18. 11. 15 r. Warszawa.
Na porannej kawie nasze rozmowy krążyły wokół NIP.
- Nie mają czasu i pokłosie twojej decyzji dotknie ich bardzo mocno.
- Pluton egzekucyjny już wyszedł.
- Kto sieje wiatr, ten zbiera burze.
- Nagłość i niespodziewaność zdarzeń sprawi w zdumienie.
- Zupa znowu się gotuje.
Pokazał gotujący się kocioł z zupą, ktoś wbija w niego miecz, wszystko się wylewa i wyparowuje.
- W marcu będzie pozamiatane.
- Przecież to niemożliwe, prawnik mówi inaczej ?
- On to on, My to My.
Sytuacja z NIP ciągle mnie zadziwia. Homiel na bieżąco mówi co się dzieje, a czego nie jesteśmy w stanie sprawdzić. Pokazując gotującą się w kotle zupę chce pewnie powiedzieć, że mają u siebie burzę mózgów i być może nie czują się już tak pewni. Zło się wylało.
To doświadczenie wiele nas uczy i uświadomiło mi ponownie pewną rzecz. Ludzie mają mylne, albo raczej niepełne wyobrażenie o aniołach. Kiedy czytam o doświadczeniach innych ludzi, anioł ukazuje się jako ta „ciepła poduszka”, do której można się jedynie przytulić. Takie mam skojarzenie. Homiel, powiedziałabym, jest bezwzględnie stanowczy w kwestii walki ze złem. Na szczęście też ma ogromne poczucie humoru. Na przykład znowu próbowałam się dzisiaj czegoś dowiedzieć o naszej przyszłości.
- Przyszłość zakryta winna być.
- Szepnij coś na ucho …
- …. I tak już deserów nie dostaję – zaczął się śmiać.
- Powiedz chociaż co z firmą ?
- Nie tym będziesz żył.
- ?????
- Czego bym dla was nie zrobi ł…. – westchnął zmęczony moimi pytaniami.
- Czy na islamskie zło trzeba odpowiadać zbrojnie, nie ma innej drogi ? – spytałam obawiając się ewentualnej wojny.
- Jak się ludzie zjednoczą, to sami (oni) się wypalą.
Piotr po krótkim milczeniu nagle zaczął mówić coś o Synu Mojżesza, ale tak jak nagle zaczął, tak gwałtownie przestał.
- Co z nim ?
- Nie wiem, nie dosłyszałem.
Przewracam oczami już wkurzona. Zawsze mnie to denerwuje, kiedy Homiel przekazuje jakieś ważne informacje, a Piotr je ignoruje, bo woli kawę pić.
- Raaany, czy On nie może ze mną zacząć rozmawiać zamiast z tobą !?
- Rozmowa z tobą to nie rozmowa, to przesłuchanie.
- …. A Mój nie może ze mną ? – spytałam śmiejąc się.
- Szybko by schudł – zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Mój biedny, kochany Grubasek …
Piotr od 2 tygodni ma spuchnięty łokieć. Był u jednego lekarza, który od razu skierował go na operację. Był u drugiego lekarza, który stwierdził, że wystarczy masować. W końcu pyta Homiela …
- Przecież wiesz co masz robić.
- Ale lekarz mówił co innego …?
- Zaufaj Naszym lekarzom.
Ma modlić się ? To wystarczy, niebiańscy lekarze pomogą ? Nie wiem co myśleć… Hmm… Zaczęłam główkować … Dobrych parę lat temu idąc ulicą Nowy Świat siedliśmy przy stoliku, by zjeść uliczną pizzę. Zwróciłam uwagę na szyld przychodni wiszący niemal nad naszymi głowami; Lecznica Profesorsko – Ordynatorska „Alfa-Lek”. Ponieważ byłam zmęczona niekompetencją dotychczasowych lekarzy, a Piotr akurat walczył z nadciśnieniem, widząc napis „profesorska” od razu poczułam, że to coś dla nas ! Nie jedząc pizzy do końca zaciągnęłam Piotra do przychodni. Trafiliśmy na świetną, starszą lekarkę, która ustawiła mu leki na nowo. Korzystaliśmy z tej przychodni już kilkukrotnie, zawsze był to strzał w dziesiątkę.
Słysząc zaufaj naszym lekarzom … Wiedziałam więc dokąd mam iść. Przyjął nas lekarz słusznego wieku, który rzucił na łokieć okiem i tylko powiedział …
- Załatwimy to na miejscu.
- Ale mam ponoć iść na operację ?
- Niedouczone bałwany – rzucił krótko.
Strzykawką ściągnął z łokcia płyn i po chwili było już po wszystkim.
19. 11. 15 r. Warszawa.
