskiej Maryi, trafiliśmy dokładnie na rozdanie komunii. Było bardzo wcześnie, w kaplicy z 50 osób, w tym grupa Włochów, która w pewnej chwili zaczęła śpiewać na cały głos. I to było przepiękne, ponieważ siła tego chóru robiła piorunujące wrażenie. Piotr nachylił się szepcząc…
- Zrozumiałem, że gacek nie ma takiej siły, aby uderzyć w grupę. Dlatego rozbija grupę, aby zaatakować każdego z osobna. W jedności siła.
- Hmm… Dlatego rozbija Kościół, żeby zaatakować ? – przyszło mi do głowy.
Msza odbywała się po łacinie, ale mimo tego wszyscy doskonale wiedzieli co mają robić. Kiedy padło hasło po łacinie „przekażcie sobie znak pokoju” wszyscy łącznie z Włochami śmiało wyciągali do siebie ręce. Wszyscy w tej kapicy stali się jednością, wszyscy byli równi, nie było podziału, połączyła wszystkich łacina, której nikt nie rozumiał i Bóg, którego wszyscy kochali. Kiedy przekazywali w ten sposób swój znak pokoju przypomniały mi się słowa pewnej wizjonerki czy świętej nawet, że podczas mszy nie można podawać sobie rąk, ponieważ wtedy odwraca się uwagę od Boga. Pomyślałam teraz, że musi się kompletnie mylić, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że na chwilę, na moment wszystkie granice między ludźmi po prostu runęły. A przecież chyba o to Bogu Ojcu chodzi, aby runęły. I powiem szczerze wzruszyłam się.
Po skończonej mszy w klasztornym sklepiku kupiliśmy dla syna różaniec, tak jak nakazał nam kiedyś Ojciec.
- Muszę poświęcić ten różaniec – przypomniał Piotr.
- Moim zdaniem Ojciec to już zrobił.
- Taaak, ale na wszelki wypadek muszę go poświęcić.
- Ojcze, on Ci nie wierzy ! – żartuję.
- To taki agent Tomek.
Usiedliśmy tuż przed głównym ołtarzem.
- O! Duch Święty! – Piotr krzyknął na widok białego gołębia.
- A gdzie Ja ?
- Duch Święty to też Ja.
- ……. – siedzieliśmy zaskoczeni.
- Ojciec cię pyta…
- Co czułaś ?
- ……. – gorączkowo szukałam odpowiedzi co czułam, ale miałam prawdziwy mętlik w głowie. Musiałam się skupić, żeby złapać tą jedną myśl.
- Że na to początek drogi.
- To chciałem usłyszeć.
- Tam słyszałaś pożegnanie – … w Kazimierzu.
- Jak połączysz jedno z drugim jest to prawda.
Jedziemy do Ustronia dalej. Myślę nad słowami Ojca…
- Błogosławieństwo na nowy początek… – zamyśliłam się.
- Zmiany będą diametralne.
- Zostanie twoje nazwisko, bo jakoś musisz się tutaj nazywać.
- A żona ?
- Żona też.
- A dzieci ?
- Ich się nie wyprzesz.
- Hmm… Jestem bardzo ciekawa jak Wy to zrobicie… Z firmą, z wszystkim – trudno mi to pojąć.
- Zdziwisz się. To musi być mistrzostwo inżynieryjne.
- No, ba! – inżynieryjne, czyli precyzyjne.
- Homiel, masz przewagę. Ty mnie widzisz, a Ja Cię nie.
- A kto powiedział, że ma być sprawiedliwie ?
- Ciesz się, że słyszysz. Inni tego nie mają.
- To prawda… – Piotr się tak już przyzwyczaił, że uważa to za normalne.
- Wczoraj byłeś bardzo zmęczony. W skali 1- 10 przekroczyłeś 10.
- Zgadza się.
- …….
- Homiel mówi teraz, że…
- … to pożegnanie z miejscami, w których byłeś.
- Tak ? Międzyzdroje też ? – zdziwiłam się, gdyż tam jeździmy częściej niż gdzie indziej.
- Tam to zawsze możesz pojechać, ale do wody już nie wejdziesz.
- Dlaczego ?
- Spójrz na kalendarz i powiedz kiedy… – … rzeczywiście nie ma kiedy.
- Zapominasz o październiku.
- A potem obudzisz się w dziwnej, nowej rzeczywistości.
- Homiel się myli, to potrwa jeszcze.
- Nie mam siły… – i powiedział to takim tonem, że wybuchnęliśmy śmiechem.
Piotr zawsze wie lepiej kiedy i co…
Dopisane 08. 05. 2019 r.
- Pamiętaj, że ta fala cię nie dotknęła – bardzo wielu ludzi otrzymuje wizje z falą w roli głównej. Jak zauważyłam interpretują ją dosłownie, a wcale dosłownie zazwyczaj nie znaczy. My jak dotąd mieliśmy 4 różne wizje z falą i zawsze oznaczały one wydarzenia, który mają większy lub mniejszy wpływ na nasze życie. Pierwsza wizja to wielka fala zalewająca miasto co było ostrzeżeniem przed utratą życia (atak anafilaktyczny). Druga wizja; pływanie w morzu i nadchodząca fala było ostrzeżeniem przed zawałem. Trzecia fala wielkości kilometra jest ciągle przed nami i ma oznaczać bardzo ważne wydarzenie związane z kompletną zmianą naszego życia. Czwarta wizja z dwiema falami ostrzegały nas przez poważnymi problemami w firmie.
Tak więc wizja z falą wcale nie musi oznaczać, że dojdzie do naturalnego kataklizmu. Pamiętam pewne dość głośne wydarzenie;