01. 01. 17 r. Szczecin.
Piotr wstał rano bardzo zmęczony po wielogodzinnej walce z gackiem. Walce nie na jawie, ale w wizji. Był tak zmęczony, że nawet nie chciał o tym zbytnio rozmawiać. Odezwał się przy śniadaniu bardzo spokojnie, może nawet zbyt spokojnie …
- W nocy spytałem Ojca, czy potrzebna jest mi kolejna operacja. Po 2 minutach bardzo zabolało mnie serce, zakuło na wylot i zrozumiałem, że jest potrzebna. A kiedy to zrozumiałem, ból natychmiast przeszedł.
- To nie jest tak, że zawał to wyłącznie twoja wina, to jest przewidziane z Góry – przyszło mi do głowy.
- Ale przesadziłeś. Szeptałem ci do ucha, byś przestał.
Przestał jeść słodycze i pić słodkiej kawy … I faktycznie ostrzegał od ponad roku, ale oczywiście nasz Piotruś wiedział lepiej …
- No właśnie … Mówił ci cały czas i masz, nastał ten dzień – pierwszy dzień roku 2017.
- I nastał ten rok, na niego czekałem.
- … ? Dlaczego ?
- Wyjdziesz z siebie i poznasz siebie, nic nie będzie takie, jak było.
- Powiedz chociaż, czy Piotr będzie się nadawał do ludzi ? Będzie normalny ?
- Myślę, że tak.
- Rodzinka będzie walczyć, by wrócił jaki był.
- A co ze mną ? – pytam.
- Źle ci ?
- Oczywiście, że nie, ale czy będziemy sobie tak rozmawiać dalej ?
- Będziemy.
- W tym roku Piotr dotknie kryształowej ściany ?
- Oczywiście.
Cokolwiek znaczy dla Piotra i dla Nieba ta kryształowa ściana, musi być ona niezwykle ważna.
Poszliśmy do kościoła „odwiedzić” Chrystusa. Trafiliśmy na moment, kiedy ludzie zaczęli schodzić się na mszę. Pomodliliśmy się krótko i chcieliśmy wyjść, ale coś mnie tknęło. Stanęłam w miejscu jak ściana i po chwili zdecydowałam, że zostajemy. Pierwszy dzień nowego roku zaczniemy od mszy … pomyślałam i wstyd mi się zrobiło, ponieważ uświadomiłam sobie, że w przeciwieństwie do Piotra ja na pełnej mszy byłam ostatnio około 3 lat temu. Po tych wszystkich doświadczeniach powinnam w kościele chyba mieszkać, a jednak… Ksiądz zaczął swoje kazanie …
- Jest taki narząd w ciele człowieka, którego Bóg umiłował szczególnie, to serce … Bóg go stworzył i otoczył opieką …
Zapaliła się w mojej głowie lampka, a im dalej mówił, tym bardziej byłam zdumiona.
- Bóg Ojciec stworzył serce i błogosławi szczególnie, trzyma je w Swoich rękach.
Spojrzeliśmy na siebie już wiedząc … ! Te słowa były skierowane do Piotra. Otrzymał odpowiedź, co Bóg Ojciec sądzi o jego operacji. Byliśmy oboje bardzo wzruszeni.
- Już chyba nie będziesz więcej pytać o operację … ? – mówię po wyjściu z kościoła.
- Muszę poddać się Bogu.
- Co sądzisz o tym kazaniu ?
- Mocne.
- Mocne ? Błogosławieństwo dla ciebie !
- … A ja się cieszę, że umiem odczytywać Ich znaki. Niemal fizycznie poczułam, że musimy zostać – bo tak było, bardzo dziwne uczucie. Nogi same stanęły mi w miejscu.
- A nasza kłoda by wyszła – Homiel o Piotrze.
Przed mszą dałam 5 złotych żebrakowi, który stał pod kościołem. W portfelu wyjątkowo miałam jeszcze 700 zł, których nie zdążyłam wpłacić do bankomatu. Na mszy zorientowałam się, że nie mam więcej drobnych, wyjęłam więc 100 zł.
- Trudno … – myślę – Dam na dobry początek nowego roku.
- To i tak mało za to, co Ojciec dla was uczynił.
02. 01. 17 r. Szczecin.
Rozmawialiśmy o wczorajszej mszy.
- Czy naprawdę Ojciec mnie uratował ?
- Nie żyłbyś już, zmarłbyś … – i pokazał jak Piotr pada w parku idąc do garażu.
- Ojciec trzyma cię za serce, dlatego twoja firma należy do Nas i ty należysz do Nas.
- Trzeci raz.
- Trzeci ? A kiedy pierwszy ? – zgłupiałam, bo mówił przecież o dwukrotnej śmierci.
- Wtedy, kiedy prosiłeś.
- !!!
Homiel przypomniał jedną z najpiękniejszych i niezwykłych chwil w naszym życiu.
Od kilku miesięcy czułem wielką potrzebę modlenia się. Modliłem się codziennie godzinę, dwie czasami... Klęczałem i prosiłem o łaskę przedłużenia życia. Nie wiem, czy mnie słyszeli, bo nic się nie działo, ale wczoraj …..... kiedy skończyłem wyraźnie usłyszałem w pokoju męski głos, dochodzący gdzieś z góry, spod sufitu. - Zgoda, przyjęto... http://osaczenie.pl/wp/2016/03/11/narodziny-gacka/
- Co by się wtedy stało ?
- Tak wiele jest możliwości.
- Co się stało, że przedłużyli mi kolejny raz ?
- ……….. – cisza.
- Lekarze mówili ci, że cudem żyjesz, cudem krew płynie – przypomniałam sobie słowa ze szpitala.
- No właśnie cudem.
- Ksiądz ci mówił, że Ojciec trzyma twoje serce w ręku, więc nie marnuj go.
- Daj Nam radość w modlitwie głębokiej, pełnej pasji.
- Dlatego masz coś do zrobienia – już jestem tego pewna.
- Niewątpliwie.
- A więc widzisz, że drogi powrotnej nie ma.
03. 01. 17 r. Szczecin.
Wyskoczyliśmy do Międzyzdrojów. A kto to wie, może to ostatni raz ? Jadąc autem Piotr odzywał się wyjątkowo rzadko, tak bardzo zatopiony był w swoich myślach.
- Rozmawiałem rano z Ojcem, powiedział, bym się poddał bez względu na wszystko temu, co będzie się działo, poddał się wiatrowi.
- Hmm… Poddał się wiatrowi … Czyli nie buntuj się i tak sam nic nie zrobisz.
- Cieszę się, że Bóg Ojciec się mną zainteresował.
- Zainteresował ?! Przecież jesteś Jego narzędziem !
- A narzędzie nie dyskutuje.
Zbliżając się do Międzyzdrojów diametralnie zmieniła się pogoda, zaczął padać deszcz.
- Dajcie słońce – Piotr żartem.
- Co to ? Koncert życzeń ?
- Ok, i tak wiele mamy – Piotr szybko się zreflektował i wycofał.
- Wszystko.
Ponieważ pogoda była mało ciekawa, szybko wróciliśmy do Szczecina. Zdążyliśmy dojechać do domu, aby spokojnie o 15.00 móc się pomodlić. Kiedy skończył Piotr, zaczął opowiadać …
- Gdy modliłem się o ok. 15…, spytałem, czy druga fala to druga operacja …
- Druga fala … Konsekwencje będą wielkie.
- Postrzeganie świata się zmieni.
- Życie się twoje zmieni, by Nasze drogi się złączyły ze sobą.
- Prawie dotykasz ściany.
- Poczujesz chłód, który będzie ciepłem, kiedy będziesz przechodzisz przez ścianę.
- ………..
- Rozłożyłem wtedy ręce … Z moich rąk wyszła jasna energia … Poczułem Ojca patrzącego na mnie, rozłożył Swoje ręce i wyszła z nich złota energia. Maryja modliła się obok i od Niej wyszedł promień energii, który uderzył mnie w głowę. Wyraźnie to poczułem …
- Chciałem już iść, ale usłyszałem …
- Zostań chwilę, nawet te 5 minut.
- Spojrzałem na zegar, była równo 15.00.
- Poczekasz chwilę, potem będzie kolejna chwila i kolejna, żyjesz w chwilach.