Zadzwoniła nasza córka. Rano obudził ją budzik. Była jednak tak zaspana, że go instynktownie wyłączyła. Po kilkunastu minutach nad głową w ścianę uderzyło dwukrotnie coś tak mocnego, co poderwało ją natychmiast na nogi. Ponieważ jest to wewnętrzna ściana w mieszkaniu i nie graniczy z żadnym sąsiadem, a córka w mieszkaniu była sama… To uderzenie nie mogło być przypadkowe. Jej aniołek obudził ją właśnie w taki sposób, by się nie spóźniła do pracy. Nie zdarza się to po raz pierwszy. Córka jest lekko przerażona, ale i bardzo szczęśliwa.
Piotr obserwował ludzi w „Złotych Tarasach”.
- O zobacz tę babkę, ubrana w białą koszulę i czarną spódnicę, tak powinni chodzić wszyscy.
- To nie Niebo, tu jest kolorowo.
Piotr gdyby mógł, wszystkim nakazałby mundurek, niemal jak w Niebie.
20. 11. 15 r. Warszawa.
Homiel poradził mi, bym na forum F. Nautilus zrobiła w pisaniu przerwę. Poradził mi to, co sama od jakiegoś czasu podskórnie czułam.
- Pozwól im zatęsknić.
- Nie dawaj im jeść za wszelką cenę.
Jeść za wszelką cenę… Ciekawe spostrzeżenie. Jest kilka osób, które czekają na te teksty, tak przynajmniej wynikało z prywatnych wiadomości, które do mnie trafiały.
- Słyszę teraz Twojego, mówi do ciebie …
- Pobądź trochę widzem – kurcze ! Muszę to zanotować na czerwono, ponieważ Mój bardzo rzadko się odzywa, to jak święto narodowe.
Homiele mają zdecydowanie rację, częściej jestem atakowana niż słuchana, więc najlepszą strategią jest przeczekać i pisać dalej.
- Błogosławiony ten, co umie czytać twe myśli.
- Nie rozumieją siebie, a jak mogą zrozumieć ciebie ?
Ale nie ma tego złego, jak się mawia. Nawet od niechętnych można się jednak czegoś nauczyć. Pewnie gdyby nie oni, nie drążyłabym tak historii Jezusa. Nie z braku chęci, ale raczej z braku odwagi. Na przykład istnieje teoria o pobycie Jezusa w Azji, a dokładniej w Indiach i Tybecie.
- Czy Jezus opuszczał Palestynę ?
- A gdzież miałby chodzić ?
- To się zdarzyło w zamkniętym kręgu.
- Czy pracował fizycznie ?
- Stoły same się nie zrobiły.
- Czy rzeczywiście żył jak zwykły człowiek ?
- Jak każdy z was …
- Uczył… Uczył kochać ludzi.
- Czynił posługę.
- …
- Nie sposób przecenić każdej chwili bez tej nauki.
Homiel w pewnej chwili powiedział do mnie …
- Dobrze słoneczko ?
Poczułam miód na sercu, ale zaraz się też rozbeczałam, ponieważ doszło do mnie co się właśnie stało.
- Dlaczego płaczesz ? – spytał Piotr.
- Wzruszyła się określeniem … Nie zrozumiesz – odpowiedział Homiel.
Musiałam mu wytłumaczyć. Mam swoją prywatną modlitwę; Ufam tobie Ojcze, ufam tobie Jeszua, ufam tobie Duchu Święty, ufam tobie Maryjo, ufam tobie Grubasku… Zmieniłam słowo „Grubasku” na „Słoneczko” uznając ostatnio, iż jakoś głupio mówić Grubasku w modlitwie. Co prawda Słoneczko wcale nie jest lepsze, ale! Nie znając imienia mojego anioła nie wiem po prostu jak do Niego mówić. Homiel pokazał, że całe Niebo wie o tej malej korekcie, choć „Słoneczko” pojawiło się tylko w moich myślach. Piotr o tym nie wiedział. Naprawdę wzruszające…
Piotr otrzymał pismo z NIP i mimo ciągłych rozmów z Homielem znowu się denerwuje.
- Ufność w tobie wielka winna być.
- Zaufaj Chrystusowi, bo jest w twoim życiu.
- Jestem najsłabszym ogniwem, nie ufam Wam do końca – przyznał po chwili Piotr.
- Nie, bo jesteś bardzo ludzki.
Piotra boli ząb. Idzie do dentysty i oczywiście boi się, czy nie będzie miał kolejnego wstrząsu anafilaktycznego.
- Tak szybko nie odejdziesz, masz wiele do zrobienia.
- Łączysz dwa światy.
Dopisane 15. 11. 2016 r.
- Kto sieje wiatr ten zbiera burze – Stary Testament. Księga Ozeasza. Rozdział 8,7. Kto wywołuje zamęt, niezgodę, może sam paść ofiarą swoich poczynań.
- Jak się ludzie zjednoczą, to sami (oni) się wypalą – … zjednoczą w modlitwie. Homiel ciągle tłumaczy, że modlitwa parzy diabła. Jakby ich dosłownie spalała. W najnowszym wydaniu miesięcznika „Egzorcysta” chciałabym zwrócić uwagę na dwa fragmenty artykułu „Bóg daje znak swej obecności”.
- A gdzież miałby chodzić? To się zdarzyło w zamkniętym kręgu